Taddy Błażusiak: "To jest Koloseum..."
Skromny, rozluźniony i zawsze uśmiechnięty - czyli wywiad z zawodnikiem, który dla jednych jest coraz większym problemem, a dla innych coraz większym idolem. Po erzbergowym zwycięstwie cały świat mówił o młodym Polaku, jednak jeszcze wtedy wszyscy niedowierzali w jego umiejętności. Kiedy dwa tygodnie temu pokonał Davida Knighta, podczas ostatniej rundy elitarnych zawodów Maxxis Endurocross, wszyscy zgodni są co do jednego - Błażusiak jest gwiazdą światowego formatu.
Jak sam mówi, jednak „lubi kreować rozluźnioną aurę w koło siebie". Nadal jest skromnym i uśmiechniętym facetem, którego poznaliśmy na Erzbergu kilka miesięcy temu. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z wywiadem przeprowadzonym wyłącznie dla Ścigacz.pl - największego portalu motoryzacyjnego w Polsce.
Michał Mikulski: Co aktualnie Tadek porabiasz?
Tadeusz Błażusiak: „Wczoraj w nocy wróciłem z Vegas i jestem delikatnie „opóźniony", w ciągu dnia czuję się, jak w nocy i na odwrót. Cały czas jednak trenuję i moim głównym celem na najbliższy czas jest halowy Puchar Świata w Enduro."
M.M.: Mógłbyś wyjaśnić nam na czym polega Endurocross?
T.B.: „Wbrew pozorom nie jest to tak młoda dyscyplina, jak mogłoby się wydawać, ale nie jest też stara. To jest coś, co łączy ze sobą elementy enduro, motocrossu i trialu. Z motocrossu mamy wspólny start z bramek, a później dużo elementów typowo endurowych, jak belki, kamienie, przeprawy wodne - wszystkiego rodzaju rzeczy, które można spotkać w lesie. Całość „wniesiona" jest do hali, gdzie mogą oglądać to kibice. Na żywo wygląda to bardzo spektakularnie, nawet może fajniej, niż supercross."
M.M.: Wszyscy wiemy, co działo się w Las Vegas, jednak opowiedz, jak to wyglądało zza gogli.
T.B.: „Przyleciałem do Las Vegas już w środę w nocy, w czwartek pooglądałem tor i po tym wiedziałem, że mam szansę na dobry wynik. Ciasne zakręty, sporo kamieni -bardzo mi się to podobało. Dwa pierwsze dni spędziłem na testowaniu motoru, który musiałem dopasować do siebie. W sobotę odbyły się zawody i pierwsze kwalifikacje zaczęły się już o 2 po południu. Na czasówkach Knight „dał gazu" i wykręcił bardzo dobry czas. Potem pojechałem ja i mimo, iż na skoku straciłem całkowicie tylny hamulec, to dojechałem dokładnie w tej samej sekundzie, co David. Dalej wszystko rozwijało się po mojej myśli, aż do pierwszego Heat'u [są to grupy, z których najlepsi zawodnicy przechodzą do półfinałów - przyp. red.], gdzie na ostatnim okrążeniu spadła mi opona z tylnego koła. Miałem pół okrążenia przewagi nad resztą, więc myślałem, że dam radę przejechać. Niestety jednak, jak tylko wjechałem do basenu z wodą, opona namokła i już w ogóle się nie kręciła. Wszyscy mnie wyprzedzili i nie zakwalifikowałem się do finału ze swojego Heat'u - kicha na dzień dobry [śmiech]. Jak wiadomo odbywa się jeszcze Last Chance Qualifications [wyścig ostatniej szansy - przyp. red.] i dwa półfinały. Stojąc na starcie pomyślałem sobie: „albo kogoś przejadę, albo wygram". Jako pierwszy wszedłem w zakręt po starcie i tak już do końca prowadziłem. Największym problemem był jednak fakt, że do finału nie dostałem się ze swojej grupy - gdzie miałem najlepszy czas okrążenia - tylko z półfinałów, co oznaczało tyle, że dostałem najgorszą bramkę startową..."
M.M.: Ale sobie oczywiście poradziłeś...
T.B.: „Udało mi się wyjść jako pierwszemu ze startu, przed Knightem. W pierwszym zakręcie zablokowałem prawie wszystkich, tylko oprócz Davida i we dwóch prowadziliśmy przez cały wyścig - przez chwilę tylko jechał między nami zawodnik na Yamasze. Szybko go wyprzedziłem i cały wyścig naciskałem na Knighta. Zacząłem coraz mocniej dojeżdżać, szukać swojej linii i wtedy na sekcji z kamieniami pojechał on bardzo szeroko, znalazłem swoją linię i ... wpadłem przed niego! Była to już końcówka przedostatniego kółka. Na ostatnim jeszcze wyrobiłem sobie przewagę, no i wygrałem.
M.M.: Pokonałeś jednego z najlepszych zawodników enduro na świecie, czujesz, że powoli stajesz się gwiazdą - w Polsce i za granicą?
