Ania Sobotka - od motocykli planowałam trzymać się z daleka
O pasji do motocykli i startach w wyścigach motocyklowych rozmawiamy z Anią Sobotką, jedną z nielicznych dziewczyn, których zmagania możemy obserwować na torze wyścigowym.
Jej pierwsze spotkania z motocyklami zawsze źle się kończyły. Pomimo to Ania nie dała za wygraną i z uporem maniaka postanowiła na dobre zaprzyjaźnić się z motocyklami. Czy jej się to udało? Zapraszamy do przeczytania wywiadu, jaki z nią przeprowadziliśmy w miniony weekend.
Ścigacz.pl: Od czego właściwie zaczęła się Twoja przygoda z motocyklami?
Ania Sobotka: Początkowo wszystko wskazywało na to, że jazda motocyklem nie jest mi pisana. Jako pięciolatka z podziwem patrzyłam na motocykl sąsiada, który miał w zwyczaju parkować tuż pod naszym blokiem. Do dzisiaj pamiętam jego pomarańczowe malowanie. Pewnego dnia sąsiad zaproponował mojemu bratu zajęcie miejsca za sterami swojego Ogara. Niestety chwila, która miała być spełnieniem marzeń skończyła się dla mojego brata poparzeniem nogi. Tego dnia po raz pierwszy obiecałam sobie trzymać się od motocykli z daleka. Temat jednośladów powrócił, kiedy parę lat później, gdzieś pod koniec podstawówki starszy kolega zaproponował przejażdżkę w roli pasażerki. Myślałam, że to pomoże mi przełamać złe wspomnienia z dzieciństwa. Jednak i tym razem szczęście nie dopisało, bowiem moja pierwsza podróż jednośladem zakończyła się glebą. Przez kolejnych parę dni unikałam motocykli jak ognia. Koledzy nie chcieli jednak tak łatwo się poddać. Wymyślili, że skoro im już nie mogłam zaufać to najlepszym lekarstwem na moje lęki będzie samodzielna jazda. Niestety również ta podróż zakończyło się glebą. Tego dnia obiecałam sobie, że już nigdy, nigdy więcej nie wsiądę na motocykl. Jednak, jak to się mawia - nigdy nie mów nigdy. Na początku studiów poznałam chłopaka (to były dobre czasy dodaje z uśmiechem Ania). Moja pierwsza wielka miłość. Zaczęłam wtedy jeździć jako plecaczek, jednak nie do końca dobrze się z tym czułam. Nie chciałam być biernym obserwatorem i patrzeć jedynie na wskazówkę obrotomierza, chciałam wziąć sprawy w swoje ręce. Tak też zaczęła się na dobre moja przygoda z motocyklami. Z czasem wielka miłość minęła, ale miłość do motocykli pozostała.
Ścigacz.pl: A jaki był Twój pierwszy motocykl?
Ania Sobotka: Motocykl kupiłam jeszcze przed egzaminem na prawo jazdy, ale do czasu, kiedy go nie zdałam i nie odebrałam dokumentów, maszyna czekała na mnie w garażu. Zakupiłam wtedy Hondę NSR. Do tej pory pamiętam swoją pierwszą przejażdżkę. Podjechałam pod Pub Dwa Koła (jeszcze wtedy mieścił się na Bema), zobaczyłam znajomych siedzących przed pubem, ale zapomniałam wyciągnąć nogi i polegałam razem z motocyklem (śmiech). To też nie przeszkodziło mi kontynuować przygody z motocyklami, wszak miałam wprawę.
Ścigacz.pl: Kiedy po raz pierwszy pojechałaś na tor? Czy byłaś wyłącznie obserwatorem zmagań innych czy też od razu na niego wyjechałaś?
Ania Sobotka: Pierwszy raz pojechałam na dni Hondy w kwietniu 1998 jako obserwator. Znajomi jeździli motocyklami ja zaś z żalem patrzyłam na nich i na stojącą wtedy CBR-kę i XX'a, który był moim marzeniem. Szczyt marzeń osiągnęłam w 2003 kiedy to kupiłam XX'a w pięknym niebieskim malowaniu. Przez wiele lat obserwowałam jedynie zmagania znajomych, aby w 2004 wyjechać samodzielnie na R1-ce na tor, kiedy to jeden z kolegów użyczył mi swojego rasowego superbike'a. Wtedy podjęłam decyzję, iż sprzedaję ukochanego XX'a i zadecydowałam o zakupie sporta. Zabawne, ale ciężko było mnie odwieźć od pomysłu 1000-ca. Ostatecznie jednak padło na Hondę CBR 600RR. W 2005 przejechałam pół sezonu i zebrałam swoje pierwsze doświadczenia. W 2006 przejechałam już cały sezon w klasie Rookie i zakończyłam go na 9. pozycji. Rok 2007 to starty w Fiat Yamaha Cup, a w 2008 zbierałam pierwsze doświadczenia na zagranicznych torach w cyklu zawodów IDM w pucharze markowym Yamaha R6 Cup. Muszę przyznać, że chyba ten ostatni sezon dał mi najwięcej. Siedem różnych, zupełnie nowych dla mnie torów zmusiło mnie do doskonalenia techniki jazdy, do większej determinacji.
