Ducati 916 - godzina 9:16, czyli czas na legendę
Z oddali rozległ się niecodzienny jazgot. Głośne, gwałtownie rosnące terkotanie, głęboki gulgot, ale jakby ... mechaniczny, dziwny, pełen grozy
Upalne, włoskie popołudnia są spokojne, harmonijne, leniwe. Promienie słoneczne wstydliwie przedzierały się przez drzewa nieopodal wybrzeża. Kelnerka w pobliskiej knajpce sprzątała stoliki. Rybak wyławiał z morza sieć z niezbyt bogatym zbiorem. Na plaży wylegiwało się młode małżeństwo. „To chyba najspokojniejsze miejsce na ziemi, Kochanie" - powiedział mężczyzna. Nic nie mąciło idyllistycznego krajobrazu letniego wybrzeża. Upał wprawdzie dawał się we znaki, ale lekki, swobodny zefirek w cudowny sposób koił swoim przyjemnym chłodem. Przed wspomnianą knajpką stał zaparkowany motocykl. Suzuki GSX-R 1000. Rocznik 2008. Solidny kawał sportowego sprzętu. Gotów dać klapsa laikom i niepokornym. Jego właściciel sączył colę pod parasolem kilka metrów dalej. Po jego rynsztunku od razu można było stwierdzić, że nie jest śmiesznym kmiotkiem, udającym Rossiego. Na szybce kasku było istne cmentarzysko wszelkiego robactwa, które żywot swój zakończyło w sposób mało naturalny. Pierwsze wnioski były proste. Ten człowiek lubi swoją maszynę wykorzystywać na maksa.
Jeździec spokojnie dopijał swój napój i już wyciągał portfel, aby uregulować rachunek, kiedy z oddali rozległ się niecodzienny jazgot. Głośne, gwałtownie rosnące terkotanie, głęboki gulgot, ale jakby ... mechaniczny, dziwny, pełen grozy. Kilkaset metrów dalej, na ostrym wirażu pojawił się czerwony motocykl z ubranym na czarno jeźdźcem. Biker sprawnie przerzucał sprzęt na naprzemiennej plątaninie winkli. Gdy zbliżał się do knajpki, było widać, że na wyjściu z zakrętu przednie koło wystrzeliwuje do góry. Jeździec zwalniał, intrygujący odgłos silnika miarowo cichnął. Gdy postawił motocykl na parkingu przy knajpce, spokój kierowcy Gixxa natychmiast został przerwany. Ożywił się jak by dostał właśnie zastrzyk adrenaliny i endorfiny. Trudno się dziwić. Na krwistoczerwonych owiewkach motocykla widniał napis „Ducati", a zaraz pod nim, liczba „916". Dla entuzjastów, nie nie, wróć, dla koneserów motocyklizmu, Ducati 916 jest tym, czym dla miłośników muzyki klasycznej Mozart czy Bach. Kierowca GSX-Ra najwyraźniej musiał do nich należeć, bowiem błyskawicznie podniósł się ze drewnianego krzesła i podbiegł do odzianego w czerń jeźdźca.
- Witaj! Ducati 916?
- Taa, bolońskie winkle lubi najbardziej. A ty widzę samurajem latasz?.
- Teraz tak, ale miałem kiedyś Monstera...
Motocyklista wyraźnie nostalgicznie wypowiedział to zdanie, po czym zaczął włóczyć wzrokiem po pięknych liniach czerwonej maszyny. Trzeba przyznać, że modelka wśród jednośladów to określenie całkowicie trafne i prawdziwe w przypadku Ducati. Piękno, wysublimowanie, styl. Włoski koncern nigdy nie lubił stosować czerwonego ołówka od księgowego. Finansowe kompromisy, które mogłyby zaszkodzić walorom wizualnym po prostu nie mają tu prawa bytu. 916 wygląda jak Ferrari z dwoma kołami. Takie porównania można usłyszeć bardzo często. Ludzie w przypadku opisywania motocykli często stosują: "pierwszym, co rzuca się w oczy, jest ...". Tutaj pierwszym, co rzuca się w oczy, jest wszystko. Pominąwszy sam, jakże ściągający spojrzenia, kolor, ten sprzęt lubi wzbudzać zazdrość. Zbiornik paliwa nie ma nowatorskich kształtów Suzuki czy muskularnych przetłoczeń Yamahy. Jest płynny i niezbyt duży. Tuż pod nim widać kratownicową ramę (klasyka!). Zadupek robi wrażenie nawet dziś, a w momencie, gdy 916 ujrzało światło dzienne, wywołał szok. Niby jest kanciasty i toporny, ale zrobił takie same wrażenie jak „Terminator", kiedy wszedł do kin. Cybernetyczna rzeźba, a pod nią dwie ogromne rury wydechów. Co prawda tylne światła przypominają dwa przyciski ON i OFF, ale to i tak nie ma znaczenia. Przednie prezentują się o wiele lepiej. Czynią one z tego motocykla coś charakterystycznego, rozpoznawanego od razu. Przypomina się Cagiva Mito? Słusznie, to niemal klon. Kopiowanie jest przecież najwyższą formą pochlebstwa. Inne smaczki? Jednoramienny wahacz, kute, odlewane, trójramienne felgi, wysoko poprowadzone wydechy. Miodzio!
- Tyle lat na rynku, a nadal kopary w dół! - westchnął kierowca Suzuki.
- Niezbyt łaskawy dla portfela sprzęt, jeśli mam być szczery ...
W tym momencie kierowca Gixxa spojrzał na zadupek Dukata i to, co znajduje się pod nim. Sterczały tam dwa ogromne tłumiki „Termignoni". „ Ja p......ę!, ale gość musiał wyładować sałaty za taki zestaw!" - pomyślał.
- Możesz go odpalić? Chciałbym posłuchać tych kominów. Jeszcze nie słyszałem ich w akcji z bliska.
- Jasne.
Kluczyki utkwiły w stacyjce, a kciuk wylądował na przycisku rozrusznika, który sekundę później zaczął wprawiać w ruch L-twina. To, co usłyszał spowodowało u niego skrajnie mieszane uczucia. Grzechotanie, stukanie, bulgotanie, warczenie. Trudno stwierdzić jednoznacznie. Na wolnych obrotach wydawało się, że wał korbowy za chwilę odłączy się od silnika i zacznie radośnie tańczyć z boku. Szybka przegazówka rozwiała wszelkie wątpliwości na temat typu silnika i rozwarcia jego cylindrów. Tak, to widlak, a raczej elka. Wraz z ruchami nadgarstka warkot połączony z gulgotem stawał się bardziej donośny. Spece z Termignoni wiedzą, jak robić wydechy do włoskich motocykli.
- Dobra, ruszam dalej - powiedział, jednocześnie wyrzucając butelkę po wodzie mineralnej do kosza.
- Szerokości! Miło było poznać.
Kierowca Dukata nałożył na głowę czarny kask z czarną szybką. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie lubi się wbijać do konkretnych schematów, trendów czy w ogóle ulegać modzie. Na jego kurtce nie było widać żadnych firmowych napisów czy oznaczeń, aczkolwiek skóra nie wyglądała, jakby była podprowadzona z szafy wujka. Ducati 916 to nie telefon komórkowy czy ospojlerowany VW Golf do szpanowania przy wiejskich dyskotekach. Właściciel najwyraźniej to rozumiał i stronił od szufladkowania i lansu. A że powodował swoim motocyklem salwy zachwytu, to osoba sprawa. Przerzucił nogę nad motocyklem, uniósł lewą dłoń w pozdrowieniu, po czym dynamicznie odjechał. Kierowca GSX-R jeszcze długo nasłuchiwał włoskiego kunsztu mechaniczno-muzycznego. Gdy grzmiące Ducati ucichło, wsiadł na swój motocykl i ruszył z impetem. Na krótkiej prostej przy knajpce, dał na tylne koło, jakby był pewien, że młoda kelnerka patrzy ukradkiem zza drzwi knajpy. Być może dał upust swoim emocjom po oględzinach legendarnego Dukata? Do tego wszystkiego wdarła się prawdopodobnie życzliwa zazdrość połączona z szacunkiem.
