Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeSlowo "hejt" juz dawno stalo sie wytrychem do latwej obrony przed jakakolwiek krytyka. Pakuje sie do tego wora zarowno puste inwektywy jak i konkretne argumenty przeciwko namolnie promowanej "idei" przekazu, po czym zaczyna sie pomstowac na "hejterow" i wstecznikow, ignorujac zawartosc merytoryczna krytyki. Po tragicznym wydarzeniu z Gdanska "hejt" juz stal sie wrecz przedmiotem zbiorowej histerii. I tym wlasnie jest ten felieton. Lamentowaniem, ze chinole i elektryki takie fajoskie, a ci straszni hejterzy pluja jadem. Autorze- chcesz dyskutowac o wartosci elektrykow i chinczykow to rob to merytorycznie, a nie placz, ze nikt nie klaszcze. Co do katowania japonow, to pamietam ze atrakcja zlotow w Polanowie w polowie lat 90-tych bylo maltretowanie wueski, ktora trzeba bylo najpierw sciagnac ze slupa. Na innych zlotach tez zdarzaly sie demoludy do niszczenia. Czy od tego czasu ex-RWPG-owski przemysl motocyklowy stal sie liderem?... Chiny maja potencjal, ale 90 procent tego co na dzisiaj oferuja pod wlasnymi motoryzacyjnymi markami to wiekszy, lub mniejszy chlam, a redakcyjna "futurologia" w niczym nie zmienia sytuacji tych, ktorzy chca kupic motocykl dzisiaj a nie za kilka lat.
OdpowiedzBrawo, brawo i jeszcze raz brawo! Dodam tylko, że moim zdaniem całkowicie nie na miejscu było wykorzystanie przez autora tragedii z Gdańska. W Gdańsku mieliśmy do czynienia z atakiem kryminalisty, do tego prawdopodobnie chorego psychicznie. Co to ma wspólnego z "hejtem"??? Skąd autor ma takie wiadomości??? A nawet jeżeli by tak było, to okazałoby się, ze np. w USA mamy zapewne do czynienia z największą na świecie rzeszą "hejterów", bo przecież co rusz jakiś szaleniec wbiega z karabinem do szkoły. Nie popadajmy w obłęd i histerię. Codziennie (niestety) na ulicach giną ludzie mordowani przez innych ludzi. Tak było, jest i niestety zapewne będzie. Co to ma wspólnego z "hejtem"? To, że mam inne zdanie i nie chcę, jak karp łykać zapodawanej w większości mediów papki, nie znaczy, że jestem "hejterem"!
OdpowiedzPodpisuje sie pod tym obiema rekami. Podpisalbym sie rowniez stopami gdybym umial. Bardzo celna riposta na ten tendencyjny artykul.
OdpowiedzBardzo trafne podsumowanie wyssanej z palca wizji autora tekstu. Artykuł to nieudana próba manipulacji na rzecz kiepskiej jakości produktów oraz beznadziejnych elektrycznych pseudo produktów przyszłości.
OdpowiedzI jeszcze jedno. Chinole maja przynajmnie adekwatna do jakosci cene i w prawdziwym zyciu daja rade jako jezdzidla robocze. W przypadku elektrykow mamy za to propagandowa banke, pseudo designerski i "lajfstajlowy" marketing, zaklamany bilans ekologiczny (nie wazne ze bardziej truje- wazne ze truje gdzie indziej, a nie na moim blokowisku), agresywne "wspomaganie" rynkowe podatkami i ekonormami (reczne sterowanie rodem z planowej gospodarki socjalizmu), watpliwa wartosc uzytkowa i to wszystko za cene srednio dwukrotnie wyzsza od markowego spaliniaka tego samego segmentu. Na dniach Harley oglosil cene LiveWire: okolo 30.000 usd. Na anglojezycznych forach wiekszosc komentujacych jest zdania, ze to mnie wiecej 2 razy za drogo. Hejterzy?... Przeciez zarabiajac 4 razy tyle co Polacy i majac jedynie 1,5 raza wyzsze koszty utrzymania, powinni piac z zachwytu i leciec do dealera z kasa.
OdpowiedzRzecz jednak w tym, co rozumiemy pod pojęciem "chińczyka". Przecież taka Honda CB125F czy Yamaha YBR125/YS125 też są "made in China", aczkolwiek projekt i proces technologiczny produkcji pod kontrolą Japończyków. Podobną drogą idzie włoskie Benelli, której projektuje motocykle u siebie, ale produkuje je w Chinach, żeby było taniej. I wtedy można się zastanawiać, że skoro chińska Jianshe produkowała dla Yamahy model YBR125, to czy inne produkty tego samego zakładu (np. sprzedawany u nas Junak RS Pro) nie są podobnej jakości i technologii, a jednak tańsze w cenie.
OdpowiedzPrzejmowanie upadłych marek przez chińskie koncerny to przemyślana strategia. Bliżsa sercom europejskich klientów będzie przecież maszyna z logotypem Benelli na baku niż na przykład qangjangbonkmong motors..... Nie jest to przecież żadne odkrycie. Tylko czy takie przypudrowanie pochodzenia zapewnia jakość produktów? No mam jednak wątpliwości. Zresztą nawet te małolitrażowe Yamahy 125cc made in china mają w sobie to coś tak charakterystycznego dla chińskiej produkcji. Oczywiście ich wysoka cena robi swoje i dzięki temu produkty te nie są już tak tandetne jak quangdongciong motors :). Ale klasa 125cc to jeszcze nie motocykle więc nie ma co się tak mocno nad tym tematem rozwodzić.
Odpowiedz@Kowal, jeśli 125-tki to nie motocykle, to czym są Twoim zdaniem? Motorowery? Czy może chciałeś powiedzieć, że to "niepełnowartościowe" motocykle. :)
OdpowiedzZwykle 125 sa robione przez japonczykow w Chinach, bo tam jest na nie najwiekszy popyt, a uzyskanie pochodzenia celnego powoduje zwolnienie, lub ograniczenie oplat. Z tego samego powodu Honda robila Gold Wingi w USA, a Yamaha SZR 660 we Wloszech. Poza tym stare japonskie technologie pozostaja potem w Chinach na prawach licencji, z czego tez sa profity, albo podrobek (z czego profitow nie ma). Co do Benelli to nie jest ono wloskie. Wprawdzie zostalo biuro w Pesaro ale wlascielem, mocodawca i wykonawca jest Qianjiang Group, z Wenling. I to akurat tez mi sie nie podoba, gdyz prowadzi do globalizacyjnego bajzlu rodem z rynku samochodowego gdzie zakup Opla oznacza jezdzenie Citroenem. Japonce probowali kilkanascie lat temu ozenic Suzuki z Kawasaki, ale na szczescie im nie wyszlo. Istotne jest, nie to gdzie kto otworzyl fabryke, ale kto i w jaki sposob bierze odpowiedzialnosc za produkt. Jesli na zbiorniku HD sa od ponad stu lat te same nazwiska, to chociaz mozna nie lubic ich produktow, to trudno odmowic szacunku, konsekwencji i odpowiedzialnosci za wlsny wytwor. Nawet jesli ostatnio robiony bywa w Indiach. Podobnie w przypadku pana Soichiro Hondy i jego ziomkow. Gdyby goscie z Qianjiang postepowali tak samo a nie podszywali sie pod stara wloska arystokracje, to zyskali by nie tylko w moich oczach. Zeby nie bylo ze patrze na stare japonskie i zachodnie marki przez rozowe okulary, to niestety mam swiadomosc degeneracji zwiazanej z pogonia za zyskiem i produkcja komponentow w tanich lokacjach. Wiazka elektryczna KTM-a EXC z 2014 wyglada jak kable od zabawki w porownaniu z wiazka EXC z 2002 roku... Plasiki austriackiego Gigera wygladaly po kilku latach jazdy lepiej niz portugalskie Polisporty po kilku miesiacach, poza tym plastikowe dystanse lozysk, nakretki amortyzatorow, pokrywy itd, itp.
OdpowiedzChiński pojazd traktowany jako tani środek transportu - OK, pełna zgoda. Tylko tyle i aż tyle. Z tym że nie ma to wiele wspólnego z motocyklowym światem. A elektryki to faktycznie sztucznie nadmuchana bańka propagandowa.
Odpowiedz