Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 99
Pokaż wszystkie komentarzeMasz absolutną rację. Dziś za trzecim podejściem mi się udało. Jeżdżę na co dzień hondą shadow, ale przed egzaminem zawsze minimum godzinę jeździłem gladiusem. No i na egzamin motocyklem nie pojechałem (tylko na teoretyczny:), by nie wytrącać się z czucia maszyny. Może i nie jestem miszczem kierownicy, ale nawet dwa gladiusy – ten egzaminacyjny i kursowy – moim zdaniem bardzo się różnią. Może to uczucie dziś konkretnie było spowodowane jeżdżeniem gladiusem egzaminacyjnym odebranym po szybkiej naprawie (był nieźle pokiereszowany po wywrotce na placu), ale w południe wszystko robiłem z zamkniętymi oczami, a kilka godzin później czułem jakbym dosiadał żółwia na haju – zapieprzał wszędzie, tylko nie tam gdzie chciałem, dodatkowo bardzo topornie. Pewnie w części przyczyną był stres, ale już wcześniej podjąłem decyzję, że następny egzamin zdaję na kursowym motocyklu. Doradzi Ci mogę dwie rzeczy: pierwsza, to pamiętaj, że każde zadanie możesz raz wykonać źle (co daje w slalomie szybkim de facto cztery podejścia, o ile nie potrącisz pachołka) Sam za pierwszym razem bylem przekonany, że mogę powtórzyć jedynie "ósemkę" (instruktor mi nie powiedział, a ja nie sprawdziłem). Druga: przystąp do egzaminu, jeżeli w godzinę jazdy na placu popełnisz maksymalnie kilka błędów. Lepiej zapłacić za trzy godziny jazdy niż za 5 minut egzaminu. Nie wiem, jak jest w twoim PORDzie czy WORDzie. W Gdańsku, w momencie nagrywania rozmowy zawsze pytałem się egzaminatora, czy mogę zaznajomić się z charakterystyką pracy maszyny i nigdy egzaminator mi nie odmówił. Ale co kraj, to obyczaj.
OdpowiedzNie pisałem tego. Ale za drugim podejsciem było już lepiej. Niestety tablicą z tyłu trąciłem pachołek na wolnym. Nie mam stroju na jazdy w obecnych temperaturach. A zdawanie ze zgrabiałymi łapami to żadna przyjemność(wiało jak diabli i wszyscy modlili sie zeby nie padało). Dobrze ze wprowadzili zmiane i nie ma ograniczenia czasowego po teorii, zdam wiosną . Co moge doradzic ze swojej strony. Placyk robic w swoim kasku. Nie bedzie latac albo opadac na oczy. Tym razem plac zaliczyły 2 osoby na 10. Obie z własnymi ochraniaczami i kaskiem. Nie wiem czy taka jest srednia zdawalność 1/5 czy akurat mnie przypada ta przyjemność oglądać jak przede mną odpadają. W kazdym razie bardziej od techniki jazdy musze opanować nerwy. A innej drogi do tego nie widze jak perfekcyjnie opanować technikę. Wiec juz zbieram na doszkalanie się wiosną.
OdpowiedzWiosną będzie lepiej. Na moim egzaminie było minus 4, asfalt zmrożony (w ciągu tygodnia egzaminowani skasowali stodwudziestkępiątkę i w dniu mojego egzaminu gladiusa), sezon i tak skończony, więc nie ma co się napinać. Po jeździe na mieście czułem tylko dłonie częściowo, choć miałem grube rękawice z ociepleniem. Opanowanie nerwów to rzeczywiście klucz do sukcesu. Młodzież z mojego OSK kończąca kurs w tym samym czasie co ja zazwyczaj zdawała za pierwszym razem. Ale oni nie wiedzieli, że można nie zdać:). Jeżeli nawet trochę nie pasuje Ci gladius z WORDa, wypożycz tego, na którym jeździłeś i który Ci odpowiada. Czasem charakterystyka pracy obu maszyn jest totalnie inna. Jednym to przeszkadza, innym nie. Egzamin, który zdałem na gladiusie wordowskim był dla mnie koszmarem (motocykl nie chcial się mnie słuchać), choć nawet już trochę gladiusa polubiłem (podobnie jak i Ty raczej w innych motocyklach gustuję). Dumny jestem tylko z jednego (oprócz tego, że zdałem). Na slalomie szybkim poległem na drugim egzaminie, bo chciałem koniecznie zaliczyć go za pierwszym przejazdem (choć de facto masz cztery podejścia) i musnąłem pachołek. Na liczniku średnia wyniosła 37 km/godz. Byłem wściekły. Na zdanym pojechałem za pierwszym razem kompletnie wolno i – ku mojemu zdziwieniu – miałem 29 km/godz. Za drugim razem stwierdziłem, że nie będę jechał szybciej, bo mam wciąż trzy próby. I przejechałem 30 km/godz. Przy omijaniu przeszkody spróbowałem pierwszy raz super wolno (sprzęt mierzący prędkość z powodu mrozu co chwilę się zawieszał, egzaminator znikł za budynkiem, myślałem, że przejazd się nie będzie liczył:). Wyszło 46 km/godz. Za drugim i trzecim razem więc tylko ciut przyspieszyłem, żeby nie rozbujać gladiusa np. do 65 km/godz. bo na placu w Gdańsku niebezpiecznie blisko za wyjazdem z omijania przeszkody zaczyna się budynek (ktoś powinien dostać medal za takie rozwiązanie zresztą, bo część egzaminowanych boi się zbytnio rozpędzać gladiusa z powodu stojącego blisko budynku). Piszę Ci to z nadzieją, że choć trochę pomogę, bo gdybym sam coś takiego przeczytał przed drugim egzaminem, to do trzeciego sam już bym nie musiał podchodzić. A egzamin praktyczny na kategorię A jest tylko maszynką do zarabiania pieniędzy. Jeździłeś 125-ką, a teraz wulkanem 800. Tak duża różnica dla innych użytkowników dróg jeżeli chodzi o bezpieczeństwo? Różnica jest, ale dotyczy ona głównie Twojego bezpieczeństwa. Tymczasem na 125-kę nie musisz obecnie zdawać niczego (jeżeli masz kat. B), a na 800-kę musisz się nauczyć cyrkowych sztuczek.
Odpowiedz