Adrian Pasek - rywale są w jego zasięgu
Gdy przygotowywaliśmy dla was relacje z kolejnych rund Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski sezonu 2011 jedno nazwisko przewijało się w nich wyjątkowo często i w wyjątkowo pozytywnym kontekście - Pasek, Adrian Pasek. Jego błyskawiczne postępy, to nie tylko dowód na to, że także w Polsce można znaleźć materiał na mistrza świata, ale miejmy nadzieję również motywacja dla innych młodych zawodników.
Zapraszamy na szczerą rozmowę z Adrianem Paskiem o minionym sezonie, o ogromnej pracy Adriana i jego zespołu włożonej w osiągnięte sukcesy, o konfrontacji z rówieśnikami w Mistrzostwach Europy oraz o planach na kolejny sezon.
Ścigacz.pl: Zacznijmy od początku. Ten sezon był dla Ciebie świetny. Czy mógł być lepszy, co jeszcze dało się zrobić lepiej?
Adrian Pasek: Oczywiście, że mogło być lepiej, zawsze może być, chyba że jest się mistrzem. Cały sezon zaliczam do naprawdę udanych i myślę, że zrobiłem olbrzymi krok w przód. W trakcie sezonu miała miejsce sytuacja, przez którą zaprzepaściłem szanse na lepsze miejsce w generalce. Podczas I rundy WMMP w Poznaniu popełniłem falstart i nie wykonałem kary przejazdu przez aleję serwisową. Mimo, że zameldowałem się drugi na mecie zostałem zdyskwalifikowany, a moje punkty odleciały w siną dal na konta innych zawodników.
Ścigacz.pl: „Objawienie sezonu 2011. Największy talent polskich wyścigów w ostatnich latach”. Jak się czujesz z taką etykietą? Czy to nie deprymuje?
Adrian Pasek: Bardzo miło jest usłyszeć takie słowa z ust ludzi, którzy już naprawdę długo „siedzą” w tym sporcie i znają się na rzeczy. To daje mi kopniaka do dalszej pracy, aby dobrze przygotować się do kolejnego sezonu i udowodnić, że nie na darmo tak o mnie mówią.
Ścigacz.pl: Portimao. Szło tak dobrze aż do samego wyścigu. Co tam się stało na tym pierwszym kółku?
Adrian Pasek: Niestety, było tak jak mówisz. Wszystko szło naprawdę dobrze i miałem nadzieję, że w wyścigu znacznie podciągnę się w tabeli, poprawię czas okrążenia. W konfrontacji z innymi zawodnikami potrafię się dużo lepiej zmobilizować i znacząco poprawić uzyskane w treningach rezultaty czasowe. Niestety na czwartym zakręcie pierwszego okrążenia pojechałem inną częścią toru niż wszyscy i tym samym chciałem ich trochę przyblokować. W szczycie zakrętu mało brakowało, a uderzyłbym w innego zawodnika, przez co odpuściłem gaz i przednie koło nagle straciło przyczepność wysyłając mnie prosto w żwir. Co do rywali to mogę powiedzieć, że są naprawdę bardzo dobrzy i sama jazda jest na najwyższym poziomie, ale uważam, że w dobrym zespole i z dobrze przygotowanym motocyklem jestem w stanie z nimi walczyć o wysokie lokaty.
Ścigacz.pl: Tak czy inaczej Twój występ w Portugalii był świetny. Byłeś po raz pierwszy w takiej stawce, a od lidera dzieliły Cię zaledwie dwie, dwie i pół sekundy. Jak w ogóle odebrałeś ten start i rywali z całej Europy? Byłeś w stanie z nimi walczyć? Zaskoczyli cię czymś na plus lub na minus?
Adrian Pasek: Bardzo dziękuję za uznanie. Stawka jest naprawdę wysoka i wszyscy jadą na zbliżonym, bardzo dobrym poziomie. Różnice między zawodnikami są bardzo małe i podczas wyścigu wszystko może się zdarzyć. Zdecydowanie wielu z nich zaskoczyło mnie swoją szybką jazdą, odwagą i pewnością siebie, co pozwalało im na przebijanie się na coraz wyższe lokaty. Jednak myślę, że ci wszyscy zawodnicy są w moim zasięgu i po dobrym przygotowaniu oraz ciężkiej i owocnej pracy z zespołem jestem w stanie nawiązać z nimi walkę.
Ścigacz.pl: Opowiedz coś o swoim motocyklu, co w nim zmieniłeś i czy mocno trzeba było go zdłubać aby tak szybko jeździć?
