Motocykle i magia, czyli Extrememoto 2 na gorąco
Miał to być turniej motocyklowych sportów ekstremalnych. Minęły już 24 godziny od zakończenia imprezy, a nadal nie znajduję słów aby ją opisać.
Może zacznijmy od programu imprezy. Według oficjalnego programu w dniach 19-20 maja 2007 na warszawskim lotnisku Bemowo mieliśmy podziwiać:
- pokazy jazdy ekstremalnej w wykonaniu Chrisa Pfeiffera - mistrza świata streetbike Freestyle
- pokazy ewolucji powietrznych na motocyklu w wykonaniu wschodzącej gwiazdy FMX - Petra Pilata
- premierę najnowszego motocykla Suzuki - modelu B-King
- występy najlepszych polskich motocyklistów FMX - Bartka Ogłazy i Darka Kłopota
- pokazy jazdy ekstremalnej na quadzie
- turniej streetbike freestyle
- dodatkowe atrakcje
I rzeczywiście te rzeczy miały miejsce na Bemowie tyle, że na żywo wyglądało to zupełnie inaczej.
Już w czwartek organizatorzy dowiedzieli się, że żona największej gwiazdy Extrememoto 2 - Chrisa Pfeiffera - ma na sobotę wyznaczony termin porodu. W efekcie do ostatniego pokazu Chrisa nie było wiadomo, czy zdąży on zrealizować cały zaplanowany program pokazów, zanim zostanie wezwany do szpitala w Monachium. Występ przed polską publicznością był marzeniem Chrisa, jednak obecność przy narodzinach własnego dziecka z pewnością była czymś dużo ważniejszym. Mimo to liczyliśmy na trzy pełne pokazy w wykonaniu Mistrza Świata Streetbike Freestyle i ... nie przeliczyliśmy się. Chris dopingowany wspaniałą pogodą i oszalałą na punkcie jego jazdy publicznością przedłużył swój ostatni występ o 25 minut i zsiadł z motocykla dopiero wtedy, gdy - jak sam to przyznał - nie miał siły już na nim siedzieć. Każdy kolejny pokaz był lepszy od poprzedniego. W pokazie finałowym, wprawiony w trans ogłuszającym rykiem kilkudziesięciu fanfar na sprężone powietrze, Chris pokazał nową definicję słowa „Freestyle", skacząc motocyklem po podeście scenicznym, wsiadając na motocykl i zsiadając z niego bez dotykania ziemi przednim kołem oraz obracając się dokoła zarówno na przednim, jak i na tylnym kole.
Petr Pilat - gwiazda FMX - na początku nieufnie podchodził do przygotowanej dla niego góry na zeskok. Pokaz zaczął się od ... pokazu FMX furgonetką i fadromą. Te dość rozpaczliwie wyglądające zabiegi okazały się jednak strzałem w dziesiątkę. Jak się później okazało, po drobnych poprawkach zeskok był idealny. Już w treningu Petr zaczął kręcić backflipy, czyli „salta nazad". W trakcie pokazów zademonstrował całą gamę tricków z backflipem, za każdym razem lądując pewnie i z gracją. Osobom, przygotowującym w tym roku tor do FMX należą się wyjątkowe gratulacje, gdyż dawno nie widzieliśmy toru tak profesjonalnie przygotowanego. Efekt. Już w niedzielę Darek Kłopot poszedł w ślady Petra Pilata i sam zaczął skakać backflipy. Widzowie przecierali przy tym oczy ze zdziwienia, gdyż dotychczas liczna widownia onieśmielała Darka i wiele jego skoków w poprzednich zawodach było „dead sailorami". O wykonywaniu backflipów nie było dotychczas mowy. Tymczasem w niedzielę Darek niesiony szalonym dopingiem publiczności przełamał się psychicznie i w powietrzu zaczął robić to, co tylko chciał. Bartek Ogłaza również wykonywał tricki, których z pewnością nie powstydził się na Mistrzostwach Świata. Na nas jednak największe wrażenie zrobiła postawa Darka Kłopota. Miejmy nadzieję, że Darek już na trwałe przełamał barierę stresu, który dotychczas podcinał mu skrzydła w oficjalnych zawodach FMX. Udowodnił, że ma ogromny talent i umiejętności. Swoim występem porwał nas i publiczność.
Oprócz widowiskowych pokazów jazdy na quadzie kolejną, godną odnotowania, atrakcją w sobotę była premiera Suzuki B-Kinga. Przeprowadzona z polotem w asyście profesjonalnego zespołu szałowych tancerek z pewnością podnosiła prestiż imprezy. Z drugiej strony firma Suzuki nie mogła wybrać lepszego miejsca na prezentację swojego nowego streeta. Nowe produkty najlepiej promuje się tam, gdzie są wielkie gwiazdy i wielkie emocje. W tym roku na Bemowie było pod dostatkiem i jednych i drugich.
Poziom emocji stunterskich został ustawiony bardzo wysoko już w sobotę. Działo się to za sprawą brawurowych ewolucji Chrisa. W niedzielę poprzeczka powędrowała w górę za sprawą stunterów, rywalizujących o Puchar Streetfighter w Kryterium Polski Streetbike Freestyle. Przy opisie rywalizacji stunterów kończą się możliwości naszego języka. Po prostu nie jesteśmy w stanie oddać tego, co działo się na torze. Najlepiej świadczy o tym fakt, że po raz pierwszy w historii sportów ekstremalnych w Polsce zmęczeni rywalizacją zawodnicy zjechali z lotniska, a widzowie nadal zasiadali na trybunach, nie mogąc się otrząsnąć po tym, co zobaczyli.
Spróbujemy chociaż w skrócie zrelacjonować to, co działo się na torze stuntu Extrememoto 2. Półfinały rozpoczęły się dość spokojnie. Piękna pogoda skłaniała do relaksu. Jednak atmosfera pikniku została szybko przerwana fatalnie wyglądającym wypadkiem Rosjanina z Kaliningradu - Maximoto. W takcie stoppie Max przeleciał przez kierownicę, uderzył o płytę lotniska, a z góry spadł na niego wykonujący salto w przód motocykl. Pierwszą dobrą wiadomością było to, że Max w ogóle jest w stanie się poruszać. Natychmiast zajęły się nim służby medyczne. W szpitalu okazało się, że ... Maxowi nic się nie stało. Co prawda otarcia skóry były bolesne, jednak cudownym zrządzeniem losu Max nie miał ani złamań, ani obrażeń wewnętrznych. O własnych siłach wyszedł ze szpitala, wsiadł w samochód i ... przyjechał na lotnisko dopingować pozostałych stunterów. Gdy zameldował się na trybunach, zapytał tylko, czy oby na pewno ktoś robił mu zdjęcia w chwili wypadku i czy będzie mógł je obejrzeć. Pokazał, że pasja do motocykli i do jazdy ekstremalnej jest silniejsza niż ból i strach.
Gdy kilkadziesiąt minut później Winiu z Ostrej Jazdy popełnił ten sam błąd co Max, publiczność zamarła z przerażenia. Jak na zwolnionym filmie widzieliśmy najpierw upadającego Winia, a potem motocykl podążający śladem kierowcy do nieuniknionego przybicia go do płyty lotniska. Nadludzkim wysiłkiem Winiu przekręcił jednak swoje ciało w taki sposób, że motocykl uderzył obok niego, nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Wydarzenie to wystawiło nerwy widzów na wielką próbę, jednak największa próba miała nadejść dopiero w finale. Jej autorem był nie kto inny, jak Raptowny. Bezdyskusyjnie największa gwiazda polskiego stuntu.
Od razu zaznaczmy, że Raptowny tego dnia nie był na Bemowie najlepszym stunterem. Tego dnia wyraźnie ustępował umiejętnościami fenomenalnie jeżdżącemu Ac Śledziowi. Ac Śledź ostatecznie zwyciężył rywalizację stunterów i zajął pierwsze miejsce. Raptowny jednak dokonał czegoś, przez co wszyscy do końca życia będziemy pamiętali Extrememoto 2. W finałowej rundzie w obu jego motocyklach nawaliły tylne opony. Powietrze uciekało z nich w takim tempie, że nie mógł jeździć jednym motocyklem dłużej niż 90 sekund. Co chwilę zjeżdżał więc do bramki startowej, zmieniał motocykl, a ekipa serwisowa dopompowywała koło w chwilowo pozostawionym sprzęcie. Po 90 sekundach praktycznie „na flaku" wracał do bramki startowej i znowu zamieniał motocykl, wsiadając na ten z napompowaną przed chwilą oponą. Musiało się to skończyć źle i tak właśnie się skończyło. W końcu niesprawne techniczne motocykle pokonały Raptownego i jadąc Hondą CBR 929 RR na tylnym kole z nogami przełożonymi za kierownicę, motocyklista runął na bok. Po chwili motocykl znalazł się nad Raptownym - niczym wielka maszyna do mielenia mięsa - i widzowie nie widzieli już nic więcej. Tłum zamilkł, a służby ratownicze rzuciły się na ratunek Hubertowi. Zanim jednak zdążyły do niego dobiec, Raptowny poruszył się, powstał niczym „zombie", podniósł motocykl i zapalił silnik. Motocykl o dziwo nadal był sprawny. Następnie niczym gladiator na igrzyskach zrobił honorową rundę wokół toru, staną na samym jego środku, odkręcił gaz, zwolnił sprzęgło i na stałe taśmą ścisną rączkę gazu z dźwignią hamulca. Tylne koło zakręciło się jak szalone w kłębach dymu. Raptowny wszedł najpierw jedną nogą na zbiornik paliwa, potem postawił tam drugą nogę i stał z podniesionymi do góry rękoma, aż motocykl eksplodował. Dosłownie. Eksplodował silnik oraz wyrzucone z niego paliwo. Po chwili publiczność widziała już tylko fontannę płomieni i miotanego „berserkerowskim" szałem Raptownego. Nie było wątpliwości, że występ Raptownego przerodził się w pojedynek człowieka z maszyną, rodem z corridy. I to człowiek wygrał, a pomarańczowy, napędzany ponad setką koni mechanicznym „byk" został unicestwiony w płomieniach. Widowisko to podobało się publiczności. Dla startujących w zawodach stunterów było jednak czymś więcej, niż tylko widowiskowym „reality show". Otoczyli Raptownego oraz dogaszany przez strażaków motocykl półkolem i solidarnie zaczęli palić tylne opony w geście uznania dla woli walki Raptownego. To był finał turnieju stuntu. Dramatyczny. Jednak pozostający w pamięci na zawsze.
Zwycięstwo turnieju, które przypadło w udziale Ac Śledziowi, ma wielką symboliczną wymowę. Zdobywca drugiego miejsca - Cygan - również nie krył emocji. Raptowny, z poranionym przedramieniem i barkiem, był już zbyt zmęczony, aby cieszyć się ze zdobytego trzeciego miejsca. Zdobywcy czwartego miejsca - Stutner 13 - oraz piątego Simpson - również mieli powody do dumy. Jednak każdy, kto wystąpił 20 maja na Bemowie, jest zwycięzcą i na zawsze przejdzie do historii wraz z tym wyjątkowym i niezapomnianym turniejem stuntu.
Po szczęśliwie zakończonej rywalizacji organizatorzy postanowili, ze od kolejnej rundy Pucharu Streetfighter zostaną zaostrzone kryteria bezpieczeństwa zawodników. Nie będzie już dozwolona jazda bez zabezpieczeń kręgosłupa, łokci i kolan. Wszyscy startujący wzięli udział w turnieju na własne ryzyko i odpowiedzialność. Jednak ich zdrowie, życie, wielki talent i umiejętności są bezcenne. Dlatego pomimo dużej widowiskowości, jaka towarzyszy ewolucjom obarczonym dużym ryzykiem, władze Stowarzyszenia Streetfighter postanowiły dbać przede wszystkim o zdrowie uczestników turnieju, nawet kosztem emocji na widowni.
