Heritage Tourist Tour 2023 Moto Guzzi x Seventy9. Czasami droga jest celem
W weekend od 14 do 16 lipca odbyła się impreza z cyklu Heritage Tourist Tour, która jest przeznaczona dla motocyklistów kochających klasyczne maszyny. Przez 3 dni jeździliśmy po najpiękniejszych drogach Warmii i Mazur w doborowym towarzystwie ludzi, których łączy ta sama zajawka i brak pośpiechu. Czy przygoda może być zaplanowana? Czy droga może być celem?
Wiecie, co wam powiem? Mam najlepszy motocykl na świecie, serio. Mój Moto Guzzi V7 III Stone towarzyszy mi już od ponad 4 lat i razem spędziliśmy wiele wspaniałych chwil, niezależnie od tego, czy jechaliśmy do włoskiej knajpy na pizzę, czy na kilkudniowy wyjazd. Odkąd przeprowadziłem się do Warszawy, to spędzam na nim mniej czasu, bo przez mój garaż przewija się sporo motocykli testowych.
Absolutnie nie odbierajcie tego w formie marudzenia, bo uwielbiam tę robotę, ale czasami po prostu tęsknię za moim Gutkiem. Tym bardziej ucieszyłem się, kiedy nadarzyła się okazja weekendowego wypadu w ramach Heritage Tourist Tour 2023. Wiecie, co jeszcze wam powiem? Nigdy nie byłem na Mazurach, a tak w ogóle to wasze motocykle też są najlepsze na świecie.
Przygoda w stylu slow
Nie przepadam za bardzo za jazdą w grupie i różnego rodzaju spotkaniami, choć w teorii powinienem to lubić. Wyjątkiem były spoty poznańskiego klubu Vespy, bo tam czułem, że wszyscy mamy podobne podejście do życia i jazdy. Dlatego z pewną rezerwą podszedłem do tego wyjazdu i zapewnień, że będziemy jechać wręcz przepisowym tempem. Na szczęście okazało się, że organizatorzy nie rzucali słów na wiatr.
Nie było pędzenia na złamanie karku, nie było żadnych głupich (czyt. niebezpiecznych) zachowań ze strony innych uczestników, ale mimo wszystko było czuć ducha przygody. Modyfikowanie tras przez niezaplanowane objazdy, kilkadziesiąt kilometrów błądzenia drugiego dnia - nikt nie miał tego nikomu za złe, a do ogniska zasiadaliśmy w świetnych humorach.
Płonie ognisko w lesie
Od kilku lat w Polsce popularny jest glamping. Jeżeli nie wiecie, o co chodzi, to spieszę z odpowiedzią - to forma campingu, ale z pewnymi udogodnieniami. Tak oto spaliśmy w Buqi Camp, w miejscowości Dawidy koło Pasłęka. Znajduje się tam kilka gustownie urządzonych tipi z wygodnymi łóżkami, dwa kontenery z prysznicami i toaletami oraz miejsce na ognisko, które to musieliśmy rozpalać sami i sami też organizowaliśmy sobie drewno. To się nazywa duch przygody!
Oczywiście można narzekać na to, że w nocy było zimno, ale przecież wystarczy założyć bluzę i spodnie dresowe. Można też narzekać na zacinającą się pompę wody, zwłaszcza kiedy stoi się namydlonym, a żeby ową pompę zrestartować, to trzeba wyjść na zewnątrz, wyciągnąć wtyczkę i włożyć ją z powrotem, ale zawsze znalazła się jakaś dobra dusza, która w tym pomogła. Koniec końców - był gorący prysznic i było ciepłe spanie. Przygoda rządzi się swoimi prawami, więc może być kapryśna.
Byli też fantastyczni ludzie i to oni tworzą atmosferę wyjazdu. Przekrój motocykli był spory - Moto Guzzi, Triumph, Yamaha, Honda, a nawet Royal Enfield czy Husqvarna. Choć Svartpilen 401 nie zalicza się do modern classic, to nie można mu odmówić gustownego i ciekawego wyglądu, więc nikt nie spoglądał na niego krzywo. Zresztą klasyk to bardzo szerokie pojęcie, bo jeżeli ktoś przyjechałby pierwszą generacją Suzuki GSX-R, to przecież też możemy mówić o motocyklu klasycznym. Przy ognisku rozmawialiśmy nie tylko o motocyklach, ale również o swoich pasjach, przygodach, planach na przyszłość i ogólnie o tym, co nam w duszy gra. Wszyscy szybko i sprawnie się zintegrowali.
Mazury cud natury
Choć znaliśmy ramowy plan wydarzenia, to okazało się, że w ostatniej chwili zmianie uległa jedna z atrakcji, przez co zmieniła się też trasa. Głównego dnia przejechaliśmy łącznie ponad 400 km po mazurskich drogach. Jak słusznie zwrócono uwagę - Mazury to ciekawy region, bo stosunkowo łatwo do niego dotrzeć drogą ekspresową, ale kiedy wjedzie się w głąb, zwłaszcza na drogi wojewódzkie, to staje się wymagający. Jechaliśmy w dużej mierze w otoczeniu lasów, pól, jezior, łąk wypełnionych zwierzętami i tylko czasami przecinaliśmy się z cywilizacją w rozumieniu małych miasteczek i dróg krajowych. Po drodze kilka razy zabłądziliśmy, niektórzy zdecydowali się przedłużyć przystanek przy głównej atrakcji, co przypłacili powrotem w ciemnościach, ale z powrotem w obozie spotkaliśmy się w doskonałych humorach i o to chodziło.
Reset
W drogę powrotną udałem się z tym samym składem, którym ruszaliśmy spod Liberty Motors w Piasecznie, ale pojechaliśmy inną trasą, co stanowiło miłe urozmaicenie i przedłużenie przygody. Powiem wam, że kiedy przejechaliśmy przez Nieporęt i wjechałem na Trasę Siekierkowską, to czułem się, jakbym wrócił do Warszawy po bardzo długiej przerwie, a nie było mnie raptem niecałe trzy dni. To był dobry znak, bo świadczył o tym, że mózg skutecznie się zresetował. Mój Gutek dzielnie wytrzymał całą drogę, choć nie zawsze było łatwo. Śledźcie profile producenta odzieży 79 Point i Liberty Motors, bo zdecydowanie warto wybrać się na Heritage Tourist Tour, a na ten rok zaplanowano jeszcze kilka imprez.
Zdjęcia: Michał Farbiszewski
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze