Ciąg dalszy lubelskiej tragifarsy w reżyserii PZM. Jak donosi Kurier Lubelski Polski Związek Motorowy podjął decyzję, że zainwestuje pieniądze w rozbudowę toru w Bydgoszczy. W praktyce oznacza to, że szanse wybudowania alternatywy dla zatraconego toru kartingowego na Zemborzyckiej spadają praktycznie do zera. Co prawda władze miasta zapewniają, że ciągle szukają miejsca na obiekt dla sportów motorowych, ale chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę na ile są one wiarygodne w kontekście dramatu lubelskiego kartodromu i obiecanek cacanek dotyczących budowy pełnowymiarowego toru.

Jak już wam uprzejmie donosiliśmy nabywcą okazał się (i tutaj nikt nie był zaskoczony) deweloper – spółka Interbud. Oznacza to, że na terenie toru Lublin powstanie osiedle mieszkalne. Według nieoficjalnych informacji prawa do wieczystego użytkowania terenu zostały sprzedane za 9 mln zł, czyli o półtora miliona mniej niż wynosiła cena wywoławcza. Prezes PZM Holding Cezary Droszcz zapewnił nas, że w sezonie 2012 tor nadal będzie pełnił swoją dotychczasową funkcję, włącznie z przeprowadzeniem wszystkich zaplanowanych imprez.

Pisaliśmy także, o skazanych na niepowodzenie próbach poszukiwania alternatywnej lokalizacji dla nowego kartodromu i toru crossowego np. w Jawidzu. Niestety mieszkańcy gminy Spiczyn, zgodnie zresztą z przewidywaniami nie zgodzili się na wybudowanie jakiekolwiek obiektu dla sportów motorowych na swoim terenie. Jak stwierdził w wypowiedzi dla Radia Lublin Cezary Droszcz, prezes zarządu PZM Holding:

"Innych propozycji nie było. Ponieważ PZMot nie może czekać w nieskończoność podjęliśmy decyzję, żeby budować tor w innym miejscu Polski, w Bydgoszczy"

Cóż za błyskotliwy pomysł. Zlikwidować obiekt tam, gdzie jest on bardzo potrzebny i doinwestować tor, który od dawna funkcjonuje i ma się relatywnie dobrze. Co do obiektu w Lublinie, Droszcz rozwiewa wątpliwości:

"Jesteśmy otwarci na każdą propozycję, bo zależy nam na popularyzacji sportów motorowych. Jednak w tej chwili mamy wystarczającą liczbę obiektów. Więc jeśli nawet pojawi się jakaś inicjatywa na Lubelszczyźnie, to nie będziemy w niej uczestniczyć finansowo"

Co to oznacza? Że PZM z pieniędzy, które zarobił na sprzedaży lubelskiego toru nie da ani złotówki na jakikolwiek inny tor na Lubelszczyźnie. Jeśli ktoś jest chętny do wybudowania takiego obiektu, to musi zrobić to za własne pieniądze, a wtedy PZM uprzejmie pobierze stosowną opłatę za np. homologację obiektu.

Co do samych lubelskich biurokratów, także trudno oprzeć się wrażeniu, że starają się być sprytniejsi, niż piękniejsi robiąc dobrą minę do złej gry. Ratusz twierdzi, że o inwestycji w Bydgoszczy nie słyszał. Zapewnia przy tym, że ciągle jest szansa na powstanie nowego toru.

"Cały czas prowadzimy w tej sprawie rozmowy z Polskim Związkiem Motorowym" - zapewniała dziennikarzy Kuriera Lubelskiego Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzeczniczka prezydenta Lublina.

Podsumowując – nie ma miejsca na nowy tor, nikt nie wyłoży na niego pieniędzy, protestują mieszkańcy, ale zdaniem lubelskich urzędników szanse na nowy tor są i zapewne znaczenie zwiększą się przed kolejnymi wyborami. Brawo.

Aha, jeszcze jedna dosyć zabawna kwestia. PZM dofinansował tor w Bydgoszczy kwotą 1,2 mln złotych. To środki, które pochodzą ze sprzedaży lubelskiego kartodromu, tyle że ten oddany został w wieczyste użytkowanie za 9mln zł. Co stało się z resztą pieniędzy? PZM milczy.