T.B.: „Wiesz jak to jest w Polsce ze sportami motorowymi. Wygrałem najważniejszy endurocross roku. Jak w Stanach, Włoszech czy Hiszpanii jest o tym bardzo głośno, tak u nas jest tylko garstka kibiców i ludzi, którzy się tym interesują...
M.M: A nie uważasz, że dzięki Twoim sukcesom coś się zmieni w tej kwestii? Coraz więcej osób interesuje się enduro i motocrossem...
T.B: „Ja się będę bardzo cieszył z każdym kolejnym fanem i z każdym kolejnym człowiekiem interesującym się motocyklami w Polsce, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze dużo wody w Wiśle musi przepłynąć, żeby to było takie zainteresowanie, jak w Hiszpanii, czy Włoszech. Cieszę się, że coś się dzieje w tym kierunku, że jest Ścigacz i że coś się powoli rusza [uśmiech]."
M.M.: Z innej beczki: często trenujesz z Bartkiem Obłuckim - jak wyglądają wasze relacje?
T.B.: „Nasze relacje są takie same jak były. Jesteśmy kolegami, a kiedy trzeba przeciwnikami. Na razie z zawodów halowych, które jechaliśmy razem, ja wychodzę zwycięsko, co nie oznacza, że zawsze tak będzie. To jest ściganie się, a Bartek jest jednym z najlepszych na świecie i na torze jesteśmy rywalami. Każdy patrzy na to, żeby zrobić wynik."
M.M: Właśnie wiele osób, choćby z Forum Ścigacz.pl, prosiło, by spytać Błażusiaka czy sypnie Obłuckiego kamieniami na starcie i czy będzie walka na łokcie...
T.B.: „Heh, na samej bramce startowej to już nie ma sentymentów - to jest Koloseum. Ale jak tylko zawody się kończą, to jesteśmy kolegami i każdy cieszy się z dobrego wyniku drugiego."
M.M: Już niedługo Last Man Standing - impreza bardzo trudna - jakie są twoje aspiracje?
T.B.: „Wiesz... Nie wiem, jak bardzo trudne są te zawody. Będę tam pierwszy raz. Dam z siebie wszystko i zobaczymy jak to będzie".
M.M: Jaki jest twój sposób na radzenie sobie ze stresem? Na Erzbergu byłeś cały czas uśmiechnięty i wyluzowany.
T.B.: „Ja ogólnie jestem taką osobą, która się uśmiecha. Lubię mieć atmosferę „na luzie" wokół siebie i sam taką tworzę, bo przy takiej się najlepiej czuję i najlepiej wtedy mi się startuje".
M.M: Już na koniec: co byś poradził młodym ludziom, którzy interesują się Twoją karierą i sami chcieliby zacząć jeździć. Jest na to jakiś złoty sposób, żeby być najlepszym z najlepszych?
T.B.: „Szczerze mówiąc, dużo zależy od przypadku - np. jeżeli chodzi o mnie, to w dużej mierze Erzberg zaważył o mojej karierze. Ale szczęście pomoże tylko tej osobie, która będzie umiała je wykorzystać. Co z tego, że dostałbym nowy motocykl na Erzbergu, jeżeli nie umiałbym nim jeździć? Co można powiedzieć komuś, kto zaczyna z tym sportem? Na pewno jeśli ktoś chce jeździć motocyklem, i to jeździć dobrze, to niech zapomni o wszystkim i trenuje na od rana do wieczora".
M.M: Dzięki wielkie za wywiad!
T.B.: Dzięki!
Już dziś wiemy, że - mimo, iż nadal to dobry wynik - Tadek podczas Pucharu Świata w halowym Enduro był 5, zaraz za Bartkiem Obłuckim. Teraz czeka go kolejne wyzwanie, jakim niewątpliwie jest Last Man Standing. Już dosłownie za kilkadziesiąt godzin dowiecie się jak poszło tam młodemu Polakowi - oczywiście na Ścigacz.pl!
Poniżej przedstawiamy amatorski film z serwisu YouTube, przedstawiający wygraną Tadka podczas imprezy rozgrywanej dwa tygodnie temu w Las Vegas:
Komentarze 7
Pokaż wszystkie komentarzeto jest jakaś głupota po co ja wogóle zaglądałam do tej strony tutaj nic wogóle nie ma na temat koloseum
OdpowiedzBrawo Tadziu !!!
Odpowiedzno nareszcie coś dla Tadzia ! Od kilku lat mam go na oku i jakoś zawsze czegoś brakowało do pełni sukcesu .Ta mała zmiana dyscypliny chyba ujawniła jego talent i możliwości , a potwierdza to start ...
OdpowiedzPrzepiękna jazda. Tak trzymać Taddy!
OdpowiedzTadek, jestes wielki! Już kilkanaście razy ogladałem klip z nagraniem finału i dalej nie mogę się nadziwić z jaką łatwością zakręcasz na tylnim kole.
OdpowiedzBrawo TADEK! DAJ W GAZ i nigdy sie nie poddawaj! Trzymamy kciuki!
Odpowiedz