Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 14
Pokaż wszystkie komentarzeWiecznie odnosicie pojęcie prędkości max/dopuszczalnej do swoich umiejętności lub mocy pojazdów. A tu chodzi o coś zupełnie innego. O fizykę. Czas reakcji nie zależy od liczby koni, wartości naszego pojazdu ani naszego przekonania o wyjątkowym skillu. Metry na sekundę mijają nieubłaganie i tylko od nas zależy ile ich finalnie minie. Bardzo ważnym, a zawsze pomijanym, parametrem jest jak najmniejszą różnica prędkości w strumieniu pojazdów. To - połączeniu z limitami prędkości mającymi na uwadze fizykę - jest gwarancją płynności i bezpieczeństwa. Do tego dąży cała idea pojazdów autonomicznych. Drogi, pojazdy, kierowcy i przepisy stanowią łącznie tzw. system transportowy. To nie myśmy go stworzyli lecz jesteśmy jego częścią. Weszliśmy w niego i to my mamy się do zasad tam panujących dostosować. Limity prędkości służą temu, żebyśmy się nie pozabijali. To nie jest narzędzie do złośliwego zarabiania pieniędzy. Groźba mandatu jest niestety konieczna żebyśmy się jako-tako w życiu zachowywali. Vide cytowany w artykule przykład rozsądnej jazdy poza PL. Nie można liczyć na dobrowolne stosowanie się do reguł, nie bądźmy naiwni. Wracając do osiągów współczesnej motoryzacji - producenci nie potrafią sensownie uzasadnić wypuszczania pojazdów grubo przekraczających limity. "Bo klienci to kupują". Volvo się nad tym zastanowiło i planuje montować ograniczniki do 180. Honda CB1100 ma podobny vmax. Nie dlatego że się nie da więcej ale dlatego że to nie jest do niczego potrzebne. I jest niebezpieczne. Przyjemne ale niebezpieczne i niepotrzebne. Szybka jazda tylko na torze, na drodze publicznej to jest bandyterka.
OdpowiedzTwierdzenie, ze ograniczenia na polskich drogach podyktowane sa jedynie fizyka i bezpieczenstwem, to niestety slodziuchna naiwnosc. Jesli odwolujesz sie do przepisowej jazdy za granica, to wiedz, ze tam wiekszosc ograniczen ma sens (vide moj post ponizej). Na przeleczy Stelvio mozesz jechac legalnie 90, jesli potrafisz. U nas glupi "Zakret smierci" kolo Szklarskiej ma ograniczenie do bodajze 40. Co do mocy i predkosci ponad administracyjne normy, to przypominam, ze za miedza mamy kraj, z odcinkami autostradowymi bez ograniczen i niedawno Niemcy opowiedzieli sie za utrzymaniem tego stanu rzeczy. A jesli lubisz naukowe uzasadnienia, to warto tez wziac pod uwage biologie/psychologie z zaleznnoscia poziomu koncentracji od strumienia bodzcow. U mmnie bezwarunkowa super przepisowa jazda po miasteczku ze wszystkimi 40-30 itd po kilku dniach skonczyla sie jazda na kompletnym autopilocie. Obudzilem sie dopiero w dniu, kiedy uswiadomilem sobie, ze wlasnie przejechalem (puste) przejscie dla pieszych na czerwonym...
OdpowiedzGeneralizujesz. Owszem, zgodzę się że jest niemało znaków lokalnego ograniczenia prędkości pozostawionych przez drogowców bez wyraźnego powodu. Ale to jest mniejszosc. Znakomita większość jest w pełni uzasadniona. Poza tym mówię o limitach zabudowany/niezabudowany. O tym zresztą jest artykuł. Powtarzam - fizyka nas ogranicza. Energia kinetyczna, bezwładność i ludzka fizjologia. Dużo jeździsz za granicą to wiesz, że DE są jedynym krajem bez (lokalnie) limitów na autostradzie. Nie jest to zatem zjawisko normalne. Nic nie przemawia za tolerowaniem latania 140 i więcej poza zabudowanym. Nie wspomniałem nic o innych użytkownikach, ich możliwych zachowaniach i błędach na które musimy być gotowi. Dopuszczając zbyt szybką jazdę ucinamy szanse na uniknięcie zderzenia. Nie chcemy w to wierzyć (dlatego zapieprzamy) ale tak jest. Twoja przygoda z przegapieniem czerwonego wynika z niedbałości, nie obraź się. Jakbyś jechał 70 to byś zauważył czerwone? Bo można by tak wywnioskować...
OdpowiedzObawiam sie, ze rzadko jezdzisz poza obreb wlasnego regionu i nie masz swiadomosci skali problemu pulapek infrastruktury w Polsce. Znasz swoje drogi, jak wlasna kieszen i wiesz jak po nich jezdzic bezpiecznie i jak (i gdzie) unikac mandatow nawet wtedy kiedy chcesz pojechac nieco ponad limit. Dla kogos, kto z racji wykonywanego zawodu musi czasem w ciagu dnia przemierzyc Polske w dowolnym kierunku jest to bardziej zrozumiale i ryzyko zupelnie niezamierzonego i nieswiadomego znacznego przekroczenia predkosci jest jak najbardziej realne. Moja przygoda z przegapieniem czerwonego to nie niedbalosc, tylko zwyczajny drastyczny spadek koncentracji wywolany dlugotrwala niedostateczna iloscia bodzcow zewnetrznych. To samo dzieje sie na nudnym zebraniu, wykladzie, przy monotonnej pracy na tasmie itd. Z reszta ta dyskusja jest wlasciwie bezprzedmiotowa, bo to prawo, tak jak kazde inne jest jak płot: "orły" z legitymacja służb panstwowych przeleca nad nim gora, ”żmije" z podgietymi blachami i bez prawka przeslizna sie dołem, a tylko glupie bydlo w postaci zwyczajnych kierowcow nie da rady go pokonac... Chociaz... Zastanowmy sie, czy warto samemu nakladac sobie dzisiaj na morde kaganiec i czy aby za dekade lub dwie nie bedziemy chcieli zakladac "żółtych kamizelek" i wszczynac rewolucje, aby sie go pozbyc. Bo to, ze kaganiec bedzie z czasem coraz ciasniejszy, to akurat pewne.
OdpowiedzArtykuł jest o zabieraniu PJ za jazdę 140 w niezabudowanym a Ty opowiadasz coś o kagańcu? O przemierzaniu kraju? O niedostatecznych bodźcach? Ty naprawdę nie widzisz nic złego w takim stylu jazdy? Spoko, jeździjmy sobie stówką w zabudowanym, 180-200 poza nim. Będą bodźce, będziemy wszędzie na czas. Czasem ktoś tam zginie, jakaś stara baba nie zdąży uciec z przejścia, ktoś się okaże cieniasem i nie wyrobi Zakrętu Idiotów ale to się przecież zdarza. Innym, nam nigdy. Wesołych Świąt, oby Ci nikt z rodziny nie zginął na drodze...
OdpowiedzZbychu, nie histeryzuj z jazda 200 i wiecej. Zmiana prawa nie dotyczy jazdy non stop ponad 140, tylko przekroczenia o 50. Poza terenem zabudowanym sa miejsca z ograniczeniami do 70, 60, 50 a nawet 40. Takich miejsc jest multum i niektore sa tak gownianie oznakowane, ze na nieznanym terenie mozna to latwo przeoczyc szczegolnie prowizoryczne oznakowanie robót drogowych. Wtedy nie potrzeba dwustu na godzine. Wystarczy nieswiadome dziewiedziesiat+ i masz po prawku. "Zakrety" z ograniczeniem do 50 staja sie przyjemne przy 100 a wymagajace dopiero przy 120. Przy 50 mozna tam zginac jedynie z nudow. W Niemczech podobne zakrety maja ograniczenie do 80, albo bez dodatkowych znakow, czyli 100. Ale nie- lepiej byc "ostrozniejszym" i dodatkowo dokrecic legislacyjna srube epatujac ofiarami, smiercia i kalectwem.
OdpowiedzKenlee, obawiam się, że twój tok rozumowania ogarnie może z 10 % czytelników tego forum...
OdpowiedzW zabudowanym rozumiem. Za to po drogach w terenie niezabudowanym, które znam jak własną kieszeń chętnie latam po 200. Teraz trzeba będzie kupić 125 bo więcej nie ma sensu.
OdpowiedzDo Enka- i o to chodzi właśnie, ja mam ten sam problem.
Odpowiedz