Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeI jeszcze jedno. Chinole maja przynajmnie adekwatna do jakosci cene i w prawdziwym zyciu daja rade jako jezdzidla robocze. W przypadku elektrykow mamy za to propagandowa banke, pseudo designerski i "lajfstajlowy" marketing, zaklamany bilans ekologiczny (nie wazne ze bardziej truje- wazne ze truje gdzie indziej, a nie na moim blokowisku), agresywne "wspomaganie" rynkowe podatkami i ekonormami (reczne sterowanie rodem z planowej gospodarki socjalizmu), watpliwa wartosc uzytkowa i to wszystko za cene srednio dwukrotnie wyzsza od markowego spaliniaka tego samego segmentu. Na dniach Harley oglosil cene LiveWire: okolo 30.000 usd. Na anglojezycznych forach wiekszosc komentujacych jest zdania, ze to mnie wiecej 2 razy za drogo. Hejterzy?... Przeciez zarabiajac 4 razy tyle co Polacy i majac jedynie 1,5 raza wyzsze koszty utrzymania, powinni piac z zachwytu i leciec do dealera z kasa.
OdpowiedzRzecz jednak w tym, co rozumiemy pod pojęciem "chińczyka". Przecież taka Honda CB125F czy Yamaha YBR125/YS125 też są "made in China", aczkolwiek projekt i proces technologiczny produkcji pod kontrolą Japończyków. Podobną drogą idzie włoskie Benelli, której projektuje motocykle u siebie, ale produkuje je w Chinach, żeby było taniej. I wtedy można się zastanawiać, że skoro chińska Jianshe produkowała dla Yamahy model YBR125, to czy inne produkty tego samego zakładu (np. sprzedawany u nas Junak RS Pro) nie są podobnej jakości i technologii, a jednak tańsze w cenie.
OdpowiedzPrzejmowanie upadłych marek przez chińskie koncerny to przemyślana strategia. Bliżsa sercom europejskich klientów będzie przecież maszyna z logotypem Benelli na baku niż na przykład qangjangbonkmong motors..... Nie jest to przecież żadne odkrycie. Tylko czy takie przypudrowanie pochodzenia zapewnia jakość produktów? No mam jednak wątpliwości. Zresztą nawet te małolitrażowe Yamahy 125cc made in china mają w sobie to coś tak charakterystycznego dla chińskiej produkcji. Oczywiście ich wysoka cena robi swoje i dzięki temu produkty te nie są już tak tandetne jak quangdongciong motors :). Ale klasa 125cc to jeszcze nie motocykle więc nie ma co się tak mocno nad tym tematem rozwodzić.
Odpowiedz@Kowal, jeśli 125-tki to nie motocykle, to czym są Twoim zdaniem? Motorowery? Czy może chciałeś powiedzieć, że to "niepełnowartościowe" motocykle. :)
OdpowiedzZwykle 125 sa robione przez japonczykow w Chinach, bo tam jest na nie najwiekszy popyt, a uzyskanie pochodzenia celnego powoduje zwolnienie, lub ograniczenie oplat. Z tego samego powodu Honda robila Gold Wingi w USA, a Yamaha SZR 660 we Wloszech. Poza tym stare japonskie technologie pozostaja potem w Chinach na prawach licencji, z czego tez sa profity, albo podrobek (z czego profitow nie ma). Co do Benelli to nie jest ono wloskie. Wprawdzie zostalo biuro w Pesaro ale wlascielem, mocodawca i wykonawca jest Qianjiang Group, z Wenling. I to akurat tez mi sie nie podoba, gdyz prowadzi do globalizacyjnego bajzlu rodem z rynku samochodowego gdzie zakup Opla oznacza jezdzenie Citroenem. Japonce probowali kilkanascie lat temu ozenic Suzuki z Kawasaki, ale na szczescie im nie wyszlo. Istotne jest, nie to gdzie kto otworzyl fabryke, ale kto i w jaki sposob bierze odpowiedzialnosc za produkt. Jesli na zbiorniku HD sa od ponad stu lat te same nazwiska, to chociaz mozna nie lubic ich produktow, to trudno odmowic szacunku, konsekwencji i odpowiedzialnosci za wlsny wytwor. Nawet jesli ostatnio robiony bywa w Indiach. Podobnie w przypadku pana Soichiro Hondy i jego ziomkow. Gdyby goscie z Qianjiang postepowali tak samo a nie podszywali sie pod stara wloska arystokracje, to zyskali by nie tylko w moich oczach. Zeby nie bylo ze patrze na stare japonskie i zachodnie marki przez rozowe okulary, to niestety mam swiadomosc degeneracji zwiazanej z pogonia za zyskiem i produkcja komponentow w tanich lokacjach. Wiazka elektryczna KTM-a EXC z 2014 wyglada jak kable od zabawki w porownaniu z wiazka EXC z 2002 roku... Plasiki austriackiego Gigera wygladaly po kilku latach jazdy lepiej niz portugalskie Polisporty po kilku miesiacach, poza tym plastikowe dystanse lozysk, nakretki amortyzatorow, pokrywy itd, itp.
OdpowiedzChiński pojazd traktowany jako tani środek transportu - OK, pełna zgoda. Tylko tyle i aż tyle. Z tym że nie ma to wiele wspólnego z motocyklowym światem. A elektryki to faktycznie sztucznie nadmuchana bańka propagandowa.
Odpowiedz