BMW S1000R - dzik jest dziki
Z dzikimi motocyklowymi nakedami jest trochę tak, jak kilka lat temu było z usportowionymi autami przednionapędowymi. Sceptycy twierdzili, że nie ma sensu podnosić w nieskończoność wydolności ich silników, bo z technicznego punktu widzenia, przeniesienie mocy większej, niż 250KM przednimi kołami z góry skazane jest na porażkę. No i jaką mamy obecnie sytuację? Taką, że usportowione przednionapędowe kompakty dysponują mocami do 350KM i nikt z tego powodu nie rozpacza.
Analogia w przypadku motocykli typu naked jest oczywista. Jaki jest sens instalowania w motocyklu bez owiewek mocy większej, niż 100-120KM? Wyczynowe zawieszenia, ramy i hamulce w sprzęcie przeznaczonym głównie do jazdy po mieście? 250km/h na ryczącym golasie? Rzecz jasna kierując się racjonalnymi kryteriami wszystkie te rzeczy są kompletnie pozbawione sensu. Jakie to zatem szczęście, że motocykle tak skutecznie wymykają się ocenianiu ich przez pryzmat racjonalnych kryteriów!
Przed Wami kompletnie nieracjonalne i inspirująco dzikie BMW S1000R…
Jaki dzik jest, każdy widzi
Na temat wyglądu tej maszyny powiedziano już chyba wszystko. Począwszy od pełnych zachwytu głosów na temat agresywnej i nieszablonowej stylizacji, aż po uszczypliwe komentarze, że nowy R wygląda jak RR wyklepany naprędce po wypadku.
Prawdą jest, że S1000R nie jest w stanie uniknąć zestawienia z S1000RR, ponieważ, to praktycznie ten sam motocykl, pozbawiony jedynie czołowych owiewek. Do tego dochodzi szeroka kierownica, klasycznie mocowane lusterka i kilka innych detali czyniących z nowego BMW rasowego golasa. Czy Niemcy poszli na łatwiznę? Tak. Czy to źle? Trudno powiedzieć. Japończycy mają kompletnie inną filozofię budowania mocnych golasów na ulicę (sprowadzającą się do budowania motocykli skrojonych do jazdy po drogach publicznych), niż ta obecna w Europie (polegającą na rozbieraniu z owiewek motocykli sportowych, co jest tańsze i szybsze). Dziś mamy szansę przekonać się jakie są mocne i słabe strony europejskiego podejścia.
Rozmnażanie przez klonowanie
Od strony technicznej S1000R jest praktycznie S1000RRem, którego pozbawiono części owiewek. Oba motocykle dzielą te same ramy, zawieszenia, hamulce, znaczącą część nadwozia. R dysponuje również potężną domieszką elektroniki, która tak mocno przemówiła do klientów decydujących się na S1000RR.
Niemiecki dzikus wyposażony jest w standardowo w Race ABS i ASC (system automatycznej kontroli stabilnosci). Przy deklarowanej mocy i masie motocykla ABS i kontrola trakcji nie są żadnymi dodatkami, ale koniecznym zabezpieczaniem motocykla przed poczynaniami właściciela i vice versa…
Motocykl doposażyć można w są dwa pakiety, z których każdy łączy różne opcje. I tak pakiet "Sport" obejmuje tryby jazdy Pro (Rain, Road + Dynamic, Dynamic PRO), DTC (Dynamic Traction Control), shift assistant oraz tempomat. Pakiet "Dynamic" składa się z elektronicznego zawieszenia DDC (Dynamic Dumping Control), podgrzewanych manetek, kierunkowskazów LED oraz spoilera silnika w kolorze owiewki. Całkiem sporo tego jak na motocykl, który samo BMW klasyfikuje jako… miejski (Urban).
Na koniec warto wspomnieć o samym układzie napędowym. Ten przeszedł lekki detuning (lub jak ktoś woli – kastrację) i teraz bawarski czterocylindrowiec produkuje 160 KM / 118 kW przy 11000 obr/min, zaś maksymalny moment obrotowy to mordercze dla tylnej opony 112 Nm przy 9250 obr/min.
Dzik jest dziki
Jak jeździ ten energetyzujący koktajl ogromnej mocy i zaawansowanej elektroniki? Zanim się o tym przekonam, zajmuję miejsce za sterami. Pozycja jest nieco wygodniejsza, niż na S1000RR, ale natychmiast czuć związek pomiędzy obiema maszynami. Co prawda szersza i wygodna kierownica dobrze leży w dłoniach, ale podnóżki są nadal wysoko podciągnięte, a pozycja kierowcy jest dosyć „agresywna”, co zresztą pasuje do charakteru tej maszyny.
Na kierownicy jest typowa dla BMW ogromna ilość przełączników, ale łatwo się w tym wszystkim połapać. Zestaw wskaźników nie poraża wyrafinowaniem, ale jest do bólu czytelny, przejrzysty i funkcjonalny. Quadratisch. Praktisch. Gut.
Gdy odpalisz silnik, usłyszysz charakterystyczną szorstką pracę, znaną z modelu RR. Wrzucasz jedynkę, puszczasz sprzęgło i motocykl jak smagnięty batem wyrywa do przodu. Zimny i miejscami brudny tor Autodromu Jastrząb wspaniale podkreślał zalety podwozia motocykla. Bardzo dobra informacja zwrotna od zawieszeń (jeździliśmy wersją wyposażoną w DDC), świetna zwrotność, pełna stabilność w nawrotach i szybkich zmianach kierunku, których nie brakuje na terenie Autodromu. To wszystko zalety przejęte z wyścigowego modelu RR, sportowe geny czuć w każdym oddechu bawarskiego golasa.
Silnik, pomimo obniżonej mocy, jest nadal potężny. Wypada się nawet zastanowić, czy nie jest zbyt potężny. W trybach Dynamic uderzenie mocy jest mało subtelne, motocykl wyrywa do przodu jak szalony. Charakter jednostki napędowej jest zdecydowanie sportowy, a nie drogowy, moc maksymalna jest wysoko i jest jej prawdziwy dostatek. Oczywiście potężny ciąg w dolnym, a szczególnie w średnim zakresie obrotów nie zdradza jakichkolwiek deficytu, niedostatku, tudzież niedoboru. Silnik kręci się ochoczo, niczym sześćsetka, zmiana biegów jest czysta i precyzyjna. Upalanie tej fury to prawdziwa przyjemność.
Jednostka napędowa BMW w mojej ocenie ma najbardziej agresywną charakterystykę wśród maszyn tego segmentu dostępnych na rynku. Nawet szalony Super Duke jest bardziej poukładany i przyjazny. Z S1000Rem mógłby konkurować psychopatyczny Ducati Streetfighter 1200, ale Włosi sami wystraszyli się tym co stworzyli i zakończyli jego produkcję, oddając się psychoterapii. Tymczasem japońskie maszyny takie jak Z1000, CB1000R, czy FZ1, wypadają przy dzikiej BMce niczym zwierzyna łowna…
Aby przyjemność upalania Ra mogła trwać dłużej, niż do wyjścia z pierwszego zakrętu, nad bezpieczeństwem kierowcy czuwa cały elektroniczny parasol ochronny. Na miejscami ciągle zapiaszczonym asfalcie w Jastrzębiu znakomitą robotę wykonywał system kontroli trakcji. Jego ingerencja była wczesna i nastawiona na zapewnienie bezpieczeństwa, ale kierowca nie odbiera jej jako przeszkadzającej, czy odbierającej frajdę z jazdy. Elektroniczna regulacja zawieszeń daje szybką, wyczuwalną i zrozumiałą dla kierowcy zmianę charakterystyki tłumień.
Choć S1000R świetnie radzi sobie w dowolnym typie zakrętów, na mniejszym i wolniejszym obiekcie (na Autodromie Jastrząb na motocyklu można wykorzystać maksymalnie 4 biegi) ta rakieta po prostu dusi się. Szybkie starty spod świateł, szerokie miejskie arterie, szybkie zakręty na bocznych drogach, górskie serpentyny – to jest żywioł R-ki. Na powolną jazdę, przeciskanie się w korkach i inne nudy niemiecki golas reaguje nerwowo…
W ostoi dzikich dzików
Dziś każdy chce być hardkorem, a przynajmniej każdy chce, aby towarzyszyła mu taka otoczka. Takie mamy czasy przesycone ogromnym nakładem pracy, jaki codziennie wkładamy w autopromocję w otaczającym nas realnymi i wirtualnym środowisku. W sytuacji gdy motocykliści już od dawna nie są w stanie wykorzystać mocy i potencjału swoich maszyn, jest to jeden z lepszych sposób na sprzedawanie motocykli którym jest mocno nie po drodze ze zdrowym rozsądkiem.
Znakomitą tego ilustracją była bardzo skuteczna marketingowa ofensywa towarzysząca prezentacji jednego z najgroźniejszych konkurentów S1000Ra, czyli KTMa 1290 Super Duke. Jazda na gumie, drifty, uślizgi, palenie gumy, ujarzmianie. Jeśli chodzi o KTMa, którego nawet firmowe tostery są hardkorowe takie prezentowanie produktów wydaje się być oczywiste i zrozumiałe. Jednak w przypadku bawarskiej konserwatywnej firmy zatrudniającej sztaby katalogowo poukładanych managerów przychodzących do pracy w nienagannie dobranych krawatach może wyglądać to… dziwnie. Ale dziwne nie jest, bo inaczej nie da się sprzedać dzikiego motocykla tym, którzy oczekują dzikości.
Co więcej, Niemcy mają wszelkie atuty, aby wywrócić segment mocnych golasów do góry nogami. S1000R ma wszystko czego może chcieć miłośnik tego typu motocykli – osiągi, dzikość, ale także pełny elektroniczny pakiet wspomagający (tudzież ratunkowy). Bądźmy także szczerzy co do jeszcze jednej (dla niektóry drażliwej) kwestii - biało niebieskie śmigło na baku działa hipnotyzująco na wielu kupujących. Co ciekawe cena S-ki jest, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, jest bardzo atrakcyjna. Podstawowe wersje prezentowanej motocykla można dostać już za 53 tysiące złotych, a maszyna na pełnym wypasie z elektronicznie sterowanym zawieszeniem kosztuje nieco ponad 61 tysięcy. To wyraźnie taniej, niż w przypadku Bestii KTMa. To także niewiele drożej w zestawieniu z japońską zwierzyną płową.
Miejcie się na baczności, bo bawarski dzik naprawdę jest dziki. I ma bardzo ostre kły.
Dane techniczne:
|
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeOtóż miałem okazję polatać po mieście Rką. Pierwsze porównanie stojących obok mojej rocznej RR-ki i tej R-ki : czerwone i czarne plastiki Rki sprawiają wrażenie być "tańszego sortu" (wiem, nie...
OdpowiedzOsobiście podziękuję BMW. Streetfighter miał z zasady być spartański i ostry. Streetfigher 1098 to dla Mnie wciąż jedyny prawdziwy seryjny street bez miliona wspomagaczy jazdy i innych bajerów. ...
OdpowiedzNie rozumiem tw wywodu, jest bez sensu. Z tego co wiem to wszystkie wspomagacze mozba wylaczyc i uzyskac tkz dzikosc w s1000r.
OdpowiedzNo tak. Dzisiaj jeszcze wyłączysz wszystko a co będzie za parę lat ? Będą forsować coraz to głupsze przepisy przez które wkrótce nie wyłączysz tego. Przerabiałem to w samochodzie tejże marki gdzie mimo że chcesz i wyłączasz poszczególne wspomagacze żeby się pobawić ale w momencie w którym miałyby one zadziałać i tak się włączają.
OdpowiedzNa przykład które? Bo BMW nadal jest jedną z nielicznych marek, gdzie można prawie wszystko wyłączyć i być zdanym na własne umiejętności i dreszczyk emocji...
OdpowiedzOczywiście, że można wyłączyć zarówno kontorlę trakcji jak i ABS. Wtedy moto jest jak granat z wyciągniętą zawleczką :) Mam s1000r ale osobiście nie wiedzę potrzeby wyłączania wspomagaczy jazdy. W trybie dynamic, zamiata konkurencje pod dywan. Dynamic pro wyłącza ABS tylnego koła i można iść ślizgiem. Tylko dla informacji.
Odpowiedzrzeczywiście wygląda wyjatkowo obleśnie,ale pewnie daje radę
OdpowiedzSzacunek za pamięć Brzechwy. Ale ja pójdę pieszo - będzie prędzej.
OdpowiedzTe dane odnośnie zużycia... Lovtza, a ile to Ci spaliło na torze podczas katowania?
OdpowiedzNie mierzyliśmy ;) Natomiast na drodze te sprzęty traktowane normalnie, spalają zaskakująco małe ilości paliwa.
OdpowiedzNie no rozumiem, po prostu jeżdżę na gołym litrze innego prod. i te wyniki dla mnie wyglądają nieco absurdalnie. Byłem ciekaw czy przy normalnej "orce" zużycie zabrzmi bardziej realnie, a może bmw dokonało jakichś cudów. A dla pieniaczy poniżej - serdeczne LWG!!!
OdpowiedzZrobiłem tym motocyklem ponad 300 kilometrów w okolicach Warszawy i przy dynamicznej jeździe, bez jakiegoś katowania wyszło 7,7l/100km
OdpowiedzJak każdy motocykl podczas katowania. debilne pytanie. Dane są przecież drogowe.
Odpowiedzdebilna to jest twoja odpowiedź cycu, ale cóż jeśli udziela jej debil. żałość i ciemnogród
OdpowiedzDane nie sa drogowe :) Są laboratoryjne :)))))))))
Odpowiedzmyślę że w przypadku tego typu modeli to jest parametr mało istotny. Tak samo jak na ile wystarczy tylna opona. Mam Triumpa Speeda i ciągle słyszę to pytanie. Ile pali, ile mu wystarczą opony. Więc dla mnie to nie ma znaczenia ile. Ważne ile daje zabawy z jazdy. Bawiłem się testówką w końcu BMW udało się zrobić coś brutalnego i żądłem, a nie taki ciężki pociąg jak K1200R. Chociaż mam też GS więc jakoś nie jestem uprzedzony do tej marki, to wygląd jest słabą stroną tego motocykla. Jest bardzo zwrotny, ale porównując do Ducati ST 848 czy KTM, BMW jest mnie podatne na zakręty wg mnie. A po za tym jest tak dopracowany że aż nudny wszytko jest takie poukładane, a streetfighter powinien budzić strach na ulicach - a ten nie budzi
Odpowiedzod strachu to był ducati streetfighter - dziwaczne ze go przestali robic
OdpowiedzDuży ST to rzeczywiście był demon - może coś zrobią na panigale - z poprzednią też się zażekali że nie będzie ST na 848 a jest. Z miejsca bym kupił, nawet bez jazdy testowej. Czarnego demona
OdpowiedzGdy zobaczylem zdjecia, to pierwsze co pomyslalem, to ze tak brzydkiego motocykla jeszcze nie bylo. Ale widzialem ostatnio na zywo i to prawda, piękny nie jest, ale ma coś w sobie i wygląda kozacko. Nie jeżdziłem, ale zakładam że pod względem technicznym to najwyższa półka. A cenowo - naprawde niezle w stosunku do tego co oferuje konkurencja. Więc jakby nie patrzec BMW wyszedł kolejny hit.
OdpowiedzStreetfighter to 1098 a nie 1200 :)
Odpowiedz