Oto pełne wyniki turnieju stuntu:
Eliminacje:
| Ocena 1 | Ocena 2 | Ocena 3 | Ocena 4 | Łączna |
Procent | 139 | 145 | 258 | 203 | 186,5 |
Ostry | 130 | 159 | 145 | 148 | 145,5 |
Kaban | 166 | 107 | 146 | 174 | 148,35 |
Sebasti | 46 | 154 | 249 | 94 | 135,75 |
KiKaC | 87 | 118 | 98 | 132 | 108,75 |
Tomek 750 | 127 | 131 | 134 | 146 | 134,50 |
Maximoto (Rosja) | 114 | 100 | 113 | 153 | 120 |
Crazy-D (Rosja) | 127 | 154 | 139 | 166 | 146,50 |
Beku | 127 | 136 | 152 | 132 | 136,75 |
MOK | 214 | 255 | 199 | 174 | 210,50 |
Fragment | 161 | 139 | 122 | 153 | 143,75 |
Tommy | 129 | 73 | 128 | 97 | 106,75 |
Sparky (Wielka Brytania) | 119 | 96 | 111 | 115 | 110,25 |
Pegaz | 60 | 28 | 83 | 21 | 48 |
QuadStunter | 68 | 92 | 98 | 83 | 85,25 |
½ fianału
| Ocena 1 | Ocena 2 | Ocena 3 | Ocena 4 | Łączna |
Raptowny | 218 | 213 | 263 | 228 | 230,5 |
Cygan | 215 | 253 | 276 | 238 | 245,5 |
Spidi | 115 | 85 | 142 | 76 | 104,5 |
Ac Śledź | 303 | 282 | 308 | 335 | 307 |
Stunter13 | 212 | 211 | 237 | 207 | 216,75 |
Winiu | 197 | 157 | 188 | 187 | 182,25 |
Ordi | 162 | 156 | 192 | 148 | 164,5 |
Ostry | 157 | 129 | 163 | 151 | 150 |
Kaban | 176 | 155 | 205 | 135 | 167,75 |
Maximoto | 135 | 94 | 122 | 80 | 107,75 |
Crazy-D | 137 | 127 | 163 | 142 | 137,25 |
Beku | 228 | 210 | 186 | 176 | 200,00 |
MOK | 135 | 128 | 187 | 188 | 159,5 |
Simpson | 231 | 176 | 234 | 183 | 206 |
Fragment | 178 | 133 | 220 | 201 | 183 |
Tommy | 167 | 153 | 212 | 203 | 183,75 |
Finał
| Ocena 1 | Ocena 2 | Ocena 3 | Ocena 4 | Łączna |
Raptowny | 225 | 291 | 234 | 257 | 251,75 |
Cygan | 247 | 275 | 274 | 263 | 264,75 |
Ac Śledź | 270 | 322 | 330 | 325 | 311,75 |
Stunter13 | 223 | 212 | 232 | 227 | 223,50 |
Beku | 197 | 181 | 170 | 144 | 173 |
Simpson | 179 | 241 | 178 | 260 | 214,50 |
Fragment | 145 | 183 | 227 | 209 | 191 |
Tommy | 123 | 223 | 178 | 139 | 165,50 |
Klasyfikacja końcowa:
Miejsce | Osoba | Punkty |
1 | Ac Śledź | 311,75 |
2 | Cygan | 264,75 |
3 | Raptowny | 251,75 |
4 | Stunter 13 | 223,50 |
5 | Simpson | 214,50 |
6 | Fragment | 191,00 |
7 | Beku | 173,00 |
8 | Tommy | 165,50 |
Zwycięzcy konkursów dodatkowych:
- Najdłuższy „coaster": TOMMY - 82 metry (WOW!!!!)
- Najdłuższy „no-hander": Stunter 13 - 40 metrów (WOW!!!)
- Najdłuższe „stoppie": Raptowny 38,5 metra (1 metr za Sparky !)