Ścigacz.pl: Być może to nieco tendencyjne pytanie, ale zarówno wiele Pań jak i Panów odwiecznie porusza temat jazdy przez kobiety. Czy jest im ciężej czy też łatwiej w szczególności, jeżeli chodzi o rywalizację na torze?
Ania Sobotka: Muszę przyznać, że wszystko zależy od punktu widzenia. Otóż nie ma znaczących różnic. Przyznaję jednak, iż walka jest bardziej zacięta, gdyż nikt nie chce przegrywać z kobietą. To jeszcze wzmaga rywalizację. Przydałoby się, żeby czasami przed wyścigiem zmienić kombinezon, aby nie być rozpoznawaną przez rywali, bowiem czasami odnoszę wrażenie, że działam jak płachta na byka. Spotykam się także z ogromną życzliwością i chęcią pomocy być może dlatego, że kobiet startujących w wyścigach motocyklowych jest naprawdę niewiele i chyba nie skłamię, że można je policzyć na palcach u jednej ręki. Z pewnością mogłoby być ich więcej.
Ścigacz.pl: Czy na co dzień również jeździsz motocyklem?
Ania Sobotka: Kiedyś jeździłam codziennie, każdą wolną chwilę spędzałam na motocyklu. Tak było do czasu, kiedy zaczęłam się ścigać. Teraz zarówno czas jak i pieniądze wolę przeznaczyć na przygotowania do zawodów i doskonalenie techniki jazdy. Nie zapominajmy także o tym, że na chwilę obecną w tym sporcie ciężko o sponsorów, a swoje starty finansuję właściwie z własnej kieszeni. Dlatego też wiele uwagi muszę poświęcać swojej pracy zawodowej. W ostatnim czasie otworzyłam własną Kancelarię Prawną, która pochłania bardzo dużo mojego czasu.
Ścigacz.pl: Jeżeli mowa o sponsorach i osobach wspomagających Twoje starty czy jest ktoś komu chciałabyś podziękować za pomoc w minionym sezonie?
Ania Sobotka: Mojej siostrze za pomoc w całym sezonie, za wyjątkiem wyjazdu do Hiszpanii z „konkurencyjnym teamem" (szeroki uśmiech Ani). Markowi Szkopkowi za pomocną dłoń, a przede wszystkim porady.
Ścigacz.pl: Jakie masz plany na sezon 2009?
Ania Sobotka: Zamierzam wystartować w Pucharze Yamahy w Polsce jak i Niemczech. Moim celem sportowym są również starty w Pucharze Europy Kobiet. Oczywiście plany zweryfikują się same, bowiem dużo w tym wypadku zależy od potencjalnych sponsorów, których obecnie poszukuję.
Ścigacz.pl: Jeszcze jedno pytanie na odchodne. Czym są tak naprawdę w Twoim życiu motocykle?
Ania Sobotka: Motocykl to przede wszystkim moja druga połowa, pasja, sposób na życie, Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie życia bez motocykli.
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeWyniki są ważne, ale ważniejsza od nich jest Pasja i radość z tego co się robi. Wielu sukcesów Aniu życzą www.scigacz.pl
OdpowiedzSłabiutko. Niby wielka pasja ale nawet siedzieć na motocyklu nie umie. Szkoda. Jeśli ktoś ma zapał, mógłby go wykorzystać, a tak, z zerowymi umiejętnościami nie ma szans na jakiekolwiek wyniki. ...
OdpowiedzZawsze wydawało mi się, że puchary markowe służą właśnie nauce jazdy na motocyklu i nie chodzi tam tylko o wynik oraz miejsce na podium. To jak to w końcu jest?
OdpowiedzBrawo Aniu !!!
OdpowiedzMam podobne doświadczenia jak Ania ale nie mozna sie poddawać Brawo Aniu
OdpowiedzInteligentna Kobieta i sszybki motocykl to jest TO!!!:-) Ania w Polsce a w Niemczech też POLKA Kasia .K. ta to daje popalić na torze facetom (mam nadzieje, że pojawi się na torze w poznaniu) ...
Odpowiedzstara dupa :) ze 29 albo30 ale nie jednemu juz pokazała jak sie jezdzi..
OdpowiedzAnia ma jak dobrze pamietam z 32 lata:)
Odpowiedzile Ania ma lat? Strasznie śliczna z niej kobieta :) :)
OdpowiedzNAJWIĘKSZYM NIEDOŁAJDA JEŻDŻĄCYM NA ŚCIGACZU W SOBÓTCE TO ANDRZEJ ŻYGADŁO !!!!!!!! STARY NARKOMAN I ZŁODZIEJ
Odpowiedz