Boczo na temat: Suzuki V-Strom 650
Osobiście lubię mieć coś, co służy nie tylko do jednej rzeczy. Coca Cola oprócz bycia fajnym orzeźwiaczem, cudownie symbiozuje się z whisky. W skórzanej kurtce można ganiać po zakrętach, a wieczorem wyskoczyć na miasto powyrywać studentki politologii. Niektórzy uczestnicy „Mam Talent” mogą korzystać z toalety dla kobiet i mężczyzn. Multi-użyteczność jest świetna. Ktoś w Suzuki w 2004 roku miał przebłysk geniuszu. Pomyślał „Hmmm, mamy SV650, który już jest hitem. A jakby przerobić go na coś… bardziej wszechstronnego?”. V-Strom, lub jak nazywają go moto-intelektualiści „Fał-Sztorm” pobił wszelkie możliwe rekordy sprzedaży, wygrał dziesiątki testów porównawczych i grupowych i do dziś jest jednym z najczęściej widywanych na Polskich drogach motocyklem. Jeżdżąc obecnie najnowszym modelem absolutnie się nie dziwię dlaczego tak się stało.
Wielokrotnie próbowałem zrozumieć płytę Pink Floyd „Dark Side Of The Moon”. W różnych okolicznościach ciała i umysłu. I za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Zupełnie podobnie, jak fiaskiem kończy się karkołomna próba zrozumienia, dlaczego ktoś miałby kupować sportowego litra do jazdy na co dzień. Słyszałem już setki tłumaczeń typu „bo jest ekscytujący i szybki”. Bycie przejechanym przez pociąg też jest ekscytujące i szybkie. Nie wiem, czy mieliście okazję jeździć kiedyś V-Stromem, ale jeśli nie, to spieszę donieść, że jest on dość żwawym sprzętem. I jeśli masz choć fundamentalne pojęcie jak działa pojazd dwukołowy zwany dalej motocyklem i czego nie należy, a co należy robić w zakrętach, jesteś w stanie narobić sporo przykrości ludziom w białych kombinezonach na sześćsetkach i tysiącach. Dzieje się tak za sprawą dwóch rzeczy: genialnego wyważenia motocykla, dzięki któremu mamy z nawierzchnią połączenie niemal neurologiczne, oraz dzięki silnikowi, który, i mówię to z pełną odpowiedzialnością, jest jednym z najlepszych silników w historii. No dobrze, na przestrzeni kilku ostatnich lat Suzuki trochę stępiło 650-tce pazury i nauczyło ją sikać do kuwety, ale to nadal stare, dobre V2, które znamy i kochamy. A kochamy dlatego, że pali 4,5 litra na setkę i charakteryzuje się dynamiką zarezerwowaną dla gepardów.
To z kolei w płynny sposób prowadzi nas do bardzo ważnej kwestii. Czy motocyklowy odpowiednik scyzoryka może być fajny? Czy stojąc przed otwartym garażem nie pomyślisz o nim jako wyłącznie o narzędziu do zmiany lokalizacji? Każdy facet pragnie kochającej, dobrze gotującej, wiernej, inteligentnej żony, ale wszyscy doskonale wiemy, że przychodzi taki dzień, kiedy chce się porzucić te naturalne, podyktowane przez ewolucję wymogi i pozwolić się ogarnąć niepohamowanemu pragnieniu szalonej nimfomanki z uczuleniem na majtki i racjonalne decyzje. Użytkownicy Transalpów wiedzą o czym mówię. Jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie od napisania, że V-Strom to motocykl idealny, jest jego fabryczny układ wydechowy, żenująco kastrujący diabła, który siedzi w komorze spalania. Wiem, że to nieprofesjonalne, niepoprawne politycznie i powinienem mieć na uwadze pandy i wegetarian, ale prawda jest taka, że akcesoryjny wydech zmienia cały odbiór motocykla przez kierowcę i czyni wszystko lepszym. Niemniej jednak pomijając ten drobiazg, dosiadasz V-Stroma i możesz faktycznie czerpać z jazdy nim najprawdziwszą radochę. Możesz wyskoczyć na zakręty i zasmucić sześćsetki, możesz wjechać w lekki teren, powłóczyć się po lesie czy polu, możesz zrobić w zasadzie wszystko.
Stary model był wygodny, ale nowy? Mój Boże, kiedy pierwszy raz usadowiłem się w zupełnie od nowa zaprojektowanym siedzisku wydałem z siebie dziwnie niepokojące „Ahhhh”. Ten motocykl nie pozwala na sobie jedynie siedzieć. On przytula twój tyłek i mówi mu, że jest dla niego najważniejszy. Kiedyś, w czasach kiedy za komfortowe uznawałem siedzenie na żelazku, było mi wszystko jedno, czy motocykl jest wygodny, czy nie. Niestety, starzejemy się, a nasze kręgosłupy powoli i stopniowo zmieniają się w pył. Nie ma nic gorszego, niż uwierające siedzenie czy źle rozplanowana ergonomia, która daje o sobie znać niczym egzekutor z urzędu skarbowego. Wskakujesz na V-Stroma i mówisz do siebie „Cholera, ktoś zaprojektował motocykl specjalnie dla mnie”.
Chciałbym, aby na Facebooku była opcja „Lubię to jak jasna cholera!”. Jeździłem wszystkimi turystycznymi enduro klasy średniej i w każdym z nich coś jest nie tak. BMW F650GS ma arcymistrzowskie zawieszenie, ale kanapa została zaprojektowana przez kogoś, kto nienawidzi ludzi. Triumph Tiger będzie szybszy, ale ma idiotyczną kierownicę. Kawasaki Versys jest trochę małe, jeśli masz więcej niż 50 cm wzrostu, a Transalp to ekwiwalent pani Goździkowej. Suzuki wzięło wszystkie dobre rzeczy z wszystkich tych motocykli, upchnęło je w V-Stromie i postarało się ograniczyć wady. Wszyscy się śmiali, kiedy pojawiła się informacja o liftingu. Że to bez sensu, że dodali tylko długie rzęsy z przodu, że to krok w tył. Nieprawda. Motocykl został w drobny sposób poprawiony pod każdym względem. I nie wiem z którego piętra musiałbym upaść na głowę, aby zamiast niego zdecydować się na jeżdżącego na co dzień litra.
|
Komentarze 17
Pokaż wszystkie komentarzeBoczo, jak zwykle, tfu! Jak zawsze dobre i śmieszne teksty, miło się czytało. Niemniej tym razem kilka słów ode mnie troszkę odbiegających, że się tak wyrażę. Pierwsze primo ad. "Cola oprócz bycia ...
OdpowiedzTo jest idealna maszyna dla mnie. Czemu: - bo mogę nią dojeżdżać do pracy (tak to prawda) - bo jak mi się chce to wyskoczę na weekend do jury i podjadę nim pod mur jakiegoś zamku i polatam po okolicznych ścieżkach i lasach - bo raz do roku robię trasę 5-7tys km i v-strom też daje radę. Dał zarówno na równych drogach Chorwacji jak i na dziurach Ukrainy - ma 22l zbiornik (mam poprzedni model) i kiedy tankuje to np transalp robi to już drugi raz. - mam ochronę przed wiatrem taką że nawet jazda 150km/h po autostradzie jest OK - przyspieszam w nieco ponad 4 sekundy do 100 co pozwala wszystkich
OdpowiedzŚwietny artykuł. Ach, żeby mój motor tak kochał moją dupę. Marzenie.
OdpowiedzHehe... Jak zwykle lekkość pióra BOCZO sprawia, że ze śmiechu eksportuje płyny ustrojowe na ekran (żeby nie było - tylko slinę)... P.S. Użytkownik Transalpa, od którego (za oczywiście przyzwoleniem...
OdpowiedzMotocykl jest metroseksualny, nowa wersja została obtaniona w stosunku do starej. Żaden tam postęp, zwykłe naciągactwo i szukanie frajerów. Japończykom coś się popier... i robią coraz drożej coraz ...
Odpowiedz"obtaniona" co masz na myśli ?
OdpowiedzZgadzam sie w 100%, moj pierwszy motocykl ktory dal mi poczucie pewnosci siebie, (a mialem w stajni juz chyba wszystkie typy) regularnie dawal szlifowac podnozki i zachecal do jeszce glebszych ...
OdpowiedzTe kontuzje i kłótnie to oczywiście przez spanie w jednym łóżku z tym gsx-r... ?
OdpowiedzWięcej, więcej, WIĘCEJ!!!!!!!!!!!!
Odpowiedz