Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeRobie identyczne przebiegi roczne samochod/motocykl i zgodzilbym sie z Toba, gdyby nie jeden szczegol. W Polsce (ale nie tylko) drastyczne i nieproporcjonalne ograniczenie predkosci znakami jest jedynym pomyslem na poprawe bezpieczenstwa. Jesli przy drodze brakuje chocby kawalka wymalowanego pasa, albo stoi jeden pacholek, to na wielokilometrowym odcinku pojawia sie znak 40 km/h, gdzie jazda z taka predkoscia jest nierealna. Zobacz co dzialo sie wzdluz budowanej S3 w okolicach aglomeracji Lubin-Legnica. Podobnie jakis czas temu odcinek miedzy Koszalinem a Trojmiastem (nie pamietam miedzy jakimi wsiami). Ograniczenia predkosci w zakretach zaczynaja miec sens dopiero kiedy spadnie snieg... Znaki terenu zabudowanego poukrywane w krzakach i pojawiajace sie i znikajace (aglomeracja slaska, lodzkie). A to wszystko oznacza zniwa dla operatorow radarow przenosnych (Bialy Bor, podlasie). Jak do tego dorzucimy likwidacje sekundnikow na sygnalizatorach, kamery przejazdu na czerwonym z "krotkim" zoltym, petle indukcyjne niereagujace na motocykle (Poznan, Szczecin) to wychodzi, ze Twoje postulaty obostrzenia sankcji, wygladaja jak nadstawienie tylka i portfela do dymania przez lokalnych kacykow. Tu nie chodzi o mityczna edukacje, tylko o spoleczne poczucie, ze jesli sa ograniczenia, to znaczy ze maja one sens i sa proporcjonalne do skali zagrozenia. Bez tego i tak wszyscy je beda lamac, albo w wyborach zaglosuja na tych ktorzy obiecaja pozbycia sie radarow- chocby to byla partia faszystow-satanistow pod sztandarem z sierpem i mlotem.
OdpowiedzBrak odpowiedzi do tego komentarza