Zaskakujące, że w kraju „życzliwych sąsiadów" i wyostrzonych norm prawnych powstał tak interesujący motocykl.
Supermoto kojarzy się przede wszystkim z efekciarską jazdą, w której nie oszczędza się ani paliwa, ani gumy, napędu, klocków hamulcowych, a najlepiej jak cały zestaw dudni już z kilometra siejąc postrach na szosie. Brzmi to może złowieszczo, ale tak serio...któż nie lubi odrobiny szaleństwa? Szwajcarzy.
Kraina mlekiem, miodem i TW płynąca.
Nie jest żadną tajemnicą, że w Szwajcarii, jak nigdzie na świecie, można podpaść sąsiadowi nawet za krzywo zaparkowany samochód na własnym podjeździe i...nie omieszka on poinformować o tym odpowiednich służb. W świetle takiej sąsiedzkiej współpracy (z organami ścigania oczywiście) trudno sobie wyobrazić posiadanie motocykla, który jest nie ekologiczny, głośny, a już na pewno nie mieści się w ramach szwajcarskich norm, czegokolwiek by one nie dotyczyły.
Mimo to, właśnie w tym kraju powstał motocykl, jak na tutejsze normy niesamowity. Nazywa się Duss, jest nieokrzesanym typem supermoto, ma aż litr pojemności i jest w pełni szwajcarski, choć charakterem tworzy raczej mix krzykliwego Włocha z wysublimowanym Francuzem i lekką domieszką perfekcyjnego Niemca. Ciekawe, jaką ma duszę?
Rzeźba
Nie można inaczej nazwać całości tej konstrukcji. Poczynając od ramy, poprzez wahacz i sam silnik, motocykl ten stanowi rzeźbę z metalu w bardzo dosłownym i pozytywnym znaczeniu. Cały Duss Supermotard jest swego rodzaju osobliwością złożoną z innych osobliwości. Zaczynając od ramy i zawieszenia, które są całkowicie samodzielnym wytworem szwajcarskiej firmy, wszystko jest wycinane, frezowane i montowane na miejscu. Rama właściwie w tym motocyklu nie istnieje. Jest tylko jej kawałek służący za główkę i podciąg silnika. Reszta konstrukcji nośnej to właśnie silnik. A ten wygląda, jak wykuty z jednego kawałka metalu. Pojemność tej jednostki to całe 1050ccm. Wykonany w układzie V-Twin 90, chłodzony olejem i pozbawiony osłon pasków rozrządu stanowi jedną z najbardziej zwartych konstrukcji, jakie do tej pory widziałem. Miałem nawet pewne wątpliwości co do tego, że motocykl posiada skrzynię biegów. W wersji produkcyjnej, zaprezentowanej całkiem niedawno, blok silnika znacznie urósł i skrzynia biegów jest już pewnikiem, podobnie jak rozrusznik. Napęd z silnika jest przenoszony pasem zębatym na koło tylne, trzymane przez jednoramienny wahacz, który swoim kształtem może nawet zachwycić. W całej konstrukcji jedyne co wygląda pospolicie to koła, które można spotkać w wielu innych współcześnie produkowanych motocyklach. Tarcze hamulcowe na kołach to kolejny majstersztyk rzeźbiarsko-frezerski. Kwestie upiększaczy w postaci owiewek pozwolę sobie pominąć, bo to już kwestia gustu. Poza tym mamy czasy, w których za każdym rogiem można w garażowym zakładziku dokonać designerskich modyfikacji pod swój styl, gust i smak...lub jego brak.
Dla wybranych
Pojazd, jeszcze niedawno w fazie prototypu, obecnie wchodzi do produkcji seryjnej. Producent nie podaje zbyt wielu danych na temat silnika czy jakichkolwiek innych możliwości motocykla. Wiadomo, że jest to litrowe supermoto ważące ok. 130kg, o szerokości niewiele przekraczającej szerokość własnej tylnej opony. Jako pojazd budowany od podstaw wyłącznie z pomocą ludzkich rąk, Duss Supermotard ma też odpowiednią cenę, wynoszącą 29.000 Euro, czyli jest ponad dwa razy droższy od maksymalnie wypasionych seryjnych superbike'ów. Co wybrać zatem? Dwa japońskie masowe „przecinaki" czy ręcznie składany pojazd rodem ze Szwajcarii, o którym nic nie wiadomo? Rozsądek wybiera „Japonię", ale...jeśli Duss chodzi, jak przysłowiowy szwajcarski zegarek, to chyba warto się zastanowić chwilę dłużej.
Warto też wziąć pod uwagę, że wiele elementów w wersji produkcyjnej uległo zamianie na powszechnie stosowane przez producentów innych marek, co być może obniży finalną cenę motocykla.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze