Motocykle To oczywiście gwóźdź programu. Do dyspozycji uczestników imprezy organizatorzy oddali modele RSV1000R, Tuono1000R oraz RS125. Motocykli przygotowano przy tym na tyle dużo, że nie było potrzeby walki o nie. Każdy, kto miał akredytację i był odpowiednio przygotowany do jazdy mógł najeździć się do woli. Przy okazji okazało się, że tego dnia nasz redakcyjny Coyot zmienił profil z największego marudy na największą jełopę zapominając kombinezonu.
Poza motocyklami testowymi oraz nowościami o których pisaliśmy wyżej, zapoznać mogliśmy się też z motocyklami szkół jazdy, jakie przy okazji tej imprezy prezentowały swoją ofertę. Niewątpliwą atrakcją i ciekawostką w jednym była obecność teamów wyścigowych startujących na co dzień w MotoGP. Klasę 125 reprezentował młody Madziar Imre Toth, a klasę 250 niewiele starszy makaroniarz Roberto Locatelli. Ich wyścigowe Aprilie nie były oczywiście przewidziane do jazd testowych, ale wzbudzały zrozumiałe zainteresowanie samą swoją obecnością. Bardzo widowiskowo wypadła prezentacja możliwości motocykli Supermoto zaprezentowana przez jednego z fabrycznych kierowców Aprili. Latanie na kolanie Dla nas najważniejszą częścią imprezy były jednak testy na torze. Jak już wspomnieliśmy dostatek motocykli pozwalał na wyżycie się na każdej dostępnej do testu maszynie. Organizatorzy nie tworzyli sztucznych barier i po torze mogły jeździć jednocześnie motocykle wszystkich klas. Byli tacy, którzy na 125-tkach objeżdżali litrowe RSVy. Jedynym ograniczeniem była ilość motocyklistów znajdujących się w danej chwili na torze. Bardzo podobało się nam, że w zabawie na torze udział wziąć mogli też właściciele innych marek. Czy to właśnie na tym polega strategia marketingowa Aprili, aby pozwolić innym polatać razem z RSV-ami? W zamyśle Włochów pewnie wielu właścicieli „japońszczyzny” dopiero wtedy zdało sobie sprawę jakim badziewiem porusza się po torze... Piękno Dla nas motocyklistów słowa “motocykl” i “piękno” to właściwie synonimy. Motocykle są piękne, a jeśli coś jest piękne, a nie jest motocyklem to znaczy ze obrobiono to w PhotoShopie. Motocykle same z siebie przyciągają też piękno. Nie inaczej było na Hungaroringu. Pomiędzy motocyklami przez cały czas imprezy prężyły się piękne dziewczęta stanowiące prawdziwą ozdobę padoku. Nie mogło zabraknąć szybkich i pięknych samochodów. Nie ukrywamy, że w takim towarzystwie nie tylko oddycha się głębiej, ale także odkręca się mocniej. Czemu tak nie jest u nas? No właśnie. To pytanie kołatało się w naszych głowach od początku imprezy do jej zakończenia. Nietuzinkowe motocykle, znakomita lokalizacja i organizacja oraz nieprzeciętni ludzie. Wszystko to zaowocowało świetną imprezą, na którą z przyjemnością wybierzemy się w przyszłym roku. |
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze