Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 21
Pokaż wszystkie komentarzeWięzadło, wiĘzadło, na Boga WIĘZADŁO!!!
OdpowiedzTeż miałem wypadek ,Uczestnikami byli żona i 17miesieczna córka .Zona nie przeżyła.Ubezpieczyciel odmówił wypłaty córce zadośćuczynienia za śmierć matki .....powód JEST ZA MAŁA ŻEBY POCZUĆ STRATĘ MATKI .
OdpowiedzStrasznie smutna historia, z jednej strony wydawałoby się że człowiek z wypadku wychodzi w jednym kawałku to jest się z czego cieszyć a z drugiej strony nasze zdrowie jest bardzo kruche i przez jeden nie winnie wyglądający dzwon tyle problemów, życie się zmienia o 180 stopni. . Naprawdę szczerze współczuję. Zwykle staram się myśleć za innych na drodze ale mam też świadomość że mnóstwo razy przejechałam obok włączającego się do ruchu i nawet nie pomyślałem o zagrożeniu. Ten artykuł utwierdził mnie w przekonaniu że trzeba zainwestować w jaskrawą kamizelkę tudzież inne elementy ubioru. Ja wiem to nie zwalnia z myślenia ale może ten jeden raz uratuje nam dupsko.
OdpowiedzWitaj Sebek. Opis szpitalnej służby zdrowia jest prawdziwy, bo wiele podobnych spraw i mnie spotkało po skomplikowanym złamaniu nogi, (co prawda na budowie nie na oto) Operacje czekanie na terminy komisje zusowskie, rehabilitacje. Wkurzają mnie niektóre komentarze. Niektórym sie wydaje ze są lepsi i im by sie to nigdy nie przydarzylo. Od 16 lat jeżdżę na moto i to jest tak że nie wiem jak sie uważa zawsze cos sie może przydarzyć się. Ostatnio miąłem plamę oleju, której nie byłem w stanie zauważyć. Życzę fanom dwóch kółek, aby nigdy!! Nie musieli liczyć na nasza służbę zdrowia a Sebastianowi całkowity powrót do zdrowia i wielu kilometrów na 2 motocyklu.
OdpowiedzWeźcie poprawkę na to, że Wy czytacie to znając zakończenie. Gdyby autor wiedział ile przejdzie zabiegów i w jakim stanie fizycznym będzie cztery lata po wypadku to by na pewno nie "kozaczył". Pewnie że zrobił kilka błędów, ale tak to już jest, że nie da się wszystkiego w życiu przewidzieć.
OdpowiedzKaretki nie wezwałeś bo mogła się komuś przydać, człowieka który zniszczył Ci zdrowie nie pozwałeś bo stary. O ludzie!
OdpowiedzPrzeciez mial OC... a przynajmniej powinien miec, wiec skad dylematy moralne? Poswieciles swoje zdrowie za czyis spokoj ducha... gowno warta wymiana
OdpowiedzPrzypomina to altruizm dr Judyma.
OdpowiedzDobrze to podsumowałeś. Trzeba myśleć o sobie.
OdpowiedzPo takich wypadkach nie ma odszkodowań ..nawet w drodze do pracy ... Tak Rząd Ustanowił ..Prawo ... I wszyscy Jesteśmy Przegrani ...a pytania Ile Pan Dostał Odszkodowania Nie Jest Na Miejscu !!! Ja nie otrzymałem NIC ..I Nikt Nie Pomaga MI Finansowo ...Takie życie w Polsce !!! A STRACIŁEM WSZYSTKO NAWET ZDROWIE ... PRACODAWCA NIE OPŁACAŁ SKŁADEK ...WYPADKOWYCH ...ZUS ...NIE WYPŁACA ODSZKODOWAŃ W DRODZE DO PRACY ... OD 2007 ROKU ..Takie Prawo Mamy ..W Polsce ...
Odpowiedz1. Tak jak pisze dr. Piotr Szenk - nie kozaczyć. Wzywamy karetke. Nieprzytomni pijacy są przyjmowani poza kolejnością, a Ci co płacą składki przez wiele lat muszą czekać. Nie ma co się szczypać. 2. Czy naprawdę 100 czy 200 PLN na prawnika to dużo w takiej sytuacji ? Z mojej autopsji. Stałem na światłach samochodem. Kobieta zatrzymała się na mnie. Dzieci u niej w samochodzie darły się z tyłu i się do nich odwróciła. Nie hamowała. Samochód do kasacji. W bagażniku miałem laptopa, 2x10 litrowa farba i jakieś elektronarzędzia. Wszystko w farbie, laptop matryca zbita. Oczywiście ubezpieczyciel ociągał się z wyceną i wypłatą. Jedno pismo mojej żony (prawnik) od jej kancelarii i jak ręką odjął. Oddali za samochód, za komputer, za farby i za zniszczone elektronarzędzia. Jak zapytałem ile by taka 'pomoc prawna' kosztowła u niej kogoś obcnego to powiedziała, że 100 PLN. Czsami wystarczy, że ubezpieczyciel zobaczy, że klienta reprezentuje profesjonalny gracz.
OdpowiedzZ opisanej historii jeden wniosek, patrzeć przed siebie, a nie podziwiać, co się dzieje obok drogi. Podstawowa zasada myśleć za innych na drodze, i nie robić założeń, że na pewno kierowca nas widzi. Motocykl nie ma karoserii, zderzaków, itp., kierujący motocyklem musi zastąpić braki swoją uwagą, inaczej kończy się tak, jak w opisanym przypadku. A z SOR-u nie wolno dać się wykopać, lekarz dyżurny zawsze jest dociążony i jeśli może stara się unikać problematycznych pacjentów.
OdpowiedzDo autora listu, współczuję nieszczęścia, ale zlituj się i pisz do rzeczy a nie tu epopeję piszesz na miarę Potopu. 60% tekstu i detali można spokojnie pominąć i wciąć przedstawić wątek ze wszystkimi szczegółami.
OdpowiedzJestem na wstępnym etapie starań o prawo na kat. A - w trakcie zaliczania teorii - ale po tej mocnej historii zastanawiam się co zrobić... Rozpoczętych starań o lejce na moto raczej nie wstrzymam, ale poważnie rozważę jego kupno. Co zmusza mnie do głębokiego namysłu to zasadniczo dwie rzeczy: - dwójka małych dzieci, w tym jedno niemowlę; - dynamiczny styl jazdy samochodem, który może niekorzystnie przełożyć się na dynamiczną jazdę motocyklem. Daję sobie jeszcze trochę czasu...
OdpowiedzTo może kolega kupi przyczepkę i jakiś motocykl (niekoniecznie od razu litra 200KM) . Można wtedy zrezygnować z latania po drogach i ulicach , a jeździć jedynie po torach kartingowych i motocyklowych, płytach lotniskowych itp. obiektach. Można na takie wyjazdy , w tym na tory zagraniczne, zabierać rodzinkę ( to fajna przygoda , szczególnie dla synów :) . A po latach, jak dzieciaki podrosną i rodzina osiągnie bezpieczeństwo finansowe, można wyjechać na drogi - lub nie.
OdpowiedzFajny pomysł
OdpowiedzZrezygnuj z jazdy samochodem-najwięcej zabitych statystycznie ze wszystkich pojazdów...(możesz np. spłonąć w środku).
OdpowiedzDaj sobie spokój. Ja po dwóch wypadkach (jeden dziura, drugi z winy pani wjeżdżającej na mój pas- 6 złamanych kości), po tym jak urodził mi się syn powiedziałem stop. Cały czas mnie ciągnie, to prawdopodobnie się nie zmieni, ale nie można mieć w życiu wszystkiego a ryzyko jest zbyt wielkie. Może kupię jakiś kabriolet na weekendowe wypady w lecie. Motocykl to ogromne ryzyko. Są tacy którzy jeżdżą dziesiątki lat i nic złego się im nie przydarza, ale zbyt wiele w tej pasji nie zależy od motocyklisty
OdpowiedzJa też miałem wypadek na motorze i nawet teraz nie raz to wraca. Ja ze wzgledu na moją mame i dziewczynę sprzedałem moto:(. Jesli chodzi o zaniżanie wypłaty odszkodowania jest to bardzo normalne. lecz troche fatygi kilka e maili i samemu można łatwo odzyskać. Straciłes to co najbardziej kochasz to smutne. Ale tak naprawdę pomyśl o czymś w stylu Doszkalania kierowców? Bo tak naprawdę Ty i Twoje emocje mogą dopiero do kogoś trafić. Dla mnie jak wsiadałem na moto jedno chodziło w głowie "wolność" coś pięknego. Wracaj do zdrowia może jeszcze pośmigamy kiedyś ! Swoją drogą pisownie masz pod dobrą książke, pierwszy bym kupił !:D
OdpowiedzPoruszyła mnie ta historia. Gratuluję hartu ducha, wytrwałości i cierpliwości. Życzę powrotu do zdrowia, medycyna przecież cały czas się rozwija. Może jednak w przyszłości uda się i jeszcze wsiądziesz na motocykl? Sam nie wiem, jakbym się zachował w podobnej sytuacji. W jednej chwili może zmienić się całe życie. Staram się jeździć tak bezpiecznie, jak to możliwe. Zresztą nawet rezygnacja z jazdy motocyklem nie gwarantuje nam nieśmiertelności. Pozdrawiam!
OdpowiedzPoruszyła mnie twoja historia bo przeżyłem podobną. Wypadek spowodowany jazda na jednym kole niewłaściwe obuwie i zeslizgniecie, nogi podczas jazdy skończyło się na barierce przy 120 km/h. 3 miesiące śpiączki głuchota amputacja płuca i brak władzy w stopach. Podczas snu urodziło mi się dziecko. W takich sytuacjach nie jest łatwo. Nikt nie pomaga co prawda staraniami rodziny udało się załatwić implant słuchu i oddychać jednym płucem. udało się także wrócić na moto które najmniej ucierpiała ale w Nagrode straciłem prace lecz nauczyłem się nigdy niczym nie zalamywać wiec jednynie moge powiedzieć żę wiem co czujesz Pozdrawiam Polaj z Gniezna
OdpowiedzFirmy ubezpieczeniowe zawsze zaniżają wypłatę odszkodowania, można dostać odszkodowanie/uzyskać dopłatę do już wypłaconego odszkodowania do 3 lat wstecz. Mogę pomóc bezgotówkowo uzyskać odszkodowanie - firma pobiera 15% tego co uzyska od ubezpieczyciela. O szczegóły można zapytać - purepoland@interia.pl
OdpowiedzPamietaj ze medycyna idzie do przodu bardzo szybko.Cos co teraz jest niemozliwe do wyleczenia za jakis czas bedzie uleczalne.Nie zalamuj sie.Zycze wytrwalosci i powrotu do normalnosci.Wiem co czujesz bo przez nieuwage puszkarza mam teraz w ciele pare srubek i drutow.Wszystkiego dobrego w 2016!
OdpowiedzPouczający list ... Jazda motocyklem jest niebezpieczna, więc trzeba być przygotowanym na "dzień po" , czyli mieć poduszkę finansową dla siebie lub/i rodziny w okresie niezdolności do pracy (też trwałej), dla rodziny w przypadku śmierci. Na NFZ nie ma co liczyć, a i na ubezpieczyciela w stopniu ograniczonym , należy więc mieć źródło finasowania procedur leczniczych i rehabilitacji (procedury ortopedyczne są bardzo kosztowne i bolesne, a rehabilitacja długotrwała i kosztowna). Jeżeli ma się dzieci na wychowaniu, marną sytuacje finansową , być może należy rozważyć przerwanie jazdy na motocyklu.To są bardzo proste choć brutalne zasady. Piszę o tym nie bezpodstawnie, gdyż jeżdżę moto ponad 40 lat i jeszcze żyję, choć (znakomitą zresztą) ortopedię w Wojskowym na Szaserów w Warszawie znam lepiej, niż bym chciał. Autorowi listu życzę , aby odzyskał pełnię zdrowia.
OdpowiedzPrawie moja historia, wymuszenie pierwszeństwa przez samochód, efekt połamana obręcz barkowa - pogotowie zabrało mnie na oddział ratunkowy, ale biorąc pod uwagę późną godzinę (po 24) na wszelkie konsultacje chirurgiczne należało poczekać do rana. Moje szczęście - intuicja - udanie się do szpitala wojewódzkiego na własną rękę - natychmiastowa operacja (zagrożenie życia spowodowane licznymi odłamkami kości mogącymi uszkodzić płuca) dzięki profesjonalistom ze szpitala na Lwowskiej w Rzeszowie mam sprawną prawą rękę i żyję. Nie dajmy się wrzucić do czarnego worka - powodzenia w Nowym Roku!
OdpowiedzTen artykuł bardzo ciężko się czyta. Za dużo wtrąceń, braki w interpunkcji, rozwlekłe i nic nie wnoszące opisy nt. kawy czy szwagra.
OdpowiedzNo cóż, szara rzeczywistość. Moje starcie z NFZ po wypadku rowerowym (kierowca samochodu skręcił w lewo i mnie trafił) to promil problemów opisanych w artykule. Niestety zasada im szybciej postawimy człowieka na nogi u nas nie obowiązuje. Oszczędza się nie patrząc na koszty finansowe i społeczne jakie ta oszczędność wygeneruje. Liczy się tu i teraz, a ty człowieku radź sobie sam. Co by było gdyby poszkodowany (nie koniecznie autor) nie zaangażował swoich środków finansowych? Po cichu proponuje mu się rentę, wózek i czort wie co jeszcze. Widocznie ktoś policzył, że taniej i łatwiej wypłacić "rencinę"/zasiłki/itp (jeżeli komisja przyzna) niż kształcić lekarzy i utrzymywać przychodnie/szpitale/personel medyczny. Niestety jako motocykliści jesteśmy skazani na myślenie za innych na drogach, coś w tym jest że samochód stwarza aurę bezpieczeństwa wokół kierowcy, być może ona sprawia że zapominają jakie potencjalne niebezpieczeństwo stanowią dla innych. Kiedyś ktoś czy łatwo jeździ się motocyklem? Kilka dni zajęło mi znalezienie odpowiedzi. W końcu posadziłem go prze TV i kazałem przełączać kanały, potem poszliśmy na boisko, od pierwszego lepszego dzieciaka deskorolka i kazałem mu zrobić slalom. Powiedzmy że "zrobił". Mówię mu, to już wiesz jaka jest różnica między jazdą samochodem, a motocyklem. Po jakimś czasie potwierdził, że w samochodzie się wyłączamy i otoczenie nas nie bardzo interesuje. Życzę Wszystkim bez wyjątku bezwypadkowej jazdy.
Odpowiedz..dlatego po wypadku NALEŻY KONIECZNIE wezwać karetkę i pojechać do szpitala. Znam to z autopsji, w zeszłym roku miałem drobny wypadek, przyjechało pogotowie, mnie zabrali.. i w ciągu jednego dnia miałem zrobione RTG klatki piersiowej ,ręki którą od razu poskładali (bo się połamała), USG i wszystkie badania od OB po mocz, i jeszcze na koszt podatników (w tym mnie) poleżałem parę dni na obserwacji. Pamiętaj-jak Ciebie zabiorą z wypadku do szpitala to będziesz miał zrobione wszystkie badania, a na własną rękę..to tak jak w artykule.. przykre ale prawdziwe
OdpowiedzPotwierdzam to co mówi przedmówca. Jak sie przyjeżdza karetką do szpitala po wypadku to jest sie priorytetem dla lekarzy. Jak sie przychodzi samemu na SOR to jest się dla nich męczydupą. Tez po wypadku nie chciałem robić kłopotu i uznałem że ze złamanym obojczykiem to sobie sam pojadę do szpitala. Wiecej takiego błędu nie popełnię.
Odpowiedz