Motocyklem do Lwowa. Duch swobody i jego kolega spokój [FILM]
Lwów to piękne, pełne atrakcji miasto - w sam raz na przedłużony motocyklowy weekend. Nasz zaprzyjaźniony podróżnik Artur wybrał się tam aby na własnej skórze przekonać się ile prawdy jest w legendach o cudach Lwowa.
Cztery dni to akurat na przewietrzenie motocykla. Akurat tyle, żeby przewietrzyć ale, żeby nie poniosło. Wszak ciułam.
Tyle miałem wolnego w święta. Trudno usiedzieć na miejscu, kiedy pogoda i czas dopisują. Jadę i jadę, patrzę a tu Kaczor za mną. I jedzie w moją stronę. To bardzo dobrze. Już raz okazał się dobrym kompanem. Teraz też nie było czego się obawiać.
Niby za granicą, a z Warszawy niespełna 400 kilometrów. Można dojechać niespiesznie w kilka godzin. Czasem wypada odstać swoje w długiej kolejce na granicy ale to nie reguła.
Warto pojechać do tego miasta. Choć miast większości nie lubię, to stanowczo napiszę, że to lubić się da.
Kogoś ciekawią zabytki? Jak grochu w worku. Historia aż kipi, żeby choć oko zawiesić na fresku, pomniku, tablicy. Z najmarniejszym przewodnikiem książkowym można tu zedrzeć buty. Nawet dworzec kolejowy ma wiele do pokazania.
Wolisz zmysłową strawę? Pierwsze na co spojrzysz wjeżdżając do centrum, to tyły Opery Lwowskiej. Tu do syta nacieszysz wszystkie zmysły wchodząc z biletem od frontu.
Nie lubisz poruszać wrażliwej struny w sobie i zabytków też nie lubisz? Nocne życie tętni i wabi zapachem nalewki wiśniowej. Nie tylko z "rozlewni". Z oddechu przechodniów też.
Nie pijesz? Restauracji tyle, że wrócisz w kształcie idealnym - kuli. To jednak nie tylko jadłodajnie. To wysokich lotów marketing. Będziesz mógł wejść przez zapuszczoną kuchnię do wykwintnej restauracji ale tylko na hasło. Zjesz za kratami jeśli wolisz.
Oświadczysz się przy atłasowej ścianie przy akompaniamencie fortepianu. Możesz się też rozstać, wróciwszy z koślawej wędrówki do łóżka z dwiema nowymi koleżankami, zapomniawszy, że przyjechałeś przecież z żoną, dziewczyną czy kochanką. Kluby nocne i ich konsekwencje są tuż za rogiem.
Nie masz na restaurację ale jeść musisz? Dla oszczędnych są bary tak tanie, że na obiad można zebrać drobne z ulicy. Albo z fontanny w ostateczności.
Palisz? Tutaj nie będziesz martwił się akcyzą i kosztami. Tu wdychanie dymu i potęgowanie przypadłości wytrawnego palacza są też tanie.
Zamieszkać możesz w hotelu pełnym bibelotów, zasłon, rzeźbionych komód i foteli za kwotę wystarczającą do pokrycia wyjazdu motocyklowego na miesiąc. Tam każde Twoje spojrzenie to przywołanie i rozkaz wymarszu usłużnej hostessy po Twoją zachciankę. Sam klamki nie dotkniesz. Jeśli wolisz, możesz wynająć mieszkanie a jeśli nie wolisz bo odkładasz na raty albo się uczysz, to są hostele. Latem z ławki też nie wygonią.
Małe sprostowanie. Nie wszystkie uwagi są moim doświadczeniem. To raczej spostrzeżenia niż praktyka. Każdy ma takie miasto jak je widzi, słyszy i czuje. Nie wspomniałem też o jego innych aspektach 😁
Nad całością panuje duch swobody i jego kolega spokój. Będąc we Lwowie, nocami stąpając niepewnie po brukowanych uliczkach, nie spotkasz człowieka z podniesionymi pięściami. Nawet z jedną. Nawet z jednym wysuniętym palcem z pięści. Jeśli ktoś krzyczy, to zwyczajnie myśli, że ładnie śpiewa. Jeśli biegnie to nie złodziej. Najpewniej zapomniał, że już świta, a miał się zameldować w domu wieczorem. Możesz zobaczyć osiłka groźnie oddającego ciosy w powietrze ale on tylko tańczy. Dużo ludzi we Lwowie tańczy, bo na rynku grają. Grają soliści. W duecie piosenki można usłyszeć. Trio czy kwartet też nie rzadkość. I grają na wszystkim. Od grzebienia przez akordeon i skrzypce, po gitarę czy nawet aborygeńskie didgeridoo. Zaskoczył mnie oktet! I ten oktet zarejestrowałem(śmy) właśnie.
Kolejny raz Ogłaszam w swoim rankingu Lwów miastem wszystkiego dla wszystkich.
PS. A Kaczora drugim operatorem drugiej kamery. Przyznaję, że przydała się pomocna dłoń.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeCo to jest za opona w tym Kacie widocznym na zdjêciu?
Odpowiedz