Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 6
Pokaż wszystkie komentarze"Nowa rama jest bardziej elastyczna i czucie tego, co dzieje się z przyczepnością opon jest lepsze" ... do tego miejsca udało się dobrnąć... dalej - nie ma sensu
OdpowiedzMr. Sapiński?
OdpowiedzOd jakiegoś czasu się zastanawiam o co chodzi z tymi motocyklami i wyścigami na torze oraz w jeździe ,,cywilnej''. Jeśli jazda na torze ma mieć charakter sportowy do dlaczego dopuszcza się napakowane ,,sterydami'' czyli elektroniką myślącą za zawodnika maszyny? O ile chodzi o wyścig technologiczny to po co na motocyklu dalej siedzi człowiek stanowiący jedyny zawodny i niepewny element? Co do jazdy cywilnej to jeśli ktoś chce aby,,zielony'' lub chcący przyszpanować nowobogacki się nie zabił to dla czego dopuszcza się do ruchu 200 konne potworki? Jeśli ma być bezpiecznie i jałowo to przecież wystarczy produkcja maszynek w rodzaju R125. Jestem przeciwnikiem drogich już przy kupnie a następnie w serwisowaniu i odbudowie po rozbiciu maszyn. Ktoś sobie wymyślił że wszystko umiejący i wszystko mający motocykl zastąpi wyobraźnię i umiejętności u motocyklisty i sprawi że jazda na motocyklu będzie bezpieczna. BZDURA, motocykl stanie się tylko mniej dostępny dla tych którzy powinni na nim jeździć- dla młodych ludzi.Nic nie zastąpi umiejętności i wyobraźni, a przyzwyczajony do jazdy z elektroniką motocyklista może poczuć się bezradny w przypadku awarii układów zapewniających bezpieczeństwo. Dziwne czasy...mimo że jeżdżę na ścigach od ponad 25 lat coraz mniej je rozumiem i chyba przychodzi pomału czas by przesiąść się na czopka gdy już w mojej RN19 nie da się już niczego zmodyfikować bo nie wyobrażam sobie przesiadki na nowoczesnego moto-cyborga...
OdpowiedzZgadzam się z autorem, umiejętności i wyobrażanie są chyba najważniejsze do "jazdy" motocyklem. Tych rzeczy da się i trzeba ciągle rozwijać, co w efekcie daje więcej odczucie, że JA kieruję motocyklem a nie motocykl ze mną. Ale i uznaję, że każdy ma prawo cieszyć się z tego co mu dostarcza satysfakcję, czy to jest "moto-cyborg", skuterek chiński albo eksponat z ubiegłego stulecia. Za młodości przez 14 lat jeżdziłem CZ-175 sport (477) a od kilku lat BMW-K75. Docenię rozwoju techniki, ale co innego wymaga jazda na torze, i co innego jazda na co dzień w ruchu dwukierunkowym na drogach publicznych. LWG
OdpowiedzZacznij sie ścigać to wszystko zrozumiesz. Elektronika pomaga, ale nie wygra za zawodnika. To tylko wsparcie.
OdpowiedzWsparcie czlowieku bez tej elektroniki to 3/4 scigantow zbieralo by gruz w szybkim tempie. Albo ich by zbierano. Prawda jest taka, ze to juz nie jest sport, tak samo jak motogp. Motocykle kiedys wymagaly duzo wiekszych predyspozycji sama zmiana biegow wymagala duzo wiekszych umiejetnosci. Teraz wsiadzie byle kto i pojedzie.
OdpowiedzPierdo..sz. Koniec i kropka.
OdpowiedzPrzede wszystkim zawodnicy zbierali by ten gruz albo ich zbierano. Zawodnik też chce jeździć ( i zarabiać) , a nie leżeć ciągle porozbijany w szpitalu lub martwic się o środki na kolejne sprzęty , w zamian za rozbite motocykle. Nawet super elektronika używana w Moto GP nie zastąpi umiejętności zawodnika i co do tego nie masz chyba wątpliwości. Zresztą , rdza zeżre stare złomy, powymierają malkontenci , a elektronika zostanie , że nie wspomnę o nadchodzących motocyklach elektrycznych...
OdpowiedzDokładnie! Chciałbym zobaczyć tych wszystkich internetowych znawców jak bez TC odwijają 200 konnym litrem. Niestety przy obecnych mocach elektronika to po prostu konieczność...
OdpowiedzSzanowny Kolego, wbrew temu co myślisz jest jeszcze sporo starych motocyklistów którzy odwijają na mocno podrasowanych a więc mających ponad 200 koni ścigach. Zazwyczaj są to ludzie nieco starsi którzy zaczynali od małych pojemności i stopniowo przechodzili do coraz większych gromadząc doświadczenie i ciągle się ucząc. Teraz nie boją się najmocniejszych maszyn nawet w deszczu, ale nie wszystkich bawi jazda w kółko na torze. Niestety, obecnie ze względu na ceny używanych motocykli młodzi ludzie oraz nowobogaccy kupujący nowe maszyny chcąc by sąsiada szlag trafił kupują od razu najmocniejsze motocykle. I tu mamy problem- doświadczenie niewielkie albo zerowe oraz przeświadczenie wyjęte z reklam producentów że motong za 70 albo 100 tys wszystko umie i jest bezpieczny. Niestety ale ,,w cywilu'' nic nie zastąpi umiejętności, rozsądku i stopniowo gromadzonego doświadczenia...
OdpowiedzW którymś z kolei komentarzu używasz terminu : "nowobogacki" - po prawie 25 latach kapitalizmu masz jakieś obsesje na punkcie zarabiania przez ludzi kasy !? Nowobogacki, starobogacki - mogę tylko im pozazdrościć, gdyż każdy z nich ma kasę aby wyjeżdżać na tory zagraniczne i założyć sobie "harem" motocykli , a nie łatać i drutować latami jednego rzęcha.
OdpowiedzKolego widzę że drażni cię moje określenie dla ludzi którzy w jakiś sposób przyszli naraz do pieniędzy i zamierzając się pokazać wieszają na ścianie obraz Matejki obok Picassa, stawiają willę z basenem będąc pozbawionymi zmysłu estetyki i gustu, kupują starego merca (byle jest gwiazda) oraz kupują kapiącego od niklu Harleya lub co gorsza sportowy motocykl chociaż nigdy wcześniej nie jeździli nawet na skuterze. Nie mam nic przeciwko ludziom zamożnym którzy kupują motocykle bo umieją na nich jeździć (chociaż tacy zazwyczaj nie afiszują się z tym na co ich stać) ani przeciwko biedniejszym ,,ciułaczom'' którzy często latami zbierają na wymarzoną przez siebie maszynę jeżdżąc wcześniej na czym się da. Drażnią mnie natomiast ludzie kupujący coś o czym nie mają pojęcia tylko po to by pokazać że ich stać. Zwróć uwagę jak wielu jest ostatnio wśród nas motocyklistów takich ludzi. Super mocna maszyna za górę kasy, drogi kombinezon i graty oraz gadka za dolary, niemniej jeśli uda się takiego namówić na wspólną jazdę to wychodzi że człowiek niema pojęcia jak przejechać winkiel a nawet jak zahamować z większej szybkości a licznik nigdy nie wskazuje ponad 150. Maszynę ma tylko po to by się pochwalić ile kosztowała. Osobiście nigdy nie miałem używanego moto (a mam już któreś z rzędu) ale też nigdy nie zależało mi na tym by ktoś zwrócił na mnie uwagę, na motocyklach jeżdżę od dziecka i dla tego drażnią mnie osobnicy opisani powyżej. Stać cię- to kup, ale najpierw naucz się na tym jeździć a nie na pokaz....
OdpowiedzNo a nawet jeśli kupują dla szpanu, to jakie masz prawo podważać ich prawo do tego? Drogie zegarki, produkty Apple, gadzety, absurdalnie drogie auta - to wszystko kupuje się dziś dla szpanu. Dlaczego nie można motocykla? Np po to aby sie nim cieszyc...
OdpowiedzWiesz Kolego...motocykl w salonie na postumencie nie byłby niczym złym, problem jedynie w tym że oni próbują na nim jeździć. Nie mając doświadczenia nawet na motorynce trudno się pohamować na litrowym super sporcie i bywa że nawet najlepsza elektronika nie jest w stanie uratować d..py takiemu delikwentowi. Kiedyś diabli pokusili mnie by sprowokować takiego gościa do wspólnej jazdy czym omal nie wyprawiłem go na tamten świat. Nie wyrobił zakrętu przy 80/godz który ja swobodnie przechodzę (bez kolana) jadąc 120 i przeorał kilkanaście metrów kukurydzy kasując nowego litrowego GSXRa. Owszem można kupić maszynę dla szpanu mając worek pieniędzy, ale stopniowa nauka jazdy dla tych ludzi to przeciwieństwo szpanu i wstyd. Dla tego ich nie lubię. Niestety takich bikerów można coraz częściej spotkać bo młodych zapaleńców niestety coraz rzadziej stać na nowego superbike'a...
