Adam Kwiecień - wczoraj, dziś i jutro
Podwójny Mistrz Polski obecnie, wkrótce „uśpiony agent”, za dwadzieścia lat – dziadek szykujący „fuly” dla swoich wnuczków
Do jazdy, ciężkich treningów oraz poświęceń motywuje go chęć bycia najlepszym, a porażki tylko potęgują to uczucie. W zawodach zawsze startuje z szerokim uśmiechem na twarzy, a po ich zakończeniu najczęściej jest on jeszcze większy, bo po prostu je wygrywa. Zapraszamy do lektury wywiadu z Adamem Kwietniem, w którym to specjalnie dla czytelników Ścigacz.pl opowiada o niezwykle udanym ubiegłym sezonie oraz pierwszym sportowym sukcesie na skalę europejską odniesionym w tym roku.
Ścigacz.pl: Za Tobą bardzo udany sezon – podwójny tytuł Mistrza Polski Quadów Enduro i Cross Country, Puchar Europy Cross Country Quadów. Spodziewałeś się takiego wyniku?
Adam Kwiecień: Ubiegły sezon uważam za bardzo udany. Nie spodziewałem się aż tak dobrych wyników, natomiast nie ukrywam, że bardzo ciężko pracowałem nad sobą i cieszę się, że są tego efekty. W tym miejscu chciałbym podziękować Józkowi Łaskawcowi, Arturowi Lewandowskiemu, Arturowi Błańskiemu oraz firmie Motopasja – bez ich pomocy nie był bym wstanie startować w tak licznych imprezach.
Ścigacz.pl: Trudno było walczyć z quadowcami z innych krajów w Pucharze Europy Cross Country?
AK: Jeżeli chodzi o Puchar Europy to jadąc na pierwsze zawody z kolegami z Polski liczyliśmy, że zjedzie się czołówka i będziemy mieli od kogo się uczyć. Troszkę się rozczarowaliśmy, bo w większości wyścigów rywalizowaliśmy między sobą, a reszta Europy pozostawała za naszymi plecami. Znając się z własnego podwórka wiedzieliśmy, że mamy równe szanse na zdobycie tytułu.
Ścigacz.pl: Ubiegły sezon kosztował Cię bardzo dużo pracy i czasu poświęconego na treningi oraz zawdy, które niejednokrotnie odbywały się poza granicami kraju. Powiedz, jak na Twoje częste wyjazdy reaguje rodzina?
AK: (śmiech) No właśnie, poświęciłem się temu sportowi niczym profesjonalista, który z tego żyje. Starałem się jednak nie zaniedbywać rodziny, ale udział w zawodach wiąże się z wyjazdami, w moim przypadku cotygodniowymi plus treningi i przygotowanie sprzętu. Po pewnym czasie były z tego powodu delikatne zgrzyty. Teraz wynagradzam mojej rodzince wszystkie nieobecności w domu i jestem dumny z mojej ukochanej żony Adriany, że poświęcała się tak dla mnie.
Ścigacz.pl: W ubiegłym roku mieliście bardzo udany debiut w 12-godzinnym wyścigu quadów w Pont de Vaux. W tym zaliczyłeś udział w kolejnych prestiżowych zawodach w Le Touquet, gdzie ścigało się pół tysiąca quadów. Wynik – 27. miejsce – rewelacyjny. Opowiedz dokładnie, jak to wszystko wyglądało.