Czerwone Ducati dostawało właśnie konkretny wycisk. Obroty stale wędrowały na szczyt skali, co 916-tce sprawiało wyraźną radość. Za każdym razem, gdy prędkość obrotowa silnika gwałtownie zawyżała swoją wartość, przednie koło żegnało się z nawierzchnią, a tłumiki wydawały z siebie pełną grozy pieśń. Jeździec z chirurgiczną precyzją ciął ostre zakręty włoskiego wybrzeża. Czerwona bestia pokonywała wąskie wiraże z niesamowitą lekkością i finezją. 114 KM to nie jest wartość powodująca orgazm u nieopierzonych zapaleńców rządnych adrenaliny. Masa suchego pojazdu też nie powala, zwłaszcza na tle dzisiejszych anorektycznych pod tym względem ścigantów z Japonii. 916-stka jest jednak daleka od mułowatości. Jest cholernie daleka. Gdy mając na zegarach 3000 obr/min dodasz gazu, uwolni się horda wściekłych psów, które ujadając pognają przed siebie. Uważam ten motocykl za legendę, kamień milowy w supersportach, ikonę, dlatego też niezliczoną ilość czasu poświęciłem na poszukiwania wypowiedzi tych, którym dane było ów sprzęt ujeżdżać. Różnorodność porównań, hiperbol, metafor i egzaltacji była nieprawdopodobna. „To tak jakby Cię przywiązali do pocisku ziemia-powietrze", „Jechałeś kiedyś na psie dingo, u którego właśnie stwierdzono wściekliznę?", „Puste tłumiki w tym motocyklu powinny być uznane za broń", „Programy w TV, w których pojawia się ten sprzęt, powinny być opatrzone czerwonym kwadracikiem i puszczane tylko po 23".
Powiedzmy sobie szczerze. Ducati 916 w codziennym użytkowaniu sprawdza się równie dobrze, co furmanka zaprzęgnięta w prosiaki. Aby dosiadać Ducati 916, kierowca musiał być anatomicznie zaprojektowany pod ten motocykl. Rączki kierownicy zdawały się być tuż nad zaciskiem hamulcowym, a siedzenie było zaprojektowane tak, że te części ciała, które winny być traktowane ostrożnie i łagodnie, były stale ugniatane kanciastym zbiornikiem paliwa. To jest jednak zupełnie nieistotne, bowiem 916 został stworzony do łojenia na torze. I łoił. Wszystkich w klasie Superbike w latach 1994, 1995, 1996, 1998 i 2001. W tym czasie ewoluował do wersji 996 i 998 (powiększenie pojemności skokowej), ale w zasadzie był to cały czas ten sam motocykl. Teraz ciekawostka: Przepiękny jednoramienny wahacz i takie same, górne wydechy to nie tylko wizualne smakowitości. Wahacz ma taką budowę, aby łatwiej i szybciej było zdjąć koło w pit stopie, a podzadupkowe wydechy przyczyniały się do poprawy aerodynamiki. Pablo Picasso motocyklowego świata, czyli Massimo Tamburini wziął książkę z fizyki i dopisał na okładce „+ historia sztuki".
Aby stać się posiadaczem Ducati 916, 996 czy 998, należy spełnić kilka warunków. Pierwszy - uzbroić się w cierpliwość. Oferta na serwisach aukcyjnych jest niewielka. Naprawdę niewielka. Nawet niezastąpieni panowie handlarze rzadko imają się sprowadzania tych motocykli. Egzotyka = mniejszy zysk, wiadomo. Druga sprawa - kasa. Warto jej mieć pokaźną walizeczkę. Nie chodzi tylko o sam zakup. Serwisowanie i eksploatacja motocykli tej marki bywają kosztowne. Na amerykańskim E-Bayu cena za egzemplarz w dobrym stanie waha się między 7, a 9 tysięcy dolarów. Za wypicowany rarytas w stanie niemal muzealnym sprzedający śpiewają czasami 20 tysięcy zielonych. Do tego dochodzą ceny części. Przykłady: linka sprzęgła - 80$, tylna zębatka - 450$, śruba do regulacji świateł - 20$ i moje ulubione - czerwony, wodoodporny pokrowiec sygnowany logiem Ducati z ogromnym „916" - 175$! Poniżej historia modelu i poszczególne odmiany, których 916-tka się doczekała. Ciekawostka: W 2003 roku, specjalnie na potrzeby trzeciej części „Matrixa", stworzono Ducati 998, którym Trinity (Carrie-Anne Moss) gnała przez autostradę. Pojawiła się plotka, która rozprzestrzeniła się szybko i rozlegle, że motocyklem wykorzystanym w tym filmie będzie Triumph Speed Triple.
