Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 32
Pokaż wszystkie komentarzePrzeczytałam artykuł i pomyślałam sobie, że oddałabym resztę życia, żeby mój Syn motocyklista mógł być w szpitalu, nawet pokiereszowany ostro i cierpieć ból ... . Ale tak już nie będzie. Bo mój Syn nie miał tyle szczęścia po ubiegłorocznym wypadku, żeby leżeć w szpitalu. Nie mam już Syna. W każdym razie wiem, że motocykl był dla niego pasją i nałogiem. Czasami sobie myślę, że mogłam prosić, błagać i szantażować Go czymkolwiek, żeby tylko sprzedał motocykl. Może bym Go w ten sposób uratowała. Może. Panowie Motocykliści, uważajcie na siebie! Żyjcie!!!
Odpowiedz:( Szantażowanie, błagania, to wszystko nic by nie dało. A jeśli jakiś cudem odebrałaby Pani możliwość jazdy motocyklem odebrałaby mu Pani jego pasję, marzenia, cele... Teraz jak na ironię to motocykl to wszystko mu odebrał. Rozumiem, że to bardzo trudne. Ale proszę pomyśleć, że żył w zgodzie ze sobą, mógł być szczęśliwy realizując swoją pasję zamiast całe życie tłumić ją w sobie i nie być w pełni szczęśliwym. WIem, że matce bardzo trudno to zrozumieć, bo nie ma nic cenniejszego niż życie dzieciaka. Ale jeszcze kiedyś go Pani spotka i on powie- tam na ziemi byłem szczęśliwy, miałem to co kocham. Wszyscy chcemy mieć co kochamy. Teraz cierpi Pani, ale on nie. A i jeszcze jedno - znam przypadek młodego człowieka, który po namowach i błaganiach rodziny, przyszłej żony i przyjaciół zrezygnował z motocykli. Sprzedał swój sportowy sprzęt i kupił samochód. Trzy tygodnie później w tym samochodzie zginął w wypadku.... Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzPięknie ujęte
Odpowiedz... żyjmy... Niewiele to pomoże, ale pomodlę się dzisiaj za Twojego Syna.
OdpowiedzDziękuję. Bardzo dziękuję.
Odpowiedz