Używane: Suzuki SV650 vs. Kawasaki ER-6
To, co obecnie rozgrywa się za oknem można określić jedynie jako wiosna. Jest ciepło, przyjemnie, słonecznie, temperatura jest idealnie wręcz motocyklowa, a delikatna bryza pieści nasze zmysły w czasie jazdy ostatecznie i definitywnie mówiąc zimie „papa”. To idealny moment, aby kupić sobie jakiś fajny motocykl. Ale jaki? Musiałoby to być coś lekkiego, łatwego w obejściu ale dynamicznego. Coś, co sprowadza się nie tylko do roli cywilnej, prywatnej dwukołowej taksówki, ale co daje ordynarną radość z jazdy i wkleja banan na oblicze. I w ten oto sposób lądujemy przed Suzuki SV650 i Kawasaki ER-6. Jeśli te sprzęty nie są jednymi z najbardziej radosnych jednośladów i idealnymi kompromisami między praktycznością i funem, to co jest? Przygotowaliśmy dla was mały poradnik, który pomoże wam zdecydować, który sprzęt będzie dla was lepszy.
Kwestie estetyczne
Dobrze, wygląd motocykla powinien mieć drugorzędne znaczenie, ale kupujemy motocyklowe odpowiedniki zastrzyku z radością. Możemy sobie pozwolić na trochę hedonizmu. A tego ER-6 ma więcej, przynajmniej w kwestii wyglądu. Napisałem kiedyś, że wygląda jak Power Ranger i nadal trzymam się tej tezy. Jeśli chcesz motocykl, który można zaparkować przy kościele lub urzędzie pocztowym, i pozostać incognito, ER-6 to zły wybór. Kawasaki jest jak Czesław Mozil – ekscentryczny, śmiały, dziwaczny i nieco kuriozalny ale i tak go lubisz. Suzuki SV650 to trochę inna bajka. Wygląd zdecydowanie bardziej klasyczny z tradycyjnym wahaczem, tradycyjnym wydechem i tradycyjnym amortyzatorem nie jest tak porywający jak Kawa, ale dla wielu osób będzie to niewątpliwa zaleta. Dobrze, dosyć o designie. Przecież nie będziemy na te sprzęty patrzeć.
|
Może i mały, ale…
W zasadzie moglibyśmy zamknąć tą sekcję zdaniem „SV650 ma lepszy silnik. Do widzenia”. Mały, uroczy widlaczek SV jest silnikiem tak dobry, że w ciągu 13 lat istnienia na rynku w zasadzie się nie zmienił. Pierwsze gaźnikowe modele są pod względem dynamiki fascynujące. Kiedy odkręcisz gaz, a później będziesz go odkręcał odważniej, nie uwierzysz w osiągi tego maleństwa. Co więcej, SV mając sześć biegów na ostatnim z nich przyspiesza jakby miało pojemności dwa razy więcej. Genialne. Są wady, ale eskalować je będą głównie ci z brakami w technice jazdy. SV650 jest jednym z mocniej hamujących silnikiem motocykli. O ile w trasie spokojnie można zrezygnować z używania hamulców, o tyle w zakręcie, nie daj Panie mokrym, trzeba uważać. Bo czym tak naprawdę hamujemy hamując silnikiem? Zblokowanie koła w apeksie zakrętu nie jest fajne. I tutaj z pomocą przychodzi Kawasaki ER-6. Silnik nie ma tak zacnego buta w dolnym i średnim zakresie obrotowym, ale jest o wiele płynniejszy i lizusowsko przyjazny. Oczywiście, radosna energia tutaj jest, ale na SV będziesz weselszy. Silniki – remis z dość wyraźnym wskazaniem na Suzuki.
|
Chirurgia drogowa
Obydwa te motocykle jeżdżą bardzo dobrze. Skręcanie to sama przyjemność, sprzęty prowadzą się jak nieco cięższy rower i można z tego czerpać nierozcieńczoną frajdę. Tą rundę wygrywa SV, a powód ku temu jest dość prosty – jest o 19 kilogramów lżejsze od Kawasaki. Przyczyny? Wystarczy spojrzeć z czego zrobiona jest rama i wahacz jednego i drugiego motocykla. W Suzuki dominuje lekki stop aluminiowy, w ER wszystko jest ze stali. SV jednak jest zwinniejsza i na zakrętach daje większą frajdę. Zawieszenie w obu motocyklach jest niemal identyczne, nazwijmy je „budżetowe”. Tu i tu mamy z przodu klasyczny widelec bez regulacji, z tyłu natomiast monoshocki, ale ten w Kawie zamocowany jest niemal poziomo. Obydwa sprzęty cierpią na „zbyt miękki przód” i bardzo popularnym zabiegiem jest wymiana oleju w lagach + ew. inny dobór sprężyn, aczkolwiek należy robić to pod okiem kogoś kto ma pojęcie co robi.
Pytanie, które często pojawia się na wszelkich forach i w rozmowach, a jest ono natury fundamentalnej – którym motocyklem fajniej się jeździ? Fantastyczna charakterystyka V2 Suzuki pozwala rześko wystrzelić z zakrętu, a potem z kolejnego i kolejnego, a dzieje się to przy minimalnym zmuszaniu motocykla. Wszystko to przy bestsellerowej melodii V2. Kawasaki odstępuje ale dosłownie minimalnie. Jest trochę bardziej miękkie, trochę bardziej łagodne i trochę bardziej przewidywalne.
|
Dni powszednie
Miasto. Tam te motocykle będą się czuły jak Anna Grodzka w toalecie koedukacyjnej. Sprawdzaliśmy, SV w wyścigu równoległym jest szybsze od ER-6. Dobrze, ale dosyć szczeniackich zabaw. Jak te motocykle radzą sobie w kwestiach komfortu i praktyczności. Tutaj punkt dla Kawasaki. Siedzi się na nim „milej”. Motocykl sprawia wrażenie bardziej organicznego, zaprojektowanego specjalnie dla ciebie, biorąc pod uwagę ludzką fizjologię. Kawa ma wygodniejsze siedzenie, które znajduje się w większej odległości od podnóżków. Jeździec w SV ma mocno podkurczone nogi, co psuje nieco humor w trasie. Dodatkowo kanapa w Suzuki z niewiadomych przyczyn jest zbyt twarda i dlatego warto ją zmienić na coś żelowego jeśli masz zamiar latać gdzieś dalej. Wyprostowana pozycja za sterami ułatwia obserwację pojazdów przed kierowcą, a skuteczne hamulce i dobry zawias pozwalają sprawnie kontrolować motocykl w gęstym ruchu ulicznym. I chyba nie trzeba mówić, że wąskie dwucylindrowce zinfiltrują każdy korek, prawda? Oprócz tego, że SV i ER będą w mieście szybsze od większych motocykli, będą także od nich bardziej komfortowe i mniej męczące.
|
Życie w trasie
Tutaj z pomocą przychodzą nam wersje z owiewkami i zbędnym mówić, że ta runda zwycięstwem kończy się dla ER-6F. Dlaczego? Głównie dlatego, że zastosowanie owiewki nie zmienia pozycji za sterami, natomiast w SV650S mamy niskie clip-onsy i pozycję jak na typowym plastiku. Owiewka w ER-6 tak czy siak działa lepiej i odpiera wiatr skuteczniej. W tym momencie trzeba wspomnieć o spalaniu. Obydwa sprzęty są bardzo oszczędne i mimo posiadania symbolicznych zbiorników paliwa (SV 16 litrów, ER-6 15,5 litra) można na stację zjeżdżać spokojnie co 300 km, osiągając średnie spalanie poniżej 5 litrów. Oczywiście jeśli nagle odkryjesz, że masz 12 lat, spalanie można wzrosnąć do 9 litrow.
|
Co się psuje?
Jeśli chodzi o Kawasaki, w 2007 roku pojawiły się donosy o pęknięciach ramy. Producent zastosował linię obrony „Źle montujecie crash pady”. Co ciekawe, informacje na ten temat pojawiły się jedynie w przypadku egzemplarzy z tego roku. Kawasaki ma także tendencję do sporych wibracji, także wyraźnie słyszalnych po przekroczeniu 5000 obr/min. Jednym to przeszkadza, drugim nie. Zieloni naprawili ten problem wraz z nowym modelem w 2009 roku. W egzemplarzach z dwóch pierwszych roczników wtrysk paliwa lubił się nieco zająknąć szczególnie przy nagłym otwarciu przepustnicy z zamkniętego gazu. Problem udało się jednak wyeliminować. SV ma raczej zestaw irytujących cech niż poważnych wad, z których najbardziej irytującą jest zbyt krótki błotnik i woda, która leje się centralnie na przednią świecę zapłonową. Przedłużka błotnika to patent niemal konieczny. Zdarza się też czasami, że luzuje się czujnik sprzęgła i (brzmi to groźnie) uniemożliwia odpalenie motocykla. Najlepiej jednak zlutować ze sobą kilka kabelków, chyba że jesteś zupełnym purystą i musisz wciskać sprzęgło przy odpalaniu Suzuki. Warto też dodać, że do odkręcenia przedniej świecy trzeba rozbierać pół motocykla. Ktoś tu chyba chciał być zbyt „Ducati”.
|
Kasa…
Pozwolę podzielić się swoim prywatnym doświadczeniem. Jeśli szukasz SV do nieskrępowanej jazdy i czerpania z niej trywialnej radochy, a nie do lansowania się pod McDolandsem, olej wszystko i kup motocykl z pierwszych roczników na gaźniku. Ma lepszą reakcję na gaz, pali tyle samo co wtryskowiec, a cena zakupu jest średnio o 3-4 tysiące mniejsza. Za 6-7 tys. można bez większych problemów kupić zdrową sztukę, która zniesie jeszcze sporo. Ceny modeli po modernizacji (2004 w górę) zaczynają się od 9-10 tys.
Kawasaki, z powodu bycia sprzętem znacznie młodszym, jest naturalnie droższe. Dziesięć tysięcy to kwota od której można zaczynać poszukiwania, ale za bezpieczną i sensowną należy uznać 12-13 tys. Obyś nie musiał wymieniać rozrządu w Suzuki. Taki wydatek odchudzi twój portfel o co najmniej 1000 zł.
|
No dobra, to który mam kupić?
Wiedz jedno. SV650 i ER-6 to świetne motocykle. Nie mają poważnych wad, są oszczędne, lekkie, zwinne, szokująco dynamiczne i najważniejsze – malują na twym obliczu zuchwały uśmiech za każdym razem kiedy na drodze pojawiają się zakręty. Suzuki jest jak mały diabeł tasmański. Dziczej reaguje na dodanie gazu i jest trochę bardziej wymagający (singing in the rain). Kawasaki jest jakby przyciszone o kilka procent. Nadal fantastycznie gibkie i dynamiczne, ale spokojniejsze. Ma za to lepsze siedzenie, jest wygodniejsze, ma lepszą owiewkę (ER-6F) i wygląda bardziej odjazdowo. Jeśli dwóch kierowców umówi się na wspólne latanie SV i ER-6 i po atakowaniu zakrętów zjedzie na parking, obydwoje będą szczęśliwi. Ale ten na SV będzie bardziej.
|
Pytania i odpowiedzi. Bez ściemy. Który lepiej sprawdza się w trasie? – Kawasaki. Ma lepiej działającą owiewkę, wygodniejszą kanapę i mniejszy kąt ugięcia kolan. Czy to prawda, że SV mocno hamuje silnikiem? – Tak, co zauważysz szczególnie wyraźnie jeśli wcześniej ujeżdżałeś rzędową czwórkę o podobnej pojemności. Hamowanie silnikiem to hamowanie tylnym kołem, a nie chcemy, aby się ono zablokowało w środku mokrego zakrętu. Który lepiej przyspiesza? Różnice są tutaj podyktowane głównie uczuciem danego silnika. SV jest bardziej stanowcze, Kawasaki przyspiesza bardziej gładko. Niemniej jednak SV jest szybsze od Kawy w wyścigu „obok siebie”. Co ma lepsze hamulce? Hamulce są bardzo podobne. SV ma z przodu 2x290mm i zaciski 2tłoczkowe, ER-6 2x300mm i zaciski 2tłoczkowe. Obydwa motocykle hamują podobnie, ale lepsze wyczucie i dozowalność zapewniają heble Kawasaki. Który będzie lepszy dla osoby niskiej? Obydwa będą w sam raz. Mają relatywnie nisko położone siedziska (Suzuki 805mm, Kawa 785mm). Warto dodać, że w Kawasaki odległość między kanapą a podnóżkami jest większa. Który jest tańszy w eksploatacji? Suzuki i Kawasaki są dość łaskawe dla salda w banku. Niewiele palą, rzadko się psują, nie zużywają swoich komponentów nadprogramowo często. Ogólny serwis w przypadku SV jest znacznie droższy. Są dwie pokrywy zaworowe do ściągania, dwa komplety napędów rozrządu i więcej uszczelek. Co jak nie trudno się domyślić znacznie zawyża koszty. Na którym będzie wygodniej pasażerowi? Zdecydowanie na Suzuki. Pasażerska część kanapy w Kawasaki jest dość wąska, podczas gdy pasażer SV ma swoje osobne, szerokie siedzenie i nie ugina nóg dramatycznie mocno. |
Używane Suzuki SV650N
Używane Kawasaki ER-N
Suzuki SV650 | Kawasaki ER-6 | |
Moc | 71 KM | 72 KM |
Moment obrotowy | 62 Nm | 66 NM |
Masa z płynami | 185 kg | 204 kg |
Komentarze 28
Pokaż wszystkie komentarzeHello is this auto available for sale? contact me on donkelly700@gmail.com ...
Odpowiedzfaktycznie silnik SVki to samo zło, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Kiedys miałem 650kę, przesiadłem sie na Api Tuono 1000R i nigdy na tuoniaku nie miałem ciepło na winku, a "słabiutka" SVeczka ...
Odpowiedzużywane też się przydają - byłem wczoraj w salonie yamahy i okazało się, że od końca czerwca można u nich zrobić sprawdzenie używanego motoru dowolnej marki za 1 zł ;p a jak przejdzie te testy, to ...
Odpowiedzhttp://img809.imageshack.us/img809/2817/sv650s.jpg ER-6 zostaje zmieciona przez starą gaźnikową SV.
OdpowiedzWitam czy jest może jakiś użytkownik SVki o wzroście rzędu 190cm i czy mógłby napisać czy wzrost w przypadku tego moto jest jakimkolwiek problemem? :) Pozdrawiam!
OdpowiedzJa mam 2009 i 194cm i też nie narzekam, choć na kawie faktycznie miałem mniejsze zgięcie w kolanach (przymierzałem się przed zakupem SVki)
OdpowiedzMam Suzuki SV650s z 2000r i 190cm. Dla mnie wzrost nie stanowi żadnej przeszkody w użytkowaniu tego motocykla:)
OdpowiedzA ja myślałem ,że w motocyklach chodzi o jazdę i pokonywanie zakrętów:) Uroda to chyba szpan pod MC na wylotówkach :)
Odpowiedz