Dani Pedrosa sensacyjnie wraca do MotoGP. Z dzik± kart± debiutuje niemal na podium
Cały padok MotoGP zastanawia się, jak on tego dokonał?! Choć Dani Pedrosa już lata temu zakończył karierę i wielkimi krokami zbliża się do czterdziestki, to startując z dziką kartą w Grand Prix San Marino dwukrotnie bił się o podium. On jest tak dobry, pozostali zawodnicy KTM-a tak słabi, czy…?
Co prawda nigdy nie sięgnął po tytuł w królewskiej kategorii, ale 38-letni za kilka tygodni Pedrosa w pełni zasłużenie jest "Legendą MotoGP". Rywale do dziś zachwycają się jego perfekcyjnie płynnym stylem jazdy, a także siłą charakteru, dzięki której nie odpuszczał mimo bardzo długiej listy poważnych kontuzji.
W pewnym momencie Dani musiał jednak powiedzieć dość i już ładnych kilka lat temu zakończył karierę. W Misano ponownie wystartował jednak z dziką kartą po tym, jak na początku roku imponował walcząc w czołówce w Jerez.
Tym razem Dani podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej i w obu wyścigach dojeżdżał do mety na czwartym miejscu, tuż za broniącym ostatniego stopnia podium Pecco Bagnaią. Po wszystkim przyznał, że przerwa od ścigania dała mu się nieco we znaki i brakowało mu nieco pewności, aby zaatakować obrońcę tytułu. To jednak w niczym nie umniejsza osiągnięcia, jakim było podwójne czwarte miejsce. Tym bardziej że cisnął tak mocno, że w pewnym momencie niemal zaliczył spektakularnego dzwona.
W obu wyścigach oraz w kwalifikacjach Pedrosa był najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem na motocyklu marki KTM, choć w sobotę tuż za nim na metę wpadł Brad Binder. Pozostali motocykliści reprezentujący barwy austriackiego giganta dostali jednak od filigranowego Hiszpana nie lada lanie. Pojawia się więc pytanie; czy to Pedrosa jest tak dobry, czy jego koledzy z KTM-a tak słabi?
Odpowiedź nie jest jednak taka oczywista. Dlaczego? Kwestii jest tutaj kilka. Po pierwsze Dani startował w Misano na wyraźnie innym motocyklu niż czterej etatowi zawodnicy KTM-a. Hiszpan używał bowiem całkowicie nowej, karbonowej ramy, którą rozwija już od jakiegoś czasu i która najwyraźniej ma spory potencjał.
Co więcej, Dani testował ją w Misano już wcześniej, ponieważ tor imienia Marco Simoncelliego jest jednym z obiektów testowych KTM-a. Pedrosa był tam już w tym roku trzy razy, a motocykl testował też wcześniej w Jerez. Do startu w Grand Prix San Marino był więc doskonale przygotowany.
Co ciekawe, po wyścigu Dani dostał oficjalne ostrzeżenie za zbyt niskie ciśnienie w oponach. Na ile mu ono pomogło, a na ile jego gabaryty pomogły mu utrzymać je na niskim poziomie? Tego KTM nigdy nam nie powie.
Nie zmienia to jednak faktu, że to, czego Dani dokonał w Misano, to czysta poezja. Nawet Brad Binder po sobotnim sprincie przyznał, że jazda za Pedrosą była dla niego bardzo cenną lekcją i ucztą dla oczu.
Sam Dani mówi z kolei, że do tej pory nie doceniał faktu, iż Valentino Rossi potrafił jeszcze w wieku 38 lat wygrywać w MotoGP wyścigi. Czy to oznacza, że Hiszpan będzie chciał podnieść poprzeczkę i ponownie wystartuje z dziką kartą? Miejmy nadzieję, bo w Misano ukradł show!
Jego jazda to także zła wiadomość dla pozostałych zawodników KTM-a, którzy weekend w Misano kończyli na deskach. Teraz kierownictwo austriackiej marki może mieć jeszcze mniejsze skrupuły przed odstrzeleniem jednego ze swoich podopiecznych, aby zrobić miejsce dla Pedro Acosty. W końcu Dani pokazał, że model RC16 stać na wiele więcej, niż pokazują Miller, Espargaro i Fernandez.
Ja z kolei mam nadzieję, że Małego Samuraja zobaczymy jeszcze w tym (albo przyszłym) roku na torze w walce z czołówką MotoGP, dzięki czemu wrócą stare wspomnienia z ery "Czterech Kosmitów". Kto wie, może jego start zachęci innych weteranów do powrotu na tor? W kontekście Valentino Rossiego, Jorge Lorenzo czy Caseya Stonera to niestety tylko marzenia nieco już podstarzałego fana MotoGP. A szkoda, bo widać, że stary człowiek, a może!
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze