Ścigacz.pl

Motocykliści w Polsce nie stanowią szczególnie dopieszczonej grupy wśród zmotoryzowanych, ale w większość dużych miast naszego kraju są zwolnieni z opłat parkingowych.

Obowiązku uiszczenia opłaty nie ma m.in. w Warszawie, Szczecinie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi, Krakowie i Gdańsku, ale na przykład władze Białegostoku, Gdyni i Torunia zdecydowały, że opłata jest konieczna również w przypadku silnikowych jednośladów.

Na świecie bywa różnie, ale szczególnie napięta sytuacja jest obecnie w Londynie, a konkretnie Hackey, czyli jego południowo-wschodniej części, gdzie władzą chcą wprowadzić wysokie opłaty parkingowe również dla właścicieli motocykli.

Protesty, które wybuchły po zapowiedziach władz, mają bardzo żywiołowy przebieg. Jest o co walczyć, bo według organizacji Save London Motorcycling (SLMC) niekorzystna decyzja radnych londyńskiej gminy może kosztować właścicieli dwukołowych pojazdów nawet 14000 funtów rocznie.

SMLC ostrzega, że wraz z planami rozszerzenia płatnych stref postojowych, nowy pomysł urzędników może być postrzegany jako sposób na wyrugowanie motocyklistów z użytkowania dróg w Londynie.

Londyńska organizacja motocyklistów argumentuje, że opłaty parkingowe zmusiłyby więcej osób do częstszego korzystania z samochodów jako środka transportu, co ich zdaniem zwiększyłoby zatłoczenie miasta i zanieczyszczenie powietrza.

Niestety coraz częściej widzimy próby zrównania pojazdów samochodowych i motocykli w prawach oraz ograniczeniach. Rzeczywiście często ma to uzasadnienie. Zgadzamy się przecież, ze większość przepisów drogowych dotyczy obu typów pojazdów, ale problem zaczyna się w chwili, gdy urzędnicy tracą właściwą perspektywę i zaczynają przykładać tę samą miarę do motocykli i motocykli w każdym z przypadków, np. parkowania.

Niestety stałą tendencją każdej władzy jest zaglądanie do kieszeni obywateli i wyciąganie z nich coraz większych pieniędzy. System sam się nie wyżywi. Rolą obywateli i organizacji powołanych do ochrony uzyskanych praw, jest przeciwdziałanie tym praktykom.