AC Farias - ¿ywa legenda stuntu
Pomimo tego, że gdy dorastał, nazwa ‘stunt' nawet nie funkcjonowała w powszechnym użytku, AC Farias to bez dwóch zdań człowiek-legenda tego sportu. Jest to bez wątpienia również autorytet dla wielu dorastających pokoleń stunterów, a także jeden z pierwszych ludzi na świecie, który pokazał całej reszcie, co to jest stunt...
Ścigacz.pl: Jak wyglądały Twoje początki? Kiedy po raz pierwszy wsiadłeś na motocykl i kiedy tak naprawdę zaczęła się przygoda ze stuntem?
AC Farias: Wszystko tak naprawdę zaczęło się od jazdy rowerem, kiedy miałem 3 lata. To był mój pierwszy pojazd na dwóch kołach, na którym wykonywałem pierwsze freestylowe ewolucje w życiu. W 1981 roku zacząłem jeździć na Yamasze RD 50 i już pierwszego dnia jazdy tym motocyklem, bez hand break'a, dałem nim na tylne koło. Teraz mógłbym powiedzieć, że wykonałem pierwsze wheelie jednak wtedy nic nie miało jeszcze swojej nazwy. Z perspektywy czasu myślę, że jazda rowerem sprawiła, że wszystko wydawało się później łatwiejsze . Bardzo mi to pomogło w wykonywaniu pierwszych tricków na motocyklu. Niestety, wspomniana wcześniej 50-tka przeżyła jedynie rok. Po mniej więcej dwunastu miesiącach sprzęt został przeze mnie zajeżdżony - jednym słowem umarł. Po tym fakcie nastąpiła przerwa w jeździe. Jakiś czas później zacząłem ujeżdżać 125-tki i 250-tki. Przez moje ręce przewinęły się między innymi takie motocykle, jak: Yamaha DT 180, FBM 125, Gilera 125, Honda XL 250. Wciąż jednak w głównej mierze musiałem się opierać na własnych umiejętnościach.
Wiesz... kiedy ja zaczynałem swoją przygodę ze stuntem, nie było zbyt wielu ludzi, z którymi mógłbym podzielić się doświadczeniem z freestylowej jazdy. Duży problem stanowiła również komunikacja. Teraz mamy Internet, Youtube, Facebook, Skype... Nie ma problemu z kontaktem z ludźmi z dosłownie całego świata. Na początku mojej przygody sam musiałem dochodzić wszystkiego, wymyślać nowe tricki, uczyłem się wyłącznie na własnych błędach. Cały czas byłem jednak przekonany, że gdzieś tam w moim kraju muszą przecież istnieć podobne jednostki do mnie, które jeżdżą na motocyklu z freestylowym zacięciem...
W 1989 roku pojechałem po raz pierwszy w moim życiu do San Paulo i spotkałem innych stunterów. W tym samym roku wziąłem udział w pierwszych zawodach, które wygrałem. W 1990 kupiłem KTM'a 350 i tego samego sezonu złamałem kolano i co wydaje się dosyć oczywiste, musiałem zrobić przerwę w jeździe. Wróciłem do domu w Brazylii kompletnie spłukany i co gorsza ze złamanym kolanem. Powrót do zdrowia zajął mi trzy miesiące i ponieważ wydałem wszystkie swoje oszczędności na podróże, musiałem znaleźć jakąś pracę. Nie było łatwo. Kiedy pasjonuje Cię pewna rzecz w Twoim życiu, najlepszym rozwiązaniem jest połączyć pasję i pracę. W innym wypadku nigdy nie będziesz usatysfakcjonowany tym, co robisz. W 1995 roku zacząłem żyć z moich pokazów. W tamtym czasie mieszkałem w Hiszpanii i do głowy by mi nie przyszło, że ze stuntu mogę żyć. Okazało się jednak, że moja największa życiowa pasja może być również normalną pracą. W najlepszym sezonie robiłem siedemdziesiąt pokazów rocznie. Po tym skoncentrowałem się już tylko na stuncie, czyli tym, co kocham robić najbardziej.
Ścigacz.pl: Które z Twoich motocykli najbardziej utkwiły Ci w pamięci?
AC Farias: Hmm... Kiedy dorastałem w Brazylii, miałem Yamahę DT180. To był bez wątpienia najwierniejszy ze wszystkich motocykl jakie posiadałem. Trenując, spędziłem na nim ogromną liczbę godzin i mam z nim wiele, naprawdę wiele dobrych wspomnień. Może to także przez pewien sentyment, którym go darzę. Był to jeden z moich pierwszych motocykli, na których zaczynałem swoją przygodę ze stuntem. W 1997 kupiłem Hondę CBR 600 i to była moja pierwsza maszyna o dużej pojemności. Rok później wygrałem na niej wszystkie rundy w europejskiej serii zawodów w stuncie.
Ścigacz.pl: A co myślisz o stuncie na ulicy?
AC Farias: Myślę, że jest zarówno dużo negatywnych, jak i pozytywnych aspektów, jednak z przewagą tych negatywnych. Wiele razy jadąc po ulicy stawiałem motocykl na tylne koło. Robiłem to dla czystej przyjemności, ale zawsze na wheelie się kończyło. Zresztą, wówczas wheelie ograniczało się jedynie do jazdy po prostym odcinku. Trzeba było mieć się gdzie rozpędzić, a miejsc do treningów nie było zbyt wiele. Nie istniało także aż tyle wariacji, czy combosów. To było jednak bardzo dawno temu, miałem wtedy 20 lat. W tamtym okresie stunt nie funkcjonował jako sport i nie organizowano żadnych zawodów. Trzeba pamiętać, że stunt na ulicy daje wiele radości ale jest bardzo niebezpieczny i każdy, kto zamierza jeździć w ten sposób musi mieć świadomość ewentualnych konsekwencji. Niestety teraz wszystko się także nieco zmieniło. Na ulicy widać wielu „młodych gniewnych", którzy poprzez szybkie wheelie na prostych chcą udowodnić wszystkim jacy są fajni. Sądzą, że stoją poza prawem. Niestety tacy właśnie ludzie niszczą wizerunek pozostałych stunterów, którzy podchodzą do tego co robią z pasją i w większości traktują stunt jako swój zawód. Moim zdaniem takiego udowodniania na ulicy - w zasadzie to sam nawet nie wiem czego udowadniania - nie można nawet nazwać stuntem. To nie jest esencja tego sportu i właśnie takie zachowanie zamyka nam wiele drzwi.
Ścigacz.pl: Jaka jest zatem Twoja opinia o zawodach? Czy mają według Ciebie sens? Wszyscy wiemy, że każdy z zawodników ma przecież swój unikalny styl...
AC Farias: To ciężkie pytanie. Kilkukrotnie byłem sędzią na zawodach. W moim odczuciu obecny system ocen nie jest wystarczająco dobry. Po zakończeniu przejazdu danego zawodnika sędzia ma zaledwie kilka sekund na wystawienie mu oceny. Czasami po obejrzeniu pięćdziesięciu przejazdów człowiek zapomina, jak jeździł pierwszy zawodnik, zatem jest naprawdę ciężko być fair wobec wszystkich. Zresztą nawet jeżeli po zakończeniu przejazdów masz ochotę zmienić swoje zdanie i przyznaną punktację, nie możesz tego zrobić. Według mojej opinii każdy z przejazdów powinien być filmowany. Powinniśmy mieć możliwość notowania punktów w trakcie każdego z przejazdów, jednak do samego końca nie pokazywać ich ani zawodnikom, ani publiczności. Na koniec wszystkich przejazdów zawodników cały skład sędziowski powinien udać się na naradę i w przypadku braku pewności mieć możliwość obejrzenia video i dopiero wtedy podjęcia decyzji. To po prostu dawałoby nam szansę na ponowne spojrzenie na dany przejazd i ewentualne porównanie go z pokazem innego zawodnika. Z pewnością taki system byłby bardzo przydatny, w szczególności jeżeli mówimy o kwalifikacyjnej części zawodów. W finale jest o wiele, wiele łatwiej, bowiem startuje tam zaledwie 10-15 zawodników.
Ścigacz.pl: Co zatem z Twoimi startami w zawodach?
AC Farias: Zabawne. Za każdym razem kiedy biorę udział w jakichś zawodach mówię sobie "Ok. To będą ostatnie zawody w jakich biorę udział!", jednak jakimś sposobem zawsze na nie wracam. Nie robię tego dla samych zawodów, ale dla ludzi, z którymi dzielę tą samą pasję i z którymi chcę się tam spotkać, porozmawiać, popatrzeć na nowe tricki, wymienić spostrzeżeniami. Ostatnimi zawodami, w jakich wziąłem udział były te zorganizowane w 2008 r. w Szwajcarii, gdzie zająłem czwarte miejsce. Latem tego samego roku, jak wiesz złamałem nogę. Ja naprawdę już nie chcę startować w zawodach! Wolę pokazy, na których cieszę się jazdą i na których jeżdżę przede wszystkim dla ludzi, a nie dla sędziów. Ja po prostu już tego nie potrzebuję. Oczywiście nie oznacza to, że chcę zrezygnować ze stuntu. Teraz planuję powoli kalendarz tegorocznych pokazów, więc mam nadzieję pojawić się w sezonie 2010 w wielu ciekawych miejscach.
Ścigacz.pl: W ciągu ostatnich kilku lat wiele trików ewaluowało. Obecnie możemy zobaczyć w większości combo cyrkle na handbrake'u i coraz mniej technicznej jazdy. Co myślisz o kierunku rozwoju stuntu?
AC Farias: Podoba mi się ten kierunek. Teraz większość stunterów robi mniej tricków, do których potrzebna jest prędkość, tak jak miało to miejsce w przeszłości. Szybkość motocykla ustąpiła miejsca szybkości ciała, dzięki czemu jest to mniej niebezpieczne niż wcześniej. Oczywiście teraz częściej przewracasz się w trakcie treningów, ale prędkość motocykla nie jest już tak duża. To czyni upadki bardziej bezpiecznymi, o ile można tak w ogóle powiedzieć . ;) Dzięki Internetowi, przez ostatnie kilka lat stunt zmienił swoje oblicze, ewaluował. Teraz styl poszczególnych zawodników jest wielkim mixem tricków wykonywanych przez innych z całego świata. Już nie ma barier. Każdy jeździ tak, jak chce. Można jednak czerpać inspiracje z video innych stunterów i rozbudowywać swój własny, specyficzny i unikalny styl.
Ścigacz.pl: Rozumiem. Widać, że obserwujesz wielu młodych zawodników. Jeżeli zapytałabym teraz o tych najbardziej utalentowanych, kogo byś wymienił?
AC Farias: Wiesz, tak naprawdę jest wielu bardzo dobrych stunterów, jednak część z nich jedynie kopiuje tricki innych. Są oni dobrymi naśladowcami. W historii stuntu jest miejsce tylko dla tych kreatywnych, ze świeżym stylem, więc powiem Ci jakie są moje typy. Moim zdaniem świetnym i świeżym stylem odznaczają się obecnie Rafał Pasierbek, Jorian Ponomareff, Thomas Blade Sagnier, Tigrou. Oczywiście jeżeli rozmawiamy o zawodach, to jest to zupełnie inna bajka. Jest duża różnica w byciu dobrym stunterem, a byciu dobrym zawodnikiem. Niektórzy są świetni w trakcie pokazów, ale w trakcie zawodów stresują się do tego stopnia, że ich poziom wydaje się o wiele gorszy, niż w rzeczywistości. Pomimo to, uważam, że dobry stunter powinien być kompletny i łączyć solidną, techniczną jazdę z kreatywnością i dobrym stylem.
Ścigacz.pl: W Polsce jest wielu młodych, początkujących stunterów, którzy sami przygotowują swoje motocykle na rozpoczęty już w zasadzie nowy sezon. Czy masz dla nich jakąś radę?
AC Farias: Najważniejsza sprawa w stunterskim motocyklu to: klatka, zębatka i ręczny hamulec tylny. Trzeba jednak pamiętać, że dobrze przygotowany motocykl to nie wszystko. Jeżeli chcesz być naprawdę dobrym stunterem, musisz spędzić nie tylko wiele godzin trenując na swojej maszynie, ale również ćwicząc swoje ciało. To bardzo ważne, aby utrzymać się w dobrej kondycji.
Ścigacz.pl: Wracasz do życia po dosyć poważnym wypadku w 2008 roku. Wielu ludzi, włączając w to Ciebie, myślało że nie będziesz już jeździł. Teraz widzimy, że jesteś w naprawdę dobrej kondycji. Jak tego do cholery dokonałeś?! I oczywiście, jak idzie Ci jazda?
AC Farias: Po tym wypadku przeszedłem sześć operacji, zatem spędziłem naprawdę wiele czasu w szpitalu. To był dla mnie bardzo ciężki okres i mogę go określić jednym słowem: ból. Musiałem poświęcić wiele czasu na fizjoterapię i naprawdę myślałem, że będzie to koniec mojej stunterskiej jazdy. Każdego dnia spędzałem kilka godzin na ćwiczeniach, pływaniu, chodzeniu. Chciałem skończyć z jazdą na motocyklu, ale nie potrafiłem. Wiesz... Całe moje życie to stunt. To była rzecz, którą robiłem najlepiej, która była moim zawodem, a przede wszystkim, którą kochałem robić najbardziej. Stunt był po prostu całym moim życiem, więc nie mogłem przestać. Dlatego też postanowiłem wrócić. Kupiłem Kawasaki 636 i zacząłem treningi. Po raz pierwszy w moim życiu nie przygotowałem własnoręcznie części do motocykla, tylko kupiłem je gotowe, ze sklepu. To było dziwne uczucie kiedy otworzyłem paczkę z gotowymi elementami. W przeszłości spędziłem wiele godzin w moim garażu i sam przygotowywałem części takie jaki: klatka, czy zębatka. Teraz po prostu zamówiłem wszystko przez Internet. ;) Bardzo lubię sam pracować nad moim motocyklem i przygotowywać samodzielnie to, co jest możliwe. Jednak zakup gotowych elementów to duża oszczędność czasu. Wciąż chciałbym się rozwijać w mojej jeździe i uczyć nowych tricków. Oczywistym jest też fakt, że moje ciało na wiele rzeczy mi już nie pozwala. Ćwiczę jedynie jeden dzień w tygodniu. Mam 45 lat i muszę zaakceptować pewne ograniczenia związane z moim wiekiem. Z pewnego punktu widzenia teraz jest mi nieco łatwiej. Kiedy zaczynałem jeździć nie było gotowych części do motocykli i jak wcześniej już powiedziałem, wszystkie tricki trzeba było wymyślać samemu. Znaczy to tyle, że obecnie nie muszę poświęcać tyle swojej energii na wymyślanie czegoś i mam wiele czasu na relaks. Jestem jedynie prekursorem w stuncie, który jest szczęśliwy, że wciąż może jeździć. Obecnie poziom stuntu jest na tyle wysoki, że przyszedł czas na nowe pokolenie. Nigdy nie sądziłem, że stunt zajdzie tak daleko i dlatego jestem naprawdę bardzo, bardzo szczęśliwy z tego powodu.
Na odchodne, wszystkim zainteresowanym podajemy adres strony internetowej AC Fariasa http://www.acfarias.com/
Foto: Archiwum zawodnika
|
Komentarze 9
Poka¿ wszystkie komentarzeco to za motocykl (marka,model) z ¿ó³tym bakiem co farias ma te¿ ¿ó³t± koszulkê i kask? z góry dziêki za odp. Pozdrawiam
Odpowiedztakich ludzi tylko podziwiac
OdpowiedzSzkoda ¿e niema ¿adnego filmu do tego materia³u
OdpowiedzHardcorowy z tymi trikami
OdpowiedzSzkoda ¿e niema ¿adnego filmu do tego materia³u
OdpowiedzZa pomoc przy tworzeniu tego materia³u chcia³abym podziêkowaæ równie¿ Simpsonowi i ch³opakom z redakcji, zatem DZIÊKUJÊ :) Zazwyczaj niewiele osób wie, ¿e poza autorem artyku³u swój udzia³ w ...
Odpowiedz¦wietny artyku³,dobrze ¿e coraz wiêcej jest materia³ów tego typy dziêki temu mo¿na nakre¶liæ jak wygl±da³ i kszta³towa³ siê stuntriding zza wielkiej wody. I tutaj jeszcze o AC Fariasie czyli Urban ...
Odpowiedz