Adrian Pasek: Motocykl jest w pełni przygotowany w specyfikacji superstock. Jest w nim zrobione wszystko, na co pozwala nam regulamin w tej klasie. Zostały wymienione takie rzeczy jak zawieszenie przód i tył, owiewki, sportowa wiązka elektryczna YEC, quickshifter, cieńsza uszczelka pod głowicą, sportowy układ wydechowy, sety i wiele innych drobnych rzeczy. To wszystko zostało dobrze zestrojone na hamowni w POLand POSITION i motocykl był gotowy do sezonu. Myślałem, że mój motocykl jest konkurencyjny, ale kiedy otrzymaliśmy kartkę z czasami i prędkościami w poszczególnych sektorach okazało się, że w ostatnim sektorze przed wyjściem na prostą byłem pierwszy, a na końcu startowej nagle znajdowałem się praktycznie na samym końcu listy. Pokazuje to, że jazda w takich mistrzostwach wymaga znacznie lepiej przygotowanego motocykla niż takiego, na jakim ścigałem się w Polsce.
Ścigacz.pl: Twoja interakcja z motocyklem – jak Ty to robisz? Zdajesz się na intuicję, czy w stylu „szkiełko i oko” analizujesz wszystko co robisz, sprawdzasz jak zmiany ustawień wpływają na zachowanie maszyny? A może ktoś Ci po prostu ustawia konia, a Ty tylko wsiadasz i jedziesz?
Adrian Pasek: Osobiście nie znam się na ustawieniach zawieszeń, ale potrafię dobrze przekazać, co dzieje się z motocyklem w zakrętach, na hamowaniach, co czuję i jak zachowuje się motocykl podczas różnych manewrów. Oczywiście, najpierw próbuję zmienić coś w swojej jeździe, aby zniwelować te problemy, a następnie zabieramy się za ustawianie motocykla. Sam nic nie kręcę i nie przestawiam w zawieszeniu, tym zajmują się inne kompetentne osoby. Ja tylko przekazuję im, co jest nie tak, a dalej metodą prób i błędów dochodzimy do optymalnych ustawień.
Ścigacz.pl: Ile ze stuntu byłeś w stanie przenieść na tor? Czy doświadczenia ze stunt ustawek pomogły w rozwoju na torze?
Adrian Pasek: Na początku ścigania się było naprawdę ciężko. Nigdy wcześniej nie jeździłem z dużymi prędkościami, szczerze mówiąc to nawet nigdy nie zmieniałem biegów (bo jak wiadomo w stuncie używa się głównie pierwszego biegu), a co dopiero mówić o jeździe w pełnym pochyleniu w zakrętach. Tego wszystkiego musiałem uczyć się od zera, ale myślę, że to był plus, ponieważ nie miałem złych nawyków. Dzięki temu bardzo szybko przyswajałem informacje, jakie dostawałem od Adama Badziaka i bez większych problemów przenosiłem je na tor. W późniejszej fazie myślę, że znacząco zacząłem korzystać z driftu, który jest nieodłączną częścią stuntu. Dzięki temu bardzo dobrze mogę wyczuć poślizg w zakręcie, co pozwala mi na szybkie wyjścia.
Ścigacz.pl: Gdy słucha się zawodników, ci mówiąc o problemach wymieniają różne powody dlaczego nie mogli pojechać szybciej. Co ogranicza Adriana Paska?
Adrian Pasek: Myślę, że to ja sam jestem takim ogranicznikiem, który nie pozwala mi szybciej jechać. Oczywiście sprzęt często nie pozwala nam na lepsze czasy z różnych powodów, ale po to właśnie jeździmy na treningi, aby to wszystko dopracować i wyeliminować takie rzeczy. Najbardziej ogranicza mnie chyba mój brak doświadczenia, które powoli zaczynam zdobywać. Im więcej czasu spędzę na różnych torach, ścigając się w gronie dobrych zawodników, tym moje umiejętności będą się poprawiać, a granice będą przesuwać się coraz dalej.
Ścigacz.pl: Zrób krótkie podsumowanie, ile czasu i pracy kosztował Cię ten sezon i wicemistrzowski tytuł?
Adrian Pasek: Ten rok był naprawdę pracochłonny. Poświęciłem się całkowicie jeździe i mogę powiedzieć, że od matury do końca września w domu spędziłem tylko jeden weekend. Żyłem na walizkach i nawet nigdy całkowicie się nie rozpakowałem. Cały czas byłem w podróży to pomiędzy imprezami stuntowymi, a wyścigami. Przejechałem około 25 tys. km, spędziłem około 60 dni tylko na samym torze, poza domem byłem przez jakieś 150 dni w przeciągu tego pół roku. Zjeździłem około 25 kompletów opon wyścigowych, przepaliłem hektolitry paliwa kończąc na 5 wywrotkach na torze.