AK: Team Adam Kwiecień - Kamil Wiśniewski powołał do życia Tadeusz Wiśniewski tuż po ostatniej rundzie CC. Wspólnie z Kamilem przystąpiliśmy do treningów, jak i przygotowywania quada. Całą zimę trenowałem konkretnie do tych zawodów, jeżdżąc na quadzie tylko po piasku i dużych dziurach. Zrezygnowałem nawet z siłowni na rzecz jazdy. W Le Touquet, tuż przed rozpoczęciem odbiorów technicznych, mieliśmy pewną przygodę z naszymi quadami, w których po mroźnej nocy nie chciały odpalić silniki. Jak się okazało ten sam problem miało kilku francuskich zawodników. Na szczęście Artur Błoński miał przygotowany w aucie zapasowy akumulator, który posłużył do rozruchu naszych pojazdów. Później o pomoc poprosili Francuzi. Ich quady także uruchomiliśmy, za co spotkały nas przejawy sympatii. Zdziwiliśmy się, gdyż to zjawisko przed otwarciem bramy parku maszyn normalnym nie jest. Wyścig poprzedziła parada przez miasto. Po dojechaniu na plażę zająłem miejsce w trzecim rzędzie. Ruszył pierwszy, potem drugi rząd i przyszedł czas na nas. Chorągiewka poszła w górę, a my ruszyliśmy z pełnego gazu. Po godzinie zjechałem na zmianę i tankowanie. Kamil przez kolejną godzinę jechał doskonale i na ostatnie 60 minut za sterami quada zasiadłem ponownie ja. Stoczyłem kilka zwycięskich pojedynków z zawodnikami o numerach poniżej 50., co bardzo mnie cieszyło, ponieważ są one nadawane według zajętej pozycji z zeszłego roku. Na mecie nie miałem pojęcia, które zajęliśmy miejsce. Dopiero Kamil powiedział mi, że 29., a później okazało się, że 27., gdyż zdyskwalifikowano dwóch zawodników przed nami. Cieszyliśmy się ogromnie, ponieważ nasz plan przewidywał pierwszą pięćdziesiątkę.
Ścigacz.pl: Skoro masz już za sobą sukcesy w największych europejskich zawodach quadowych, czy jeszcze jest coś, co byś chciał zdobyć swojej karierze sportowej, czy też spoczniesz na laurach?
AK: Oczywiście! Bardzo chciał bym poprawić te wyniki, bo wiele da się tam jeszcze zrobić. Marzy mi się również Dakar, choćby w roli zawodnika asekurującego, tak zwanego woziwody (śmiech).
Ścigacz.pl: Co daje Ci największego kopa do jazdy, adrenalinę. Co najbardziej Ciebie motywuje?
AK: Chęć bycia najlepszym daje kopa do jeszcze cięższych treningów, a porażki to dodatkowa motywacja. Adrenalina wytwarza się zawsze po naciśnięciu czerwonego guzika w moim quadzie, ale hurtowe ilości tylko na zawodach.
Ścigacz.pl: Czy Twój syn też się zaraził tym sportem?
AK: Mój syn swoją przygodę z pierwszymi pojazdami silnikowymi rozpoczął, gdy miał 3,5 roku. Była to PW-ta, potem przesiadł się na KTMa. Później zaczęły się dzwony i postanowiliśmy, że trzeba to zakończyć. Jeździ jednak ze mną na zawody, jest moim najwierniejszym kibicem i bardzo mi pomaga. Mam też córeczkę trzyletnią. Ona jeszcze nie wie, o co w tym chodzi.
Ścigacz.pl: Ale mniemam, że wkrótce się dowie?
AK: Jak najbardziej (śmiech).
Ścigacz.pl: Gdyby nie quady to…?
AK: Gdyby nie quady, to nie poznałbym tylu ciekawych ludzi oraz imprez. Niestety ze względów finansowych zmuszony jestem zawiesić starty.
Ścigacz.pl: Zatem, co będzie następne?
AK: Na pewno coś tańszego. Boję się wysokości, więc paralotnia odpada (śmiech). Myślę, że będę takim "uśpionym agentem" lub motocyklistą amatorem. Jeśli pojawi się misja do wykonania podejmę wyzwanie.
Ścigacz.pl: Będą to już tylko hobbistyczne przejażdżki, czy też jeszcze pojawisz się na jakichś zawodach?
AK: Kiedy po przerwie – a miałem już ich kilka – kupuję jakiś sprzęt, to z myślą, że pojeżdżę koło domu. Szybko jednak taka jazda mi się nudzi i szukam najbliższych zawodów.
Ścigacz.pl: Za pięć, dziesięć, dwadzieścia lat, jak siebie widzisz? Co będziesz robił?
AK: Jak nie będę startował w zawodach, to mam nadzieję, że chociaż jakaś „popierdółka” będzie stała w garażu. A za 20 lat może przyjdzie wnusio i powie „dziadek zbuduj fulę, ja też chcę zdobywać takie puchaly”. Jak tata pozwoli, to zbuduję (śmiech).
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeA ja słyszałem, że tylko Pan Jezus jest wczoraj, dziś i na wieki
OdpowiedzOby takich sportowców było jak najwięcej, pogodnych, uśmiechniętych, z pasją.
Odpowiedzpowodzenia adaś
Odpowiedz