1994 - narodziny 916-tki
1998 - na rynku pojawia się wersja 996 Biposto
2000 - 996 zostaje wyposażone w pięcioramienne felgi, nową boczną podstawkę i siedzenie 1 lub 2 osobowe.
2001 - pojawia się Ducati 998 Biposto (rok później wychodzi wersja R)
2003 - limitowana edycja 998 Matrix
2004 - Ducati wypuszcza finalną wersję 998 FE
2005 - seria zostaje zastąpiona całkowicie nowym 999
Wersje, warianty, odmiany :
Ducati 996SPS - ulepszona wersja 996 z zawieszeniami Ohlinsa
Ducati 996R - ekskluzywna edycja z silnikiem o pojemności 998 cm3
Ducati 998S - ulepszona edycja 998 Biposto z silnikiem Testastretta o mocy 134 KM i zmodernizowanym nadwoziu.
Ducati 998R - wersja przeznaczona specjalnie do wyścigów WSB. Zmieniona m.in. średnica i skok tłoka.
Ducati 998 Matrix - wersja w specjalnym, ciemnozielonym malowaniu, która została przygotowana specjalnie na potrzeby filmu.
Ducati 998FE - limitowana edycja (300 egzemplarzy). Ulepszone zawieszenia Ohlinsa, plakietka z numerem egzemplarza i pojedyncze siedzenie
Film: |
Dane techniczne:
Silnik - chłodzony cieczą L-twin 90 stopni, dwucylindrowy, rozrząd desmodromiczny
Pojemność - 916 cm3
Średnica i skok tłoka - 94 x 66 mm
Stopień sprężania -11.0:1
Zasilanie - wtrysk paliwa
Zapłon - elektryczny
Moc- 114 KM przy 9000 obr/min
Moment obrotowy - 90 Nm przy 7000 obr/min
Przeniesienie napędu - skrzynia 6-cio biegowa, łańcuch
Przednie zawieszenie - widelec Showa 43mm, w pełni regulowany
Tylne zawieszenie - monoshock
Hamulec przód - 2 tarcze 320mm, zacisk czterotłoczkowy
Hamulec tył - 1 tarcza 220mm, zacisk dwutłoczkowy
Opona przód - 120/70 ZR17
Opona tył - 190/50 ZR17
Masa sucha/mokra-198 kg / 204 kg
Pojemność zbiornika paliwa - 17 l
Prędkość maksymalna - 255.1 km/h
Komentarze 18
Pokaż wszystkie komentarzeWidziałem niedawno 916 obok aktualnej r1. Ten na yamasze jakby chciał się schować i POWINIEN!
Odpowiedzmito wyglada tak jak ta bestia to to samo tylko serce inne ten sam majster technik iluzjionista to tworzyl cagiva to taka 125 ducati :D
Odpowiedzmito wyglada tak jak ta bestia to to samo tylko serce inne ten sam majster technik iluzjionista to tworzyl cagiva to taka 125 ducati :D
OdpowiedzDucati 916 to żywa legenda sportu motocyklowego, jadąc na nim po torze czy ciasnych serpentynach czujesz największa radość i satysfakcje zostawiając większość kolegów z tyłu. Dżwięk i oddawanie ...
OdpowiedzJaka kopia? Widziałeś kiedyś oba motocykle z bliska? NR- jest wykonana jak nieco lepsza chińska zabawka i dzisiejsze japońskie pokemony - plastik przykryty plastikiem do tego stelaż do plastiku ...
Odpowiedzjak dla mnie 916 to kopia hondy nr750, chodzi przede wszystkim o mono-wahacz, kształt przednich świateł i sposób poprowadzenia wydechów
OdpowiedzDla ciebie to kopia, teraz powstają często kopie klasyków. 916 to według mnie jeden z nielicznych motorów z duszą, stworzony z sercem i pasją. By zachwycać i rozkochiwać w sobie ludzi ...
OdpowiedzDla ciebie to kopia, teraz powstają często kopie klasyków. 916 to według mnie jeden z nielicznych motorów z duszą, stworzony z sercem i pasją. By zachwycać i rozkochiwać w sobie ludzi ...
Odpowiedz