Ścigacz.pl: Uchodzisz za spokojną, cichą osobę. Jak radzisz sobie ze stresem w czasie zawodów? Przecież pole startowe tuż przed zgaśnięciem czerwonych świateł i sam wyścig to raczej gra nerwów i emocji.
Adrian Pasek: Bardzo fajnie, że jestem tak postrzegany. Jednak osoby, które dobrze mnie znają wiedzą, że w rzeczywistości jest trochę inaczej. Zawsze staram się kompletnie nie myśleć o wyścigu w dniu, w którym on się odbywa, aby niepotrzebny stres nie wyciągał ze mnie energii. Dzień przed wyścigiem myślę sobie jak będę jechał następnego dnia i co mam zrobić, aby wypaść jak najlepiej. To pozwala mi kompletnie nie zaprzątać głowy w dniu wyścigu i zupełnie wyluzować. Oczywiście, zawsze przed samym wyścigiem pojawia się lekki stres, ale kiedy siadam na motocykl wszystko znika i czuje się jak w domu.
Ścigacz.pl: Chyba wszyscy wiemy, że kiszenie się w Polsce oznacza zastój, a przynajmniej spowolniony rozwój. Pytanie co dalej? Mistrzostwa Europy STK600, Alpe Adria, czy może coś innego?
Adrian Pasek: Tego jeszcze do końca nie wiemy. W planach mamy Mistrzostwa Europy SST600 jednak wszystko będzie pewne dopiero za jakieś 2-3 miesiące i wtedy okaże się gdzie wystartuję.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomagali mi i trzymali za mnie kciuki w tym sezonie: zespołowi Yamaha POLand POSITION, Michałowi Pernachowi, Przemkowi Salecie. Firmom: Szerbud, FIN S.A., SKF, Dach-system, Fakro, Faac, Castrol, Womet-Tech, Stanley, Dewalt całej rodzinie oraz Ścigaczowi za świetne artykuły. Trzymajcie kciuki za starty w przyszłym sezonie. Pozdrawiam wszystkich!
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeAdrianowi raczej "woda sodowa" nie grozi - jak wspomniano w wywiadzie jest mega skromną osobą! Trzymam za niego kciuki od początku kariery i jestem pewny, że przy odpowiednim wsparciu zajdzie ...
OdpowiedzPrzyznaj Pasku, że fajny jest ten moment ścigania się na torze, kiedy czujesz, że jedziesz w pełnym złożeniu... tak kilka razy... nie możesz szybciej, aż w którymś zarkęcie nogę przyciągasz coraz ...
OdpowiedzPozyjemy zobaczymy. Paru takich, ktorzy byli sensowni i nic z nich nie wyszlo juz mielismy. No ale trzymajmy kciuki.
Odpowiedznp. Stokłosa, Chmielewski
OdpowiedzTo prawda, ale to kwestia prostej statystyki. U nas potrzeba 100 takich talenciaków z których 10 pójdzie dalej (bo się nie połamią, bo nie skończy sie kasa i motywacja), a z tych 10 jeden może będzie mistrzem. I to też nie ma gwarancji. Dlatego tutaj potrzeba wsparcia z kazdej możliwej strony...
OdpowiedzWydaję mi się ,że pieniądze dobry team to nie wszystko lecz jest to również uwarunkowane tym co ma się w głowie jeżeli "woda sodowa uderzy do głowy" zaczynają się dziać bardzo różne rzeczy a wtedy zaczyna obwiniać się wszystkich z najbliższego otoczenia to tak jak by oni byli winni temu ,że sezon nie idzie a coś zaczyna się dziać nie tak.
OdpowiedzMasz na mysli multi-championa Korobacza?:)
OdpowiedzKonkretnie to nie ale skoro skojarzyłeś sobie ten opis z nim to niech zostanie Pan Korobacz.
OdpowiedzKorobacz jest jak Rossi ;-) Niezależnie o Kim jest artykuł, czy informacja prasowa, czego lub Kogo dotyczy, targetem jest Mateusz Korobacz. To jest niesamowite.
OdpowiedzTu się chyba zagalopowałeś/aś. jakim targetem? Porównanie do Rossiego raczej nie na miejscu, nie ten poziom, nie ta klasa. A że wzbudza kontrowersje i to raczej negatywne to tylko zawdzięcza swojemu zachowaniu i wszechobecności wszędzie gdzie tylko może się wcisnąć. Także raczej Doda niż Rossi :)
OdpowiedzFajnie, że ktoś taki nam rośnie : ) z wywiadu brzmi bardzo sensnownie
Odpowiedz