Dwa identyczne pojazdy z takim samymi rejestracjami? To przypadek z Trójmiasta
Nietypowa sytuacja miała miejsce kilka dni temu w Gdańsku. Pani Agnieszka, właścicielka trzydrzwiowego, niebieskiego Polo jechała akurat po swój samochód ze znajomym. Przejeżdżając ulicą Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przyjaciel Pani Agnieszki spytał o numer rejestracyjny jej auta, ponieważ zauważył identyczne Polo na chodniku. Okazało się, że rejestracja jest taka sama!
W pierwszej chwili właścicielka Polo uznała, że ktoś ukradł jej auto, porzucił i szczęśliwie się na nie natknęła. Sprawa okazała się bardziej skomplikowana.
Po bliższych oględzinach samochodu, który został postawiony na chodniku z powodu uszkodzenia osi uniemożliwiającego dalszą jazdę, okazało się, że to nie jest pojazd Pani Agnieszki. Numer rejestracyjny był identyczny, ale nie pasowały detale samochodu, które można dostrzec nawet na zdjęciu, np. inne naklejki na szybie, dodatkowe światła w zderzaku, itd.
Finalnie dwa auta znalazły się obok siebie, bo Pani Agnieszka pojechała po swój egzemplarz, żeby udowodnić policji, że ktoś podrobił jej pojazd. Początkowo historia opowiedziana przez właścicielką VW Polo wydała się funkcjonariuszom nieprawdopodobna, a dyspozytorka ze 112 stwierdziła wprost, że to głupi żart. Ale nikt tu nie żartuje, bo rzeczywiście ktoś dokonał przestępstwa. Kto?
Jest kilka teorii. Jedna z nich dotyczy obywateli innych krajów, który w ten sposób unikają płacenia OC i nie muszą stawiać się na obowiązkowe przeglądy. Po prostu wynajdują na mieście samochód, który zamierzają "zdublować" i zamawiają w Internecie kolekcjonerskie tablice rejestracyjne. Jeśli kolor, marka i tablice się zgadzają, ryzyko wpadki pojawia się tylko w przypadku sprawdzenia numeru VIN lub numeru silnika, co jak wiadomo zdarza się niezwykle rzadko.
Policja prowadzi czynności wyjaśniające. Sprawców przestępstwa na razie nie ujęto.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze