Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarzeW którymś z kolei komentarzu używasz terminu : "nowobogacki" - po prawie 25 latach kapitalizmu masz jakieś obsesje na punkcie zarabiania przez ludzi kasy !? Nowobogacki, starobogacki - mogę tylko im pozazdrościć, gdyż każdy z nich ma kasę aby wyjeżdżać na tory zagraniczne i założyć sobie "harem" motocykli , a nie łatać i drutować latami jednego rzęcha.
OdpowiedzKolego widzę że drażni cię moje określenie dla ludzi którzy w jakiś sposób przyszli naraz do pieniędzy i zamierzając się pokazać wieszają na ścianie obraz Matejki obok Picassa, stawiają willę z basenem będąc pozbawionymi zmysłu estetyki i gustu, kupują starego merca (byle jest gwiazda) oraz kupują kapiącego od niklu Harleya lub co gorsza sportowy motocykl chociaż nigdy wcześniej nie jeździli nawet na skuterze. Nie mam nic przeciwko ludziom zamożnym którzy kupują motocykle bo umieją na nich jeździć (chociaż tacy zazwyczaj nie afiszują się z tym na co ich stać) ani przeciwko biedniejszym ,,ciułaczom'' którzy często latami zbierają na wymarzoną przez siebie maszynę jeżdżąc wcześniej na czym się da. Drażnią mnie natomiast ludzie kupujący coś o czym nie mają pojęcia tylko po to by pokazać że ich stać. Zwróć uwagę jak wielu jest ostatnio wśród nas motocyklistów takich ludzi. Super mocna maszyna za górę kasy, drogi kombinezon i graty oraz gadka za dolary, niemniej jeśli uda się takiego namówić na wspólną jazdę to wychodzi że człowiek niema pojęcia jak przejechać winkiel a nawet jak zahamować z większej szybkości a licznik nigdy nie wskazuje ponad 150. Maszynę ma tylko po to by się pochwalić ile kosztowała. Osobiście nigdy nie miałem używanego moto (a mam już któreś z rzędu) ale też nigdy nie zależało mi na tym by ktoś zwrócił na mnie uwagę, na motocyklach jeżdżę od dziecka i dla tego drażnią mnie osobnicy opisani powyżej. Stać cię- to kup, ale najpierw naucz się na tym jeździć a nie na pokaz....
OdpowiedzNo a nawet jeśli kupują dla szpanu, to jakie masz prawo podważać ich prawo do tego? Drogie zegarki, produkty Apple, gadzety, absurdalnie drogie auta - to wszystko kupuje się dziś dla szpanu. Dlaczego nie można motocykla? Np po to aby sie nim cieszyc...
OdpowiedzWiesz Kolego...motocykl w salonie na postumencie nie byłby niczym złym, problem jedynie w tym że oni próbują na nim jeździć. Nie mając doświadczenia nawet na motorynce trudno się pohamować na litrowym super sporcie i bywa że nawet najlepsza elektronika nie jest w stanie uratować d..py takiemu delikwentowi. Kiedyś diabli pokusili mnie by sprowokować takiego gościa do wspólnej jazdy czym omal nie wyprawiłem go na tamten świat. Nie wyrobił zakrętu przy 80/godz który ja swobodnie przechodzę (bez kolana) jadąc 120 i przeorał kilkanaście metrów kukurydzy kasując nowego litrowego GSXRa. Owszem można kupić maszynę dla szpanu mając worek pieniędzy, ale stopniowa nauka jazdy dla tych ludzi to przeciwieństwo szpanu i wstyd. Dla tego ich nie lubię. Niestety takich bikerów można coraz częściej spotkać bo młodych zapaleńców niestety coraz rzadziej stać na nowego superbike'a...
Odpowiedz"problem jedynie w tym że oni próbują na nim jeździć" A dlaczego odmawiasz słabym kierowcom jeździć ich pojazdami? 75% kierowców samochodów kiepsko jeździ w tym kraju. To co, zabieramy im prawa jazdy? Zmierzam do tego, że nawet jeśli ktoś kupuje moto dla szpanu to ma takie prawo, a całej reszcie choooj do tego co i jak będzie z tym motocyklem robił. To takie socjalistyczne naleciałości z poprzedniego systemu - mówić innym co i jak mają robić :/
OdpowiedzKolego ja niczego nikomu nie odmawiam, co nie znaczy że jest dla mnie miłym widok człowieka na super sporcie za górę kasy który zagraża sam sobie bo taka jest moda. Do wszystkiego powinno dochodzić się stopniowo, tzn przez naukę nie przez portfel. Kiedyś sporo jeździłem ale miałem przerwę kilka lat. Wtedy wyszły pierwsze R1 którą musiałem oczywiście kupić, mimo wcześniejszych doświadczeń na litrach miałem spore trudności z opanowaniem mocy maszyny która żyła swoim życiem. Obecne generacje motocykli są o wiele mocniejsze i mimo że ,,same myślą'' wyobrażam sobie jak się czują ich nabywcy którzy jeszcze nigdy nie siedzieli na motocyklu. Motocykl który przyspiesza poniżej 3s do setki to nie samochód i tu niema miejsca na błędy a kiepscy kierowcy eliminują się szybko sami lub są eliminowani przez puszkarzy. Nie namawiam do odbierania im prawa jazdy ale do rozsądku którego nie zastąpi wszechobecna w motocyklach elektronika. Najpierw się naucz na słabym a potem kup mocniejszy, jeśli już masz mocny to nie licz na elektronikę tylko ucz się i zdobywaj doświadczenie zanim zaczniesz szpanować bo może się to marnie skończyć...No kończymy dyskusję bo Lovtza wpadnie w kompleksy że jest dłuższa niż jego artykuł...pzdr
OdpowiedzWszystko się zgadza, ale w tej chwili sugerujesz kolego co Marian ma pisać a co nie.
OdpowiedzTy ~marian jakiś niedowarościowany jesteś i motocykl chyba nie służy tobie do czerpania przyjemności z jazdy, tylko dowodzenia czegoś sobie i innym, że o prowokowaniu nie wspomnę - to jest jakieś chore podejście niespełnionego "guru". Jak ktoś ma kasę , to niech sobie kupuje co chce i użytkuje jak chce - ani mnie, ani tobie NIC do tego.
OdpowiedzTak myślisz...może masz i rację że nic nam do tego. Kupią by się pochwalić a potem skręcą kark bo się okaże że elektronika to nie wszystko a Anioł Struż nie zdążył...ich sprawa tak jak ich życie i pieniądze. Co do mnie to na ścigu (R1) zrobiłem w tym sezonie ponad 6k wkoło komina a na FZS600 ponad 17k po kraju podczas gdy samochodem niecałe 4 tys km więc chyba jazda na moto w tej chwili nie sprawia mi już przyjemności z jazdy, ale zobaczymy jak to znowu będzie w ciepłe dni...pzdr. :-)
Odpowiedz