- Najlepsze palenie gumy: Sparky (bardzo długie „burnout'y", drifty, slalom między hostessami)
- Najwolniejszy przejazd na przednim kole: nie rozegrano ze względu na brak kandydatów (spowodowany wyczerpaniem fizycznym zawodników w turnieju i w poprzednich konkursach)
Extrememoto 2 za nami. Jeszcze w tym tygodniu pełna relacja, zawierająca filmy i zdjęcia dokumentujące atmosferę, atrakcje oraz niebywałe emocje tej imprezy. Na zakończenie pragniemy zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt przełomowości tegorocznej imprezy. Otóż w trakcie Extrememoto 2 na płycie lotniska współistniały ze sobą różne, na co dzień rozłączne: style jazdy, firmy oraz grupy widzów.
Jeżeli chodzi o style jazdy, to mieliśmy jazdę ekstremalną na quadach (w wykonaniu Marcina Grochowskiego - V-ce Mistrza Polski Pucharu PZM Supermoto Quadów), streetbike freestyle (Chris Pfeiffer oraz polscy i zagraniczny amatorzy) oraz freestyle motocross (Petr Pilat, Bartek Ogłaza oraz Darek Kłopot).
Jeżeli chodzi o marki motocyklowe, to w imprezie tej wzięły udział Suzuki, BMW, Triumph (za pośrednictwem InterMotors). Swój akcent miała również Yamaha, która co prawda nie wystawiła się oficjalnie na imprezie, jednak była obecna przez osobę Marcina Grochowskiego, sponsorowanego właśnie przez Yamahę.
Jeżeli chodzi o widzów, to mieliśmy zarówno miłośników motocykli sportowych, offroad'owców (reprezentowanych, na przykład, przez MotoX), miłośników quadów, miłośników motocykli turystycznych oraz użytkowników cruiserów i chopperów. Fenomenem była też bardzo duża liczba widzów, którzy przyjechali na tę imprezę samochodami. Chyba po raz pierwszy w historii impreza motocyklowa przyciągnęła aż tyle osób, w ogóle nie związanych dotychczas z motocyklami. Przełożyło się to na wręcz rewelacyjną frekwencję. Zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia imprezy zawodników dopingowało blisko 6 000 kibiców (w sumie przez dwa dni Extrememoto 2 lotnisko na Bemowie odwiedziło ponad 12 000 osób), szczelnie wypełniających miejsca wokół toru i stwarzających atmosferę, dzięki której Extrememoto 2 na zawsze pozostanie w pamięci wszystkich startujących zawodników.
Palenie gumy na motocyklu Honda CBR 929 RR połączona ze spaleniem najpierw silnika, a potem dużej części instalacji elektrycznej motocykla. Trochę ociągaliśmy się z jego ugaszeniem, ale widok był tak piękny, że żal było to dogaszać. W roli gównej największy farciarz RP - Raptowny - który zabrał nogę z okolic silnika tuż przed jego eksplozją. Gdyby nie to, z nogą mogłoby być różnie.
Komentarze 24
Pokaż wszystkie komentarzeRespekt dla zawodników. Pokaz na wysokim poziomie. Oby więcej byłoo takich imprez !!!
OdpowiedzSzacunek dla umiejętności az żal było wychodzić po imprezie do domu i wracac do rzeczywstości ale ma foty filmik i moc wrażeń na koncie.Więcej takich imprez proszę a za tą bardzo dziękuje odbyła...
OdpowiedzNa ostatnim zdjęciu zawodnicy stoją na podium. Zwróćcie uwagę na prawą rękę Raptownego. Tak się kończy kozakowanie w T-Shircie.
OdpowiedzJeszcze jeden klip, tym razem produkcji Ordiego: http://filmy.scigacz.pl/extrememoto_bemowo_2007
Odpowiedzmi najbardziej podobalo sie jak raptowny urzyl sprytu do pokonania anglika w jezdzie na przedniej gumie http://www.wrzuta.pl/film/eVXEs4YxAV/extreme_moto-bemowo_20.05.07_073
OdpowiedzByło to zajebiste ale zrobił to specjalnie bo widział że i tak go przejedzie
OdpowiedzPięknie sie rysuje przyszlosc polskiego stuntu....:D:D
Odpowiedz