Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeDziołcha żyje z tego że robi wokół siebie zamieszanie i sensację. Osobiście znam wiele kobiet (chłopów również), które jeżdżą na motocyklach po świecie, często trasami takimi, że "wyprawy" A.Jackowskiej wyglądają przy nich jak weekendowe wyjazdy na obiad do rodziny. Ale robi się szum, są sponsorzy, jest to jakiś sposób na życie. Nie każdemu jednak takie coś odpowiada. Większość ludzi przejedzie dookoła świata w ciszy, spokoju, bez motocykla oblepionego różnego rodzaju pierdołami, dla własnej satysfakcji. Dodam, że często jeszcze to będzie stary motocykl 125ccm a nie nowiutkie BMW GS. A można też na Africe Twin pojechać do... Afryki. Żeby na sankach pojeździć. I to bez sponsorów i rozgłosu. Po prostu jedni podróżują bo lubią, a inni podróżują bo po prostu z tego żyją. Zawsze miło jest połączyć przyjemne z pożytecznym. Mając sponsorów jest po prostu znacznie łatwiej, gdy dostajesz nowy motocykl, komplet opon, serwis darmowy wszędzie po drodze..... Za to jak się wybierzesz starym podrutowanym japońcem kwalifikującym się wiekowo pod kategorię zabytek, to jednak wydaje mi się wyzwanie nieco większe. Satysfakcja i przyjemność pokonywania przeciwności również. Może gdyby Anna pojechała do Argentyny zaprzęgiem M-72 z lat 50tych to zrobiłoby to na mnie na pewno wrażenie. A do tego tutaj jeszcze wraca samolotem..... Znam gości, co jako jedyni Polacy byli na którymś zlocie wojskowym w Normandii (nie pamiętam już którym), a dojechali tam z Polski starym GAZem, który średnią podróżną osiąga jakieś 60km/h przy ciśnięciu autostradami. Odległość to nie 10000km, ale jednak z taką prędkością.... Inny chłopaczek dojechał do Irlandii z Polski na WSK (i to jeszcze trzeba było zobaczyć, jak ten motocykl wyglądał.... bynajmniej nie był to wypieszczony, wychuchany, odrestaurowany zabytek...) i to jeszcze z dziewczyną na plecach. Przykładów mógłbym mnożyć tu i wypisywać chyba w nieskończoność. I to we mnie budzi podziw. Samozaparcie, motywacja, chęć i dążenie do celu mimo przeciwności losu. A nie ustawienie ze sponsorami, cudza kasa i sprzęt oraz wygodny, zagwarantowany powrót.
OdpowiedzTyle że gdy Anka jest w kompletnej pustce, z przeciwnościami losu, w samotności to nie ma z nią sponsorów i żadnej pomocy. Motocykl nie zawsze jest nowy. Oponami, złapaną gumą i całym syfem trzeba sie samemu zająć. Pokonywanie przeciwności? Przejedź ruta 40..Jechalem. Nie ważne jakim sprzętem. Mimo ze większośc to już asfalt to mega wyzwanie. A gdy na 2000 mnp łapie cię deszcz, jest 5 C i nie ma gdzie się schować, to nie ważne na jakim moto jedziesz..czy na wypasionej bmw czy na Afryce czy na 125.
OdpowiedzCo do wypraw odsylam do Adventure raider Jest tam wspanialy opis wyjazdu,,Akcja Nordkapp zimą...``i to sie nazywa wyzwanie...
OdpowiedzW pełni się z Tobą zgadzam! Nie potępiam tej pani za to co robi, również brałbym kasę jeśli ktoś chciałby zapłacić za moje podróże. Kwestią tu są media (jak ścigacz.pl), które są nastawione tylko i wyłącznie na zysk. Tacy podróżnicy jak Anna J. są promowani i przez to uznawani za "wielkich". Mimo to myślę, że wielu motocyklistów większym szacunkiem darzy ludzi, którzy są "mali" przy pani Ani. Przykład z moich stron: http://grupa-poludnie.info/phpBB3/viewtopic.php?f=97&t=15594 . Ogar 200? 5 dni i prawie 1600km? Problemy techniczne? Młody chłopak i niewielki budżet? To jest dla mnie wyczyn! Dodam jeszcze, że czytając http://advrider.com/forums/ każdy znajdzie coś znacznie "większego" niż wyprawy pani Ani, chociaż może nie rozdmuchanego. Szerokości na trasie, podróżnicy! :)
OdpowiedzW pełni się zgadzam. Duże piwo dla Ciebie za mądre słowa. Na panią Jackowską i jej najlepsiejsze we Wszechświecie BMW nie mogę już patrzeć...
Odpowiedz