Odpowiedz"problem jedynie w tym że oni próbują na nim jeździć" A dlaczego odmawiasz słabym kierowcom jeździć ich pojazdami? 75% kierowców samochodów kiepsko jeździ w tym kraju. To co, zabieramy im prawa jazdy? Zmierzam do tego, że nawet jeśli ktoś kupuje moto dla szpanu to ma takie prawo, a całej reszcie choooj do tego co i jak będzie z tym motocyklem robił. To takie socjalistyczne naleciałości z poprzedniego systemu - mówić innym co i jak mają robić :/
OdpowiedzKolego ja niczego nikomu nie odmawiam, co nie znaczy że jest dla mnie miłym widok człowieka na super sporcie za górę kasy który zagraża sam sobie bo taka jest moda. Do wszystkiego powinno dochodzić się stopniowo, tzn przez naukę nie przez portfel. Kiedyś sporo jeździłem ale miałem przerwę kilka lat. Wtedy wyszły pierwsze R1 którą musiałem oczywiście kupić, mimo wcześniejszych doświadczeń na litrach miałem spore trudności z opanowaniem mocy maszyny która żyła swoim życiem. Obecne generacje motocykli są o wiele mocniejsze i mimo że ,,same myślą'' wyobrażam sobie jak się czują ich nabywcy którzy jeszcze nigdy nie siedzieli na motocyklu. Motocykl który przyspiesza poniżej 3s do setki to nie samochód i tu niema miejsca na błędy a kiepscy kierowcy eliminują się szybko sami lub są eliminowani przez puszkarzy. Nie namawiam do odbierania im prawa jazdy ale do rozsądku którego nie zastąpi wszechobecna w motocyklach elektronika. Najpierw się naucz na słabym a potem kup mocniejszy, jeśli już masz mocny to nie licz na elektronikę tylko ucz się i zdobywaj doświadczenie zanim zaczniesz szpanować bo może się to marnie skończyć...No kończymy dyskusję bo Lovtza wpadnie w kompleksy że jest dłuższa niż jego artykuł...pzdr
OdpowiedzWszystko się zgadza, ale w tej chwili sugerujesz kolego co Marian ma pisać a co nie.
OdpowiedzTy ~marian jakiś niedowarościowany jesteś i motocykl chyba nie służy tobie do czerpania przyjemności z jazdy, tylko dowodzenia czegoś sobie i innym, że o prowokowaniu nie wspomnę - to jest jakieś chore podejście niespełnionego "guru". Jak ktoś ma kasę , to niech sobie kupuje co chce i użytkuje jak chce - ani mnie, ani tobie NIC do tego.
OdpowiedzTak myślisz...może masz i rację że nic nam do tego. Kupią by się pochwalić a potem skręcą kark bo się okaże że elektronika to nie wszystko a Anioł Struż nie zdążył...ich sprawa tak jak ich życie i pieniądze. Co do mnie to na ścigu (R1) zrobiłem w tym sezonie ponad 6k wkoło komina a na FZS600 ponad 17k po kraju podczas gdy samochodem niecałe 4 tys km więc chyba jazda na moto w tej chwili nie sprawia mi już przyjemności z jazdy, ale zobaczymy jak to znowu będzie w ciepłe dni...pzdr. :-)
OdpowiedzNie siedziałem, nie dotykałem, nie jeździłem nie będę się wypowiadał na wyrost. Jedyne co mogę powiedzieć to to że gębę mu zepsuli. Wygląda jakby jego matką była niemka a ojcem chińczyk. Stary model ładniejszy
OdpowiedzJeżeli poprzednik był taki cudowny i " porozstawiał konkurencję" to po co go zmieniać ?
OdpowiedzMoże dlatego że konkurecja od 2009 mocno się podciągnęła? ZX-10R, nowa R1, Aprilia RSV4, Panigale?
OdpowiedzAle przecież poprzednik " niszczył konkurencję " jeszcze miesiąc, dwa temu.
OdpowiedzDobra juz przestancie pierni... Ze tak wyczuwacie ten wyzszy moment obrotowy bo to troche smieszne jest ;) Ja wiem moto wam dali to trzeba sie podlizywac, ale bez przesady. Moto moze i fajne, ale jakbym mial teraz kupowac to kupilbym suzuki albo honde bo nie potrzebuje tych polautmatycznych skrzyn biegow. Na ulicy mam frajde jak wszystko wykonuje sam...
Odpowiedz"Kupił bym". Hasło klucz. Kup najpierw jakiś motocykl sportowy, przyjedź nim na tor i zobaczymy jaki jestes kozak. I przestań pierd...ć.
OdpowiedzSzkoda twojego zdrowia i nerwow na dyskusje z malymi ludzmi o dużych kompleksach.
OdpowiedzTy chyba nie wiesz o czym piszesz - S1000RR nie ma półatomatycznej skrzyni biegów. W tym motocyklu, jak chcesz , zmieniasz biegi w sposób konwencjonalny .Poza tym QS jest jedynie opcją, którą możesz zainstalować nawet po zakupie sprzętu (lub nie) a sama skrzynia jest dość zwyczajna i znakomicie sobie radzi bez eletro-mechanicznych wynalazków typu QS.
OdpowiedzPożyjemy, zobaczymy co to będzie za motocykl. Na razie moja obecna RR-ka (poprzedni model do tego 2015) utknęła w serwisie i zapowiada się na doktorat z mechaniki, zamiast sprawnej naprawy... :(
Odpowiedz