Arnie - wspomnienie
Niewykorzystana szansa
W maju zeszłego roku poszukiwałem kierowcy, który sprawnie dowiezie busem motocykle i sprzęt na zawody Night Of The Jumps rozgrywane w Turynie. Bartek zaproponował "Arniego". Podszedłem do tego pomysłu bez entuzjazmu, bo jak można bezgranicznie zaufać tak zakręconemu kolesiowi? Zgodziłem się w końcu i polecieliśmy samolotem do Włoch. Muszę przyznać, że ostro się zdziwiłem następnego dnia wieczorem, słysząc w słuchawce telefonu: „Siema, jestem w recepcji hotelu!". "Arnie" po prostu przyjechał pod wskazany adres. Chociaż nie znał włoskiego (a napotkani Włosi nie znali angielskiego) to bez problemu trafił do małego hotelu, skrytego na przedmieściach Turynu.
Kilka dni temu wyszedł ze szpitala, właściwie wypisał się na własne żądanie po trzeciej już operacji barku. Właśnie z powodu tej kontuzji zakończyła się jego kariera w Mistrzostwach Polski w Motocrossie, gdzie zachwycał lekkim i pięknym stylem jazdy. W sobotę spotkaliśmy się na pokazach FMX w Gdańsku. Był zagipsowany, ale jak zawsze uśmiechnięty. Zapytany o stan zdrowia powiedział mi: "spoko Greg, tym razem będzie OK!". Przyjechał do Gdańska z Bartkiem Chmielewskim, Marcinem Gorącym i młodszym bratem, żeby spotkać się ze swoim przyjacielem - Bartkiem Ogłazą. W lecie trenowali razem Freestyle Motocross, chciał iść w jego ślady.
Noc z soboty na niedzielę spędziliśmy w klubie, gdzie "Arnie" nawet nie spróbował piwa, które jak przyznał zaszkodziłoby zrastaniu się barku. Miał wiele planów, ale i na co dzień mnóstwo kłopotów, z którymi dzielnie walczył. Im bardziej poznawałem "Arniego", tym mocniej podziwiałem jego pogodę ducha. Żartował sobie z przeciwności losu, szczery uśmiech nie znikał mu z twarzy. Zawsze spokojny i opanowany, praktycznie niezniszczalny psychicznie i zawsze chętny do pomocy.
Obudziliśmy się wszyscy w niedzielne południe. "Arnie" był wyjątkowo zadowolony z siebie. Chodził po naszym mieszkaniu, opowiadając każdemu po kolei: "Ej, posłuchaj jakie motto życiowe właśnie wymyśliłem - wykorzystaj szansę, którą dał ci pech!"
25.02.2007 po południu pech wreszcie pokonał Daniela Wojtczaka. "Arnie" zginął w wypadku samochodowym, ale pozostanie na zawsze w naszych sercach jako prawdziwy fristajlowiec i wzór dobrego człowieka.
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeArnie, mam nadzieję, że we freestyle'owym niebie jest Ci lepiej. Byłeś wzorem hardkora i gościa, co żył pięknymi marzeniami niezależnie od kłopotów dnia codziennego. Do dziś pamiętam ten odgłoś ...
Odpowiedzjeśli ktoś chce wpłacić pieniądze na konto Mamy Arniego (każda kwota jest potrzebna) to proszę o wysłanie mejla na motogd@wp.pl - odeślę namiary. Dzięki!
Odpowiedz[i] [*] :( smutek, smutek, tragedia......świeć Panie nad Jego Duszą....
